
Już po raz dziewiętnasty uczniowie szkół ponadpodstawowych zmierzyli się w konkursie ortograficznym. Do rywalizacji stanęło czworo przedstawicieli z dwóch zambrowskich placówek.
Miejski finał XIX Konkursu o tytuł Mistrza Ortografii Zambrowa Szkół Ponadpodstawowych odbył się dzisiaj, 16 listopada w Miejskim Ośrodku Kultury w Zambrowie. Wzięło w nim udział czworo uczniów, którzy wcześniej okazali się najlepsi w ortografii w swoich szkołach. Do rywalizacji przystąpili uczniowie z Zespołu Szkół Nr 1 oraz Bursy Szkolnej nr 1.
Na wyniki konkursu uczestnicy będą musieli poczekać do 23 listopada. W tym czasie komisja konkursowa oceni prace. Tytuł Mistrza Ortografii Zambrowa Szkół Ponadpodstawowych otrzyma osoba, która popełniła dzisiaj najmniejszą ilość błędów. Dla laureatów konkursu przewidziane są nagrody rzeczowe i dyplomy.
Poniżej przedstawiamy treść dzisiejszego dyktanda, którego autorką jest Edyta Grosfeld.
NIEBEZPIECZNA PRZYGODA
Nasza drużyna harcerska żwawo ruszyła w Bieszczady na poszukiwanie oryginalnych okazów przyrody. Chcieliśmy uchwycić i uwiecznić na fotografii rozłożyste konary buków, korzenie drzew oraz spróchniałe, omszałe pnie, które nierzadko przypominały ciemnozielone pufy. Rześki wietrzyk towarzyszył nam przez całą drogę. Kręte ścieżki wytyczały trasę wędrówki. Raz po raz dobiegał do naszych uszu chichot dziewczyn i dudniący głos chłopaków. Wszystkim dopisywał dobry humor. Niektórzy byli zdziwieni, że Joachim zna tyle dowcipów i tak świetnie je opowiada.
Przed wejściem do lasu usiedliśmy na ławce vis-à-vis drewnianego kościółka. Posililiśmy się świeżutkimi bułeczkami z toffi, rogalikami z konfiturą z czarnej porzeczki oraz obwarzankami oprószonymi wiórkami kokosowymi, gorzką czekoladą i chałwą. Niektórzy wypili też oranżadę.
Rozejrzeliśmy się dookoła. Ustaliliśmy, że później wrócimy w to miejsce. Ogłuszający gwizd naszego druha oznajmił, że wchodzimy do lasu. Zrobiliśmy kilka kroków i osłupieliśmy z przerażenia. Zrzedły nam miny. Naprzeciwko stała wataha wilków. Nie wiedzieliśmy, co robić. Po prostu ogarnęła nas kompletna niemoc. Ni stad, ni zowąd zjawił się Eustachy. Odchrząknął i huknął potężnym basem. Później uniósł ręce i zaczął nimi machać w górę i w dół. Tupał także nogami, aby odstraszyć zwierzynę.
Horda wilków zaczęła się powoli oddalać. Odetchnęliśmy z ulgą. Po chwili doszliśmy do miejsca, w którym można było rozpalić ognisko. Hieronim w okamgnieniu wyjął zapalniczkę i bez wahania zaczął podpalać leżący w pobliżu chrust. Pojawiły się pierwsze iskry, a później wachlarz dymu, który utworzył niby-parawan oddzielający nas od realnego zagrożenia. Jeden z wilków stanął, odwrócił się, chciał iść w naszą stronę, ale w końcu zrezygnował i podążył za swoim stadem.
Byliśmy szczęśliwi, że to już koniec, że jesteśmy bezpieczni. Ogarnęła nas prawdziwa euforia.
Chociaż niejeden raz przemierzaliśmy polskie lasy wzdłuż i wszerz, taką przygodę mieliśmy po raz pierwszy. To było naprawdę wyjątkowe i pełne wrażeń zdarzenie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie