
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki zapewnił, że rząd nie planuje wprowadzenia godziny policyjnej w sylwestrową noc. Zaapelował jedynie o nieprzemieszczanie się i jednocześnie ostrzegł, że z racji świątecznych spotkań w większym gronie liczba zakażeń za dwa - cztery tygodnie może wzrosnąć.
- "Aby godzina policyjna mogła być zastosowana musielibyśmy - za decyzją pana prezydenta - wdrożyć stan wyjątkowy. Uważamy, że dziś nie jest to niezbędne, gdyż ustawa o stanie zagrożenia epidemicznego daje nam niemal wszystkie potrzebne instrumenty, poza m.in. godziną policyjną" - powiedział podczas dzisiejszej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki - "Bardzo gorąco apelujemy o nieprzemieszczanie się, nieużywanie fajerwerków, żeby ten sylwester minął spokojnie. Wiem, że to nie jest to, czego oczekiwaliśmy po sylwestrze kilka miesięcy temu, ale w tym roku tak powinno być" - mówił szef rządu.
Jednakże w § 26 obowiązującego od jutra rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii czytamy, że "od dnia 31 grudnia 2020 r. od godz. 19.00 do dnia 1 stycznia 2021 r. do godz. 6.00 na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej przemieszczanie się osób przebywających na tym obszarze jest możliwe wyłącznie w celu:
1) wykonywania czynności służbowych lub zawodowych lub wykonywania działalności gospodarczej;
2) zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego."
Morawiecki mówił też, że 15 stycznia ruszają zapisy na szczepienia. Zapytany o to, czy będzie wymagał od innych członków rządu tego, aby podjęli się szczepień, odpowiedział, że musi zostać tutaj pewna ustalona kolejność, ale jak zaznaczył "ma nadzieję, że będzie to miało miejsce".
- "Nasza wiara w powrót do normalności musi być poparta odpowiednim przykładem" - powiedział premier.
Najpierw szczepieni będą medycy, służby mundurowe i nauczyciele, ale jak najszybciej również seniorzy, którzy najwięcej cierpią przez COVID-19. "Grupa zero" powinna objąć swoim zakresem także inne zawody związane z leczeniem: farmaceutów, diagnostów laboratoryjnych i personel administracyjny podmiotów leczniczych.
- "Może w drugim kwartale uda się, by wystarczająco duża część populacji była zaszczepiona, tak żeby koronawirus był coraz mniejszym problemem" - mówił premier. - "To, czego dzisiaj doświadczamy, jest skutkiem nałożonych ograniczeń z pewnym przesunięciem. Polacy spotykali się na święta w nieco większym rozmiarze. Dlatego trzeba niestety przewidywać, że za dwa, trzy, cztery tygodnie może wzrosnąć liczba zakażeń" - szef rządu.
Pierwszymi osobami w Polsce, które przyjęły szczepionkę przeciw COVID-19 byli naczelna pielęgniarka szpitala MSWiA w Warszawie Alicja Jakubowska i dyrektor tego szpitala prof. Waldemar Wierzba. Pierwsze szczepienia przeprowadzono dzisiaj o godz. 8:30 w szpitalu MSWiA w Warszawie.
Pierwsza partia szczepionek przeciw COVID-19 - prawie 10 tys. dawek - dotarła do Polski drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia. Preparat rozdysponowano do 72 szpitali węzłowych w całym kraju, w którym prowadzone będą teraz szczepienia osób najbardziej narażonych na zakażenie.
150 dawek szczepionki trafiło dziś również do szpitala w Łomży. Zaszczepiono 20 osób z personelu medycznego. W kolejnych dniach ma się zaszczepić kolejne 130 osób.
W przypadku szczepionek Pfizer, które są aktualnie dostępne w Polsce, pełną odporność uzyskuje się po przyjęciu dwóch dawek. Ci, którzy przyjęli właśnie pierwszą, kolejną otrzymają za 21 dni. Szczepienie poprzedzone jest wywiadem lekarskim. Wszyscy, którzy przyjmą szczepionkę przeciw COVID-19, otrzymują zaświadczenie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Skoro nie obowiązuje jeden zakaz, wyraźnie zapisany w rozporządzeniu, to dlaczego miałaby obowiązywać inne zapisane w nim zakazy? Może więc nie ma zakazu np. nocowania w hotelach i jedzenia w restauracjach, tylko jest apel?
"Dlaczego ja jestem PiSożercą" ...pytają mnie ludzie? Dlaczego nie piszę o samorządzie, o podnoszeniu Polski z ruiny, o ekonomii, o pomocy społecznej, o gospodarce, o pozyskiwaniu nowych inwestorów...? Odpowiem Wam. Kilkanaście lat zajęło nam, Polakom, wyjście z matni, w jakiej nasz kraj znalazł się po przegranej wojnie w 1945 r. Przez blisko 60 lat byliśmy ludźmi drugiej kategorii. Jeśli komuś się już udało, dzięki oddanej pracy dla socjalistycznej ojczyzny, to wielką sprawą był wyjazd do Złotych Piasków w Bułgarii na wakacje (ja nigdy nie byłem). Dla mnie wielkim przeżyciem był wyjazd do roboty do Austrii w latach 80-tych. Jugole w Wiedniu byli majstrami i kierownikami, my Polacy, tanią siłą roboczą. Łopata, miotła... Do końca życia nie zapomnę zapachu szamponu "Zielone Jabłuszko" i mydełka "Fa", co było już powiewem luksusu. Pamiętam piękne, oświetlone witryny sklepowe, pamiętam zapach świeżego chleba i bułek w piekarni, na które mogliśmy tylko popatrzeć z zewnątrz, bo my z kolegami kupowaliśmy najtańszy chleb w folii z markecie, margarynę i kurze łapy na rosół na bazarze. Pamiętam jeszcze w latach 90-tych 5-6 godzinne kolejki na granicy z Niemcami, kiedy to można było już jeździć "na zgniły Zachód" w miarę swobodnie, ale tylko do Berlina. Pamiętam rodaków tłoczących się i przepychających przed okienkami Grenzschutzu , żeby odebrać melwesteuer z zakupów za uciułane marki kupione od cinkciarzy pod Peweksem. To wszystko pamiętam. Tak, byliśmy ludźmi drugiej kategorii, a przynajmniej się tak czuliśmy. Pamiętam lata nowego wieku, kiedy to Niemcy nam w samorządzie pomagali poprzez wspólne projekty transgraniczne. Realizowaliśmy wtedy pierwsze inwestycje. Pamiętam pierwsze lata po wejściu Polski do Unii, pierwsze pieniądze pozyskane na infrastrukturę, drogi, uzbrojenie terenów inwestycyjnych. Pamiętam walkę o pierwszego inwestora. Pamiętam pierwsze łzy po przegranych bitwach. Długo by o tym. Pamiętam jak ciężką pracą podnosiliśmy Polskę z ruiny. Liczyła się wtedy pracowitość i profesjonalizm. Polska się rozwijała, moje miasto piękniało z dnia na dzień... i... I blisko 5 lat temu do władzy doszedł Kaczyński, sfrustrowany, żądny zemsty, oderwany od rzeczywistości człowiek. PiS nie miał żadnych kadr. Na stołkach zaczęli się lokować „znajomi Królika”, ludzie często z łapanki, ot zwykli nieudacznicy, którym się nie powiodło za poprzedników, ale PiS robił nowe otwarcie, a ludzi trzeba było wymienić. Już wtedy zaczęło coś zgrzytać. Polska wtedy się rozwijała. Pędziliśmy do przodu, mimo kryzysu światowego w 2008 roku. Naśmiewali się wtedy dzisiejsi „bohaterowie z zieloną bańką w nosie” z „Zielonej Wyspy” Tuska. Daliśmy radę. Pędziła wtedy Polska cała, i ta Polska gminna i ta powiatowa, pędziła Nowa Sól. Pędziła też gospodarka światowa, amerykańska, chińska, niemiecka, czeska, rumuńska…. Na tym wzroście korzystaliśmy wszyscy, ale najbardziej zyskał Kaczyński, wmawiając Polakom, że to jego zasługa. W 2015 roku Szydło wmówiła Polakom, że „Polska jest w ruinie”. I Polacy w to uwierzyli, choć wciąż byliśmy na fali wzrostowej. I nagle z dnia na dzień Polska podniosła się z ruiny (sic!), i z dnia na dzień znalazły się pieniądze znikąd na 500+ i na inne programy socjalne, na nowe inwestycje i nawet na fanaberie nowego rządu. Tak, Polska się rozwijała przez ostatnie 5 lat, bo pędziła światowa gospodarka, a my za nią. Ale jest jedno ale… Polska mogłaby pędzić jeszcze szybciej, gdyby nie PiSowskie rządy nastawione na populizm i utrzymanie władzy za wszelką cenę. Mierni, Bierni ale Wierni (BMW) dorwali się do władzy, często bez wiedzy i doświadczenia. Młode wilczki zebrane w watahę zaczęli robić błyskawiczne kariery u boku politycznych hochsztaplerów. Zaczęła się liczyć władza dla władzy. Rozum poszedł spać. Polacy, otumanieni totalną propagandą, jeszcze kilka miesięcy temu, uwierzyli Dudzie, miernemu prezydentowi, a lojalnemu wykonawcy poleceń z Nowogrodzkiej. Nie udało się zatrzymać jazdy w dół po równi pochyłej, do czego swoje dołożyła pandemia. Polacy znaleźli się w „czarnej d…, ale najgorsze jest to, że zaczęliśmy się w niej urządzać” (za Kisielem). I nie będę już pisał o zawłaszczaniu państwa, niszczeniu demokracji, niszczeniu niezależności sądów, wykorzystywaniu telewizji publicznej do partyjnych celów, przejęciu TK, pieszczeniu Rydzyka, upartyjnieniu wszystkiego co się da, rozdawnictwie, za które rachunek zapłaci kolejne pokolenie, o aferach na niespotykaną skalę, kłamstwach Premiera i zdradzieckich mordach Kaczyńskiego…. Długo by o tym. Ja się z tym pogodzić nie mogę. Przez kilkanaście lat ciężką pracą podnosiłem moje miasto z ruiny. Zrobiliśmy to. Zaczęliśmy się rozwijać. Z brzydkiego, stęchniałego, zapomnianego miasta, nadającego się do zaorania, zrobiliśmy perełkę. I nie spocznę, dopóki nie wrócimy na ścieżkę normalności i rozwoju. Za dużo wyrzeczeń i ciężkiej pracy kosztowała nas ta normalność. Nie mogę pozwolić na to, żeby współcześni barbarzyńcy, pod przywództwem jednego zakompleksionego, pozbawionego wszelkich skrupułów człowieka, doprowadzili do powrotu do ruiny. Dlatego jestem PiSożercą. I może przyjdzie jeszcze taki czas, kiedy opiszę Wam, jak do życia budziło się moje miasto. Oby. Wadim Tyszkiewicz, senator.