Reklama

Wywiad z Mieczysławem Glińskim

31/08/2011 00:00
30. sierpnia obchodziliśmy 31. rocznicę podpisania porozumień sierpniowych, zawartych w 1980 roku przez rząd PRL z komitetami strajkowymi. W związku z tym postanowiliśmy porozmawiać z jedną z osób, które pamiętają tamte wydarzenia. Osobą, która w tamtych czasach była studentem i współtworzyła studencką solidarność. Mowa o Mieczysławie Glińskim - adwokacie, radnym powiatu zambrowskiego i przewodniczącym Platformy Obywatelskiej na terenie naszego powiatu, który w tegorocznych wyborach parlamentarnych postanowił kandydować do Sejmu RP.

Grzegorz Zawistowski: 30. sierpnia obchodzimy rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Jak Pan wspomina tamte czasy? Wiemy, że był Pan wówczas studentem. Czy również uczestniczył Pan w głośnych studenckich protestach jesienią 1980 r.?

Mieczysław Gliński:. Jesienią 1980r. ja podobnie jak miliony Polaków miałem świadomość tego, że w Polsce dzieje się rzecz niebywała, rozpada się komunizm. Ostatecznie w 1989r. nastąpiła zmiana ustroju, Polska wybiła się na niepodległość. W sierpniu 1980r. kilku moich kolegów- studentów było w Gdańsku ze strajkującymi robotnikami. Zbyszek Nowek wydrukował napisaną przez Bogdana Borysewicza ulotkę w obronie zwolnionej z pracy Anny Walentynowicz, której rozrzucenie przyczyniło się do powstania strajku. Po podpisaniu porozumień sierpniowych przez Lecha Wałęsę także studenci chcieli mieć własną Solidarność studencką. Tak powstawało Niezależne Zrzeszenia Studentów. Po rozpoczęciu roku akademickiego w październiku 1980 r. na mojej uczelni - UMK, rozpoczął działalność Tymczasowy Komitet Założycielski NZS-u, od razu zaangażowałem w jego działalność, przez jakiś czas byłem przewodniczącym NZS-u na Wydziale Prawa, byłem jednym z 5 delegatów z UMK na I Krajowy Zjazd NZS-u w Krakowie. Na początku 1981r. reprezentowałem NZS w Komitecie Strajkowym Solidarności Toruńskiej. Po zakończeniu strajku studenckiego 12 grudnia 1981r. około godziny 22 wsiadłem do pociągu jadącego do Częstochowy. Nad ranem, po wyjściu z pociągu zobaczyliśmy żołnierzy z bronią. Tak dowiedziałem się o wprowadzeniu stanu wojennego. W Częstochowie na 13. grudnia było zaplanowane spotkanie studentów z Prymasem J.Glempem. Prymas przedstawił nam sytuację po wprowadzeniu stanu wojennego, mówił o potrzebie zachowania spokoju. Później w czasie stanu wojennego, działałem w „strukturach podziemnych” NZS-u. Miałem dużo szczęścia, pomimo kilku epizodów ze służbą bezpieczeństwa nie zostałem ani internowany, ani aresztowany. Czasami było nawet zabawnie. Na przykład, gdy zmarł Breżniew i była akcja prewencyjna ówczesnych służb wśród studentów, zatrzymania na 48 godzin i aresztowania osób podejrzewanych o działalność antysocjalistyczną, mnie udało się uniknąć zatrzymania, bo wstałem wcześniej niż zwykle i poszedłem z kolegą do sklepu po mleko i bułeczki. Gdy wracałem panie portierki z akademika ostrzegły mnie, żebym nie szedł do swojego pokoju na VI piętrze, bo panowie z SB przed chwilą o mnie pytali i poszli do mojego pokoju. Wielu mich kolegów trafiło wówczas do aresztu, a jeden został nawet wywieziony do lasu i przykuty kajdankami do drzewa. Wtedy się udało, ale miesiąc później trafiłem jednak do aresztu, w którym spędziłem 48 godzin. To była moja pierwsza praktyczna nauka prawa, byłem akurat po egzaminie z prawa karnego znałem przepisy, ale jeszcze nie umiałem ich stosować w praktyce. Natomiast osoby osadzone ze mną, zatrzymane za kradzież, bez nauki prawa potrafiły zastosować właściwy przepis i przewidzieć karę, którą wymierzy im sąd. Po kilku latach, już na aplikacji sądowej stwierdziłem - oni dobrze kalkulowali, sąd mógł im wymierzyć takie kary.

GZ: Czyli zaczął Pan działalność społeczną - samorządową już na etapie studiów?
MG: Tak, w strukturach NZS był taki organ zwany konwencją. Ja byłem drugim marszałkiem tej konwencji. Konwencję NZS-u można porównać do Rady Miasta czy też Rady Powiatu. Uczestniczenie w Konwencji NZS-u było pierwszą lekcją działalności samorządowej.

GZ: Po stanie wojennym, po przemianach w Polsce, zamiłowanie do działania społecznego pozostało. Kandydował Pan przecież wielokrotnie do struktur Rady Miasta czy Powiatu. Jak przedstawia się pana dotychczasowy dorobek w pracy samorządowej?
MG: Ustawa z marca 1990 roku o samorządzie gminnym stworzyła podwaliny samorządu terytorialnego w Polsce. W 1990r odbyły się wybory do I kadencji samorządu gminnego. Ja wówczas kandydowałem z ramienia Komitetu Obywatelskiego Solidarność do Rady Miasta i Gminy Zambrów. Zostałem wybrany. Byłem wiceprzewodniczącym tej Rady, później, po podziale, już tylko Rady Miasta przez 2 kadencje. Obecnie już drugą kadencję jestem radnym powiatowym. W minionej kadencji zabiegałem m.in. o budowę hali sportowej przy Zespole Szkół Nr 1, w której to szkole byłem przewodniczącym Rady Rodziców.

GZ: Teraz, z tego co mi wiadomo, będzie pan kandydował na Posła z ramienia Platformy Obywatelskiej. Czy już wiadomo, które będzie miał pan miejsce na liście?
MG: Tak, kandyduję z Listy PO z numerem 22. Myślę, że numer 22 jest łatwy do zapamiętania, chociaż nie jest na czele listy. W Platformie Obywatelskiej w poprzednich wyborach koledzy dostawali się do Sejmu z różnych pozycji, także ze środka i końca listy.

GZ: Dawno nie mieliśmy w parlamencie swojego reprezentanta. Mówiąc „swojego” mam na myśli mieszkańca Zambrowa. Czy uważa Pan, że już najwyższy czas, żebyśmy mieli posła z terenu powiatu Zambrowskiego?
MG: Myślę, że tak nadszedł czas na posła z Zambrowa. W pierwszych, jeszcze nie w pełni demokratycznych wyborach w 1989 roku z listy Solidarności został wybrany posłem Marek Rutkowski. W I Kadencji Sejmu w latach 1991-1993 posłem był Kazimierz Pękała. Później, w 2004 r. został posłem Wojciech Borzuchowski. Do Sejmu wszedł na miejsce posła Michała Kamińskiego z PiS, kiedy ten został eurodeputowanym. Od 1989r. Zambrów miał swojego posła w sumie przez 5 lat.

GZ: Jak ocenia Pan swoje szanse w wyborach parlamentarnych. Ile głosów potrzeba, obserwując poprzednie wybory, aby z naszego miasta, naszego regionu dostać się do Sejmu?
MG: Myślę, że trzeba mieć w granicach 10 tys. głosów. To chyba lekko przekracza możliwości powiatu zambrowskiego, jeżeli chodzi o poparcie Platformy Obywatelskiej, chociaż to poparcie systematycznie z roku na rok rośnie, ale niestety jeszcze nie osiągnęło takiej skali, która umożliwiałaby wybranie posła z PO wyłącznie z terenu Powiatu Zambrowskiego.

GZ: Czyli tych głosów w powiecie zambrowskim, jeżeli chodzi o Platformę Obywatelską, może być „na styk” lub trochę za mało, aby dostał się Pan na posła. Czy w związku z tym liczy Pan na to, że zambrowianie poprą Pana osobę jako jednostkę, niezależnie od upodobań politycznych?
MG: Mam taką nadzieję, że nie tylko zwolennicy Platformy w powiecie zambrowskim, ale też i osoby o innych poglądach poprą mnie w wyborach.

GZ: W takim razie chcąc takie osoby zachęcić do głosowania właśnie na Pana, w jakiś sposób trzeba je zmotywować. Czy zatem może Pan zadeklarować mieszkańcom powiatu zambrowskiego swoją pomoc? Czy ma Pan jakieś pomysły na to, które mógłby Pan zrealizować jako poseł, aby nam wszystkim na terenie powiatu żyło się lepiej?
MG: Możliwości pojedynczego posła nie są zbyt duże, ale jeżeli ten pojedynczy poseł znajdzie się w grupie posłów tworzących większość sejmową i rząd, to wpływ takiego pojedynczego posła jest większy. Można poprzez rozmowy w klubie wywierać pewien wpływ na kształt polityki w państwie, a także skutecznie reprezentować interes powiatu i miasta na plenum Sejmu i w komisjach sejmowych.

GZ: Są takie płaszczyzny, w których warto byłoby i należałoby szukać poparcia w Sejmie, dla miasta i powiatu zambrowskiego?
MG: Myślę, że tak, Sejm jest tym organem, który decyduje o budżecie Państwa, a więc także o subwencjach z budżetu Państwa do budżetów samorządów (np. subwencji oświatowej, drogowej, etc.). Prawo tworzone przez Sejm może ułatwiać, ale też i utrudniać życie obywateli, w tym także mieszkańców Zambrowa. Poza tym poseł może lobować w instytucjach centralnych w Warszawie w interesie społeczności lokalnej, czy to miasta, czy powiatu. Jak mówią doświadczeni samorządowcy dobrze mieć swojego posła, bo pomaga otwierać drzwi do gabinetów ministerialnych.

GZ: Dziękuję za rozmowę. Do widzenia.
MG: Również dziękuje. rozmowę. Do widzenia.

Aplikacja zambrow.org

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Zambrow.org




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do