Reklama

Wyemigrowaliśmy z Polski do Niemiec, by zapewnić opiekę niepełnosprawnemu dziecku

17/01/2007 00:00
Na prośbę mamy 7-letniego Oskara chorego na porażenie mózgowe, która razem z dzieckiem od dwóch lat mieszka w Niemczech i do tej pory bezskutecznie szukała pomocy w naszym kraju publikujemy artykuł, w którym sama opisała historię swoją i swojej rodziny. Co prawda sprawa ta nie dotyczy Zambrowa, a Portal Zambrowski nie jest z całą pewnością optymalnym miejscem gdzie artykułu ten powinny trafić, jednak przychylamy się do prośby zrozpaczonej matki, której dziecko obecnie jest chore z winy nieodpowiedniej opieki w szpitalu tuż po urodzeniu, ponieważ zadaje sobie tak wiele trudu aby sprawę tą nagłośnić. Oprócz licznej korespondencji e-mail kierowanej na adres naszego Portalu oraz Publikacji artykułów na innych stronach internetowych, osobiście dzwoniła do Redakcji Zambrowskiego Portalu z prośbą o publikację jej artykułu. Przychylamy się więc do prośby i poniżej prezentujemy artykuł Anny Kranczkowskiej:

Wyemigrowaliśmy z Polski do Niemiec, by zapewnić opiekę niepełnosprawnemu dziecku

Od dwóch lat mieszkam w Niemczech i dopiero tutaj widzę jak mogą żyć dzieci niepełnosprawne. W Polsce po porodzie przenoszono moje dziecko korytarzem, do inkubatora w pieluszce, bez zabezpieczeń. W efekcie Oskar ma czterokończynowe porażenie mózgowe

Zdecydowałam się na emigrację bo wiem jak w Niemczech traktuje się dzieci, które tak jak mój syn, samodzielnie nawet nie siedzą. Oskar obecnie ma 7 lat i niewiele rozumie. W Niemczech otacza go wysoko wyspecjalizowana opieka medyczna. W Polsce takie dzieci i ich matki nie mają szans, ponieważ opieka jest kosztowna, wymaga sprzętu i specjalistów.

Niestety naszego kraju na taką opiekę nie stać. Ratowanie chorych i zapewnienie im środków na życie, staje się problemem ich rodzin. Państwo w znacznym stopniu umywa ręce. Dlatego tak ważna jest opieka okołoporodowa, zapobieganie lekceważeniu pacjentów, a w konsekwencji nieszczęściom. Władze problemu nie chcą dostrzegać.

Wielokrotnie, pisałam do Ministerstwa Zdrowia o konieczności wprowadzenia standardów, w tym i standardów opieki okołoporodowej. Siedem lat temu mnie zlekceważono. Przy braku standardów, taka osoba jak ja nie ma szans, bo środowisko medyczne, w opiniach biegłych, nagina procedury tak by zatuszować popełnienie błędu. Pisałam listy, do wielu różnych specjalistów. Odpowiedz otrzymałam tylko od pani prof. M. Kornackiej z Rady Naukowej. Potwierdza ona, jak ważna jest opieka nad wcześniakiem w pierwszych minutach po porodzie. Zwróciłam się też do dyrektora Departamentu Zdrowia w Strasburgu i przekazałam wszystkie materiały o opiece w Polsce panu Piotrowii Mierzewskiemu. Tą drogą starałam się chronić inne kobiety, które trafią do szpitala, by rodzić. Mimo, iż wiele wycierpiałam, wysłałam też wiele pism. Instytucje które powinny służyć poprawie standardów opieki, lekceważą los jednostki. Dowiedziałam się od pani J. Zielinskiej, że przez następne siedem lat, szpital gdzie mnie i mojego syna spotkało nieszczęście, nadaj stosuje te same procedury.

Cały materiał dotyczący tego co spotkało mnie i co spotkało Panią Zielińską, przekazałam dziennikarzowi gazety Metro. Tak powstał artykuł pt. "Szpitale krzywdzą dzieci". Dzięki gazecie lekarskiej Puls Medycyny, mogę ujawnić jak biegli lekarze tworzą opinie sądowe, sprzeczne z podstawami wiedzy.

Niestety jest już zbyt późno na przekonanie polskich sądów w mojej sprawie. Ale niech moja historia będzie przykładem, jak matka zostaje skrzywdzona nie tylko przez lekarzy, ale przez instytucje wymiaru sprawiedliwości. Tylko jedna pani prof. M. Kornacka potrafiła obiektywnie napisać jak ważna jest opieka w pierwszych chwilach po narodzinach wcześniaka.

Pierwsze minuty i godziny, decydują o zdrowiu i późniejszym rozwoju i życiu człowieka. Neonatologia ma za zadanie w sposób optymalny przeprowadzać przez ten okres dzieci, szczególnie te najsłabsze. W Polsce są szpitale, specjalizujące się w porodach wcześniaków. Sprzęt i aparaturę powinny mieć na wyższym poziomie, niż te które się tym nie specjalizują. Wybrałam taki szpital w Gdańsku. Może aparaturę mają na wysokim poziomie, ale problem jest personel. Mając czas na przygotowanie do porodu nie przygotowano inkubatora i nie przygotowano się do zabezpieczenia niewydolnych płuc wcześniaka. Postąpiono z moim dzieckiem jakbym rodziła w domu, zawijając go w pieluchę. Potem niesiono je 150 m. korytarzem do innego pomieszczenia, remontowanego szpitala. Lekarka która niosła moje dziecko, twierdzi iż takie są standardy światowe... Wedle niej i wedle biegłych, porażenie mózgowe, ma być wynikiem tego że dziecko było wcześniakiem, a nie błędów popełnionych po porodzie. Dodam iż lekarz, ten który odbierał poród, zeznał iż dziecko urodziło się w stanie dobrym.

Podręczniki medyczne natomiast, bardzo dokładnie omawiają i zalecają zabezpieczenie dziecka bezpośrednio po porodzie. Płuca nie są rozwinięte. Trzeba zapewnić im odpowiednią temperaturę. Do tego służy inkubator. Wszystkie czynności takie jak intubacja, resuscytacja, zabezpieczenie oddechu, podanie tlenu lub podłączenie do respiratora powinny być przeprowadzone już na sali porodowej.

Szpital, w którym rodziłam nie przestrzega tych procedur, nie używa inkubatora do transportu. Noszenie wcześniaków po cesarskim cięciu na rękach praktykuje się tam do dziś!
- Kto za to odpowiada?
Odpowiedź w Polsce jest prosta:
- Nikt, a konsekwencje ponosi tylko dziecko i jego rodzina.
Poza najważniejszym, czyli tragedią człowieka, należy zapytać jeszcze o to:
- Czy Polskie rodziny stać na opiekę nad dziećmi z porażeniem mózgowym na skutek niedotlenienia?
- Nikogo, nawet władz państwa, los chorych i ich rodzin nie obchodzi.

Mój los dowodzi iż przy otwartych granicach można pozbyć się takich ludzi jak my, bo nie mając wyboru, uciekają z ojczyzny.

Trudno pogodzić się z nieszczęściem jakim jest kalectwo czy śmierć dziecka, nawet gdy zostały zachowane procedury, jeśli użyto dostępnej wiedzy, sprzętu i aparatury do ratowania. Co jednak jeśli popełniono błąd? Kto zapłaci za utratę zdrowia, za ból i cierpienie mojego dziecka, kto zajmie się nim, gdy mnie już nie będzie?

Choć nie wszyscy zachowują się tak samo, to tuszowanie takich spraw, pozostawianie poszkodowanych własnemu losowi, umywanie rąk od odpowiedzialności, stanowi niestety regułę. Jest to wyznacznikiem etyki w wykonaniu większości środowiska polskich lekarzy. Do dzisiaj nie ma odpowiedzi na moje pytania: milczy Ministerstwo Zdrowia, milczy Rada Naukowa, milczą Konsultanci, milczy Rzecznik Praw Obywatelskich. Mogę wymieniać dalej...

Los mojego dziecka to nie pojedynczy wypadek, to reguła w Polsce. Każdy chowa głowę w piasek, unika odpowiedzi. Nie można w tym przypadku odpowiedzieć: ...był słaby, bo to wcześniak. Lekarz który odbierał poród zeznał inaczej. Po to są procedury, sprzęt i aparatura, by gdy rodzi się wcześniak, móc go ratować. Dopiero wtedy gdy się je wykorzysta i się nie uda, można zwalać winy na zły los czy na chorobę.

Aplikacja zambrow.org

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Zambrow.org




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do