Reklama

MotoGóry: Armenia na biało

12/11/2013 00:00
Dziś przedostatnia część relacji z wyprawy Ernesta Jóźwika i Tomasza Sulicha na Kaukaz.

Z racji kiepskich prognoz pogodowych Ernest i Tomek postanowili uciec z Gruzji na południe, do Armenii. Z Tbilisi to niemal „rzut kamieniem”. Całkiem sprawnie im poszło na granicy, ale tuż za nią zaatakowali ich naganiacze, którzy twierdzili, że Polacy muszą wykupić obowiązkowe ubezpieczenie na motocykle. Tomek z Ernestem nie dali się jednak naciągnąć, uznając, że skoro nikt im nic nie zarzucił na granicy, to nie ma sensu wydawać pieniędzy.

Motocykliści jechali malowniczo położoną drogą wzdłuż wąwozu, w którym płynie rzeka Debed. Po drodze minęli kilka miejscowości, które przy pochmurnej pogodzie robią lekko niekomfortowe wrażenie. Sporo tam bowiem pustostanów, po fabrykach, kopalniach. Gdy zaczął zapadać zmrok, zjechali z drogi asfaltowej i szutrami podjechali trochę do góry, aby na łące rozbić namiot. Noc spędzili spokojnie. Rano, gdy jeszcze leżeli w namiocie, do ich uszu doszło delikatne stukanie w tropik. Pierwszy głowę wychylił Ernest i zobaczył … śnieg. Zielona trawa nabrała już białego koloru, a motocykle powoli zaczęły okrywać się białą pierzyną. Cykliści szybko spakowali swoje rzeczy i skierowali do głównej drogi z nadzieją, że niżej padać nie będzie. Niestety było zupełnie inaczej. Mogli jechać max 40 km/h. Po dwóch godzinach takiej tułaczki, stanęli w przydrożnym zajeździe.

- „Zdecydowanie potrzebny nam ciepły czaj, a i śniadanie by się przydało. Jesteśmy tu sami, co chwilę tylko przychodzi gospodyni. Za oknem sypie, klimat zbliżony do Bożego Narodzenia w Zakopanem.” - wspomina ten moment Tomasz Sulich - „Spędzamy tu dobre 3-4 godziny. W końcu decydujemy się na dalszą jazdę. Ubieramy na siebie wszystko co mamy i ruszamy. Po kilkudziesięciu kilometrach śnieg zamienia się w deszcz, potem ten też powoli zaczyna odpuszczać. Przejeżdżamy przez Erywań, w którym nie znajdujemy noclegu w pasującej nam cenie i szukamy skrawka ziemi na południe od miasta. Zjeżdżamy już po ciemku głęboko w pole. Rano budzi nas dźwięk ciężarówki. Wychylam się z namiotu i widzę ziła, a w nim trzech chłopaków. Pokazują, że zastawiamy im drogę na pole. Patrzę na pole a tam czeka 6 osób. W pierwszym momencie nie dociera do nas za bardzo, że mamy się zwinąć bo przeszkadzamy, zwłaszcza, że przed nami niemal na wyciągnięcie ręki, w porannym słońcu pręży się dumnie Ararat. Pierwszy raz widzimy cały szczyt, nieokryty chmurami. Góra wygląda naprawdę pięknie. Powoli zaczynamy się zbierać, bez pośpiechu, robiąc jeszcze jakieś zdjęcia. Chłopakom też jakoś to nie przeszkadza, kiedy widzą aparaty krzyczą, żeby i im zrobić zdjęcie. Po niecałej godzinie odblokowaliśmy przejazd. Nie wyobrażam sobie podobnego przebiegu takiej sytuacji gdzieś na polskim polu. Widły albo spotkanie z policją jawi mi się jako bardziej prawdopodobne.” - wspomina Tomek.

Podróżnicy skierowali się do położonego nieopodal Chor Wirap – klasztoru, jednego z najsłynniejszych w Armenii. Świątynia jest fantastycznie położona, stojąc na wzgórzu na tle potężnego Araratu, świętej góry Ormian przez zawiłości polityki leżącej od lat na terytorium Turcji. Jak to zwykle bywa z miejscami „najsłynniejszymi” Chor Wirap był przeludniony, bo zatrzymały się tam ze trzy wycieczki autobusowe. Dlatego po szybkim zwiedzaniu motocykliści ruszyli dalej, na wschód. Powoli wspinali się po wyżynie armeńskiej, widoki cieszyły ich coraz bardziej, a pogoda zaczynała im sprzyjać. Tuż za miejscowością Areni skęcili na drogę, która pięknym wąwozem poprowadziła ich do kolejnego popularnego miejsca pielgrzymkowego – klasztoru Noravank. Malowniczo położony pośród czerwonych skał XIII-wieczny klasztor słynie z dwukondygnacyjnego kościoła Matki Boskiej, do którego prowadzą wąziutkie schody. Oczywiście tu też docierają wycieczki autobusowe, a tłok zawsze psuje klimat miejsca. W tej części Armenii na małej przestrzeni znajduje się kilkanaście monastyrów, kościołów, czy twierdz. Za małą wioską Vernashen asfalt przechodzi w szutrową drogę, która dosyć szybko zaczyna wić się w górę. Motocykliści pomyśleli, że tam autobusy nie wjadą na pewno. I faktycznie - droga stawiała nawet przed mocnymi jednośladami pewne wymagania: była kamienista i mokra, a zakręty zawijały niemal w miejscu.

- „Za to wynagradza nam to górską ciszą, spokojem i pięknymi panoramami. Po jakimś czasie docieramy do ruin monastyru Spitakavor i wiemy już, że tu będzie nasz obóz. Właśnie takich miejsc szukamy, pełnych ciszy, spokoju, gdzie panuje niesamowita atmosfera niezakłócona tabunem mniej lub bardziej zainteresowanych ludzi i błyskiem setek fleszy. Rozbijamy namiot obok leżącego na zboczu góry Teksar na wysokości 2500 m n.p.m. Monasytru. To zdecydowanie jedno z takich miejsc, w których można nic nie robiąc spędzić naprawdę dużo czasu.” -wspomina Tomasz Sulich.

Ranek był dosyć mroźny. Motocykliści spróbowali piąć się jeszcze wyżej, jednak kiedy dotarli do linii śniegu i widzieli, że droga wciąż idzie do góry – odpuścili.

Kolejnym celem, jaki sobie obrali, była twierdza Smhateberd. Droga do niej jest jeszcze bardziej offroadowa niż ta, którą jechali poprzedniego dnia. Dlatego kufry i zbędny ekwipunek zostawili w hostelu w Tbilisi.

- „Z powstałej na początku V wieku twierdzy nie zostało więcej niż mur zarysowujący jej kształt. Trzeba jednak przyznać, że wybudowano ją w fantastycznym miejscu z pięknym widokiem na okolice i klasztor Tsakhatskar, ledwo widoczny w oddali nasz ich cel.” - opisuje to, co zobaczyli po dotarciu do celu, Tomasz.

Następnie postanowili pojechać nad Sewan i tam szukać kolejnego noclegu. Po drodze w poszukiwaniu ruin karawanseraju Lernantsk trafili do leżącej na uboczu, zapomnianej wioski. Był tam jednak sklep. W środku Polaków powitał sprzedawca i jego znajomy. Miejscowi byli wyraźnie zainteresowani nietypowymi gośćmi. Gdy Ernest i Tomek kupowali to, co im potrzebne, sprzedawca namawiał:

- „A może byście chcieli bimbru? (…) Ale to czacza, musicie spróbować!”

Mimo odmowy, Tomek zauważył jak żona kupca pobiegła gdzieś, aby za chwilę wrócić z pełnymi rękoma. Na ladzie postawiła trzy „stakany” i butelkę.

- „Po chwili słychać charakterystyczny dźwięk pełnego szkła obijającego się o siebie. Zgłaszamy jeszcze ostatni formalny sprzeciw: Ale jak my pojedziemy, przecież policja?” - opowiada Tomek.

Motocykliści dostali zapewnienie, że to żaden problem, a poza tym najbliższa policja jest nad Sewanem. Co więcej, sprzedawca powiedział, że nie mają tam po co jechać, bo jest zimno i pada. Lepiej jak zatrzymają się w oddalonym o kilkanaście kilometrów karawanseraju Selim, gdzie znajdzie się i miejsce na namiot i źródło wody.

- „No a wieczorem my weźmiemy wódkę i jedzenie, i do was przyjedziemy” – dodał na koniec sprzedawca.

W ten sposób Tomasz i Ernest zostali umówieni na wieczór. Wzięli więc zakupy, podarowaną butelkę czaczy (kaukaski bimber z winogron – 50-70%) i ruszyli w drogę. Namiot rozbili na pochodzącym z XIV wieku zajeździe dla karawan, leżącym na przełęczy, na wysokości 2410 m n.p.m. Tam odebrali najnowsze prognozy pogody, które nie były obiecujące.

- „Pomimo nadesłanych nam z Polski niekorzystnych prognoz ruszamy nad Sewan. Z przełęczy pniemy się jeszcze do góry aby wyjechać na rozległą równinę, gdzie jedziemy otoczeni zimowymi krajobrazami w pięknym, ale nie dającym ciepła słońcu. Sewan wygląda fantastycznie, jego głęboki morski kolor i leżące na drugim brzegu zabielone śniegiem góry cieszą oko.” - opisuje Tomasz.

Po drodze zatzymali się tylko dwa razy, przy małym kościółku i przy monastyrze Hayravank. Dalej kierowali się na Erywań. Kiedy zbliżali się do miasta, na horyzoncie zobaczyli się Ararat, czuwający nad stolicą ormiańskiego państwa. W mieście poświęcili kilka godzin na wysłanie pocztówek i ruszyli na Eczmiadzyn, zwany też ormiańskim Watykanem. Jak się okazało motocykliści minęli go kompletnie nie zainteresowani. Spojrzeli po raz ostatni na Ararat i Aragac i skierowali się ku granicy gruzińskiej. Po drodze jeszcze spędzili jeszcze jeden nocleg w krainie chaczkarów i kolejnego dnia byli już w Hostelu Opera w Tbilisi.

Tak kończy się przedostatnia część relacji z tegorocznej wyprawy. Tomek i Ernest obiecali, że w tym tygodniu doślą opis ostatnich kilometrów i zdjęcia.



Polecamy:
:: MotoGóry: Powrót do domu
:: MotoGóry: Irańska epopeja autobusowa (cz.2) i powrót na „dwa kółka”
:: MotoGóry: Droga na szczyt
:: MotoGóry: Irańska epopeja autobusowa
:: MotoGóry: Ernest i Tomasz w Kapadocji i na Suphan Dagi
:: MotoGóry: Ernest i Tomasz dotarli do Turcji
:: Wyruszyli w głąb Kaukazu
:: Wyprawa w głąb Kaukazu przełożona - wywiad z Ernestem Jóźwikiem
:: Ernest i Tomasz w Dolomitach - przygotowania do „MotoGóry” [foto]
:: To będzie przygoda! MotoGóry – Kaukaz 2013
:: Motocykl Ernesta Jóźwika na Ogólnopolskiej Wystawie w Warszawie
:: Rozmowa z Ernestem Jóźwikiem po wyprawie motocyklowej do Afryki
:: Wyprawa Wagadugu 2012 zakończona
:: Wagadugu 2012: Ernest wraca do kraju
:: Wagadugu 2012: Yves – prawdziwy przyjaciel z Burkina Faso
:: Wagadugu 2012: Ernest na komisariacie
:: Wagadugu 2012: Ernest w Burkina Faso
:: Wagadugu 2012: Ernest zostaje w Afryce sam. Marek już wraca do Polski
:: Wagadugu 2012: Do celu niedaleko
:: Wagadugu 2012: Ernest i Marek w Mauretanii
:: Wagadugu 2012: pozdrowienia z Sahary Zachodniej
:: Wagadugu 2012: Przed nimi „już tylko” Afryka
:: Wagadugu 2012. Pozdrowienia z Francji. Plan zagrożony...
:: Motocyklem do Afryki
:: Wyprawa Wagadugu_2012, czyli co w trawie piszczy
:: Pływalnia „Delfin” ma już 10 lat. Skorzystaj w weekend z tańszego pobytu i darmowych porad instruktorów [audio]
:: Wspinaczka ma szansę zaistnieć w Zambrowie
:: W Zambrowie prowadzone będą kursy wspinaczkowe dla mieszkańców i nauczycieli
:: Ruszyła „sprzedaż” pocztówek z Wagadugu 2012
:: Studniówka Wagadugu 2012
:: Samochód Google Street View w Zambrowie
:: Rowerzyści wrócili z pielgrzymki do Przemyśla [foto]
:: Z Zambrowa do Afryki na motocyklach, czyli 200% przygody

Aplikacja zambrow.org

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Zambrow.org




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do