Reklama

Ernest i Tomasz w Dolomitach - przygotowania do „MotoGóry” [foto]

30/08/2013 00:00
Marzą o tym, aby zdobyć najwyższe szczyty Kaukazu i Wyżyny Armeńskiej. Niedługo ruszają w 40-dniową podróż przez 11 państw. Aby przygotować się do fizycznego wysiłku i sprawdzić swoje możliwości, wybrali się we włoskie Dolomity. Mowa o Erneście Jóźwiku i jego koledze - Tomaszu Sulichu.

Do rozpoczęcia liczącej ponad 10 tys. km podróży na motocyklach pozostał już tylko tydzień. W celu sprawdzenia swoich sił i możliwości Ernest Jóźwik i Tomasz Sulich udali się we włoskie Dolomity.

Wyjazd miał służyć poznaniu się, sprawdzeniu jak w takich warunkach Ernest i Tomasz reagują na swoje towarzystwo, jak dogadują się będąc przez kilka dni na szlaku. Był to krótki test przed tysiącami kilometrów, jakie czekają ich już we wrześniu. Dla Tomasza była to też okazja na obycie się ze sprzętem, wysokością i pozostałymi atrakcjami wysokich gór. W Dolomitach trasy wspinaczkowe sięgają 3000 m n.p.m. Wspinaczka nie polegała tam jednak na ciężkiej walce z pionową ścianą, a na wędrowaniu przez via ferraty (poprowadzone w surowej skale, często z dużą ekspozycją, ubezpieczone drogi, na których zabezpiecza się za pomocą uprzęży i lonży). Trasy te poprowadzone są tak, aby zapewnić maksimum przyjemności i doznań z obcowania z górami.

Oto, jak wyprawę we włoskie Dolomity wspomina zambrowianin, Ernest Jóźwik:

„Trzy pełne dni pozwoliły nam utwierdzić się w przekonaniu, że damy wspólnie radę, że jesteśmy w stanie się dogadać, mamy podobne tempo marszu, potrafimy się motywować i wspierać. Oczywiście mamy tu na myśli, że damy radę w swoim towarzystwie, bo czy damy radę zdobyć wszystkie szczyty, które sobie zakładamy, nie do końca zależne jest od nas. W dużej mierze zależeć to bowiem będzie od warunków pogodowych i czasu jaki z biegiem wyprawy będzie nam pozostawał do dyspozycji.

Dolomity poza sprawdzeniem oddziaływania nas samych na siebie nawzajem, miały też pełnić rolę wyjazdu aklimatyzacyjnego. Co prawda ich wysokość nie jest aż tak znaczna, jak to będzie na kaukaskich szczytach, ale nie należy jej bagatelizować, bo i takie góry potrafią dać się we znaki. Planowaliśmy jeszcze drugi wyjazd aklimatyzacyjny w Alpy. Niestety brak czasu i możliwości finansowych pokrzyżował nam te plany. Alpejskie czterotysięczniki byłyby już właściwym przedsmakiem skonfrontowania organizmu z rozrzedzonym powietrzem i ewentualnymi problemami choroby wysokościowej, a także radzenia sobie w śniegu i na lodowcu. Teraz ta właściwa aklimatyzacja będzie musiała nastąpić w Turcji, prawdopodobnie na Suphan Dagi (4058 m n.p.m.). Marzył nam się Ararat, święta góra Ormian, i mityczne miejsca osadzenia barki Noego. Niestety, z przyczyn, o których nie chcemy się teraz rozpisywać, najpewniej będziemy musieli go odpuścić.

Wracając w Dolomity… Trzydniowy wyjazd podzieliliśmy tak, że pierwszego dnia z lekkimi plecakami ruszyliśmy spod schroniska Auronzo w kierunku przełęczy Lavaredo. Po naszej lewej stronie dumnie piętrzyła się charakterystyczna formacja Tre Cime, jeden z najbardziej rozpoznawalnych widoków w Dolomitach. Gdzieś tam w tej niemal pionowej ścianie, ledwo widoczni wisieli wspinacze z prawdziwego zdarzenia. Nam pozostało z dużym podziwem i lekką nutką zazdrości przejść obok by skierować się na ferratę prowadzącą na Monte Paterno (2746 m n.p.m.). Przed tunelem pochodzącym z czasów I Wojny Światowej zakładamy uprzęże i kaski. Zaczyna się ferrata. Jej przebieg jest bardzo malowniczy, raz idziemy wspomnianym tunelem, raz półką skalną, by nagle trafić na śnieg, który przysypał liny. Cały czas towarzyszą nam potężne Trzy Turnie, a przed nami wznosi się Monte Paterno, na którym dostrzegamy krzyż i… polską flagę. My jednak nie wchodzimy na szczyt, a kierujemy się dalej. Mijamy dawne stanowiska artyleryjskie przechodząc przez budzące pewien niepokój drewniane mostki. Mamy piękną słoneczną pogodę, która gwarantuje nam niesamowite widoki. Trasę kończymy wracając południową stroną Croda Passaporto i kierując się na parking. Teraz już tylko szukanie noclegu. Ten znajdujemy w pobliżu schroniska Lunelli.

Drugi dzień zaczynamy od wrzucenia na plecy blisko 20kg plecaków. Na Kaukazie masa naszego plecaka wyniesie około 23-26kg i każdego dnia będzie się zmniejszała wraz z ubytkiem pożywienia i wody na pierwsze dni. Wraz ze wzrostem wysokości pojawią się bowiem strumienie, a na samej górze będziemy po prostu topili śnieg. Wracając do Dolomitów - na samym początku pokonujemy blisko 400 m przewyższenia do schroniska Berti, mijając po drodze malowniczy wodospad. Dalej droga prowadzi nas urokliwą doliną, mijamy lodowate jeziorko, przy którym postanawiamy chwilę odpocząć. Od tego momentu czeka nas już tylko pięcie się w górę, ku przełęczy Santinella. Droga szybko staje się bardzo męcząca, prowadzi najpierw wąską granią, a potem piarżyskiem, na którym niemal przy każdym kroku osuwamy się wraz z całym podłożem. Maszerujemy w cieniu wspaniałego szczytu Croda Rossa (2936 m n.p.m.) .W końcu, po całodniowym marszu, docieramy do przełęczy (2717 m n.p.m.) i tu postanawiamy przenocować. Namiot rozbijamy w skalnej grocie, której okna pozwalają obserwować widoki po obu stronach przełęczy. Na wieczór toniemy w chmurach rozpalanych światłem zachodzącego słońca.

Rano chcemy spróbować sił na ferracie Strada Alpini. Nasze zmagania trwają godzinę, spora w tym zasługa dużej ilości śniegu, leżącego na szlaku. Po godzinie decydujemy się na odwrót. Dalej droga i liny są przysypane, a my nie mając raków, uprzęży, lin oraz czekanów nie chcemy ryzykować. Ponownie pniemy się na przełęcz skąd schodzimy do schroniska Lunelli (1568 m n.p.m.). Tu kończy się nasza przygoda z Dolomitami i nasz wspólny wyjazd integracyjno-aklimatyzacyjny. Pakujemy się do samochodu i wracamy do Polski.

Dolomity przywitały i ugościły nas piękną pogodą i wspaniałymi widokami. Trochę zaskoczyły sporą ilością śniegu, na który nie byliśmy do końca przygotowani. Był to pierwszy wyjazd pod szyldem MotoGór i jeśli kolejne będą tak udane, to z pewnością przywieziemy z nich dużo dobrych wspomnień i pięknych zdjęć.”

Przypominamy, że Ernest i Tomasz startują już 7 września! Relacje z wyprawy będziemy zamieszczać na Zambrowskim Portalu www.zambrow.org, który objął patronat medialny nad tą wyprawą.

Warto przypomnieć, że Ernest Jóźwik w ubiegłym roku w 54 dni, na motocyklu pokonał 21 tys. km, podczas wyprawy z Zambrowa do stolicy afrykańskiego państwa Burkina Faso – Wagadugu. Losy podróżnika można było na bieżąco śledzić m.in. na naszym Portalu.



Polecamy:
:: To będzie przygoda! MotoGóry – Kaukaz 2013
:: Motocykl Ernesta Jóźwika na Ogólnopolskiej Wystawie w Warszawie
:: Rozmowa z Ernestem Jóźwikiem po wyprawie motocyklowej do Afryki
:: Wyprawa Wagadugu 2012 zakończona
:: Wagadugu 2012: Ernest wraca do kraju
:: Wagadugu 2012: Yves – prawdziwy przyjaciel z Burkina Faso
:: Wagadugu 2012: Ernest na komisariacie
:: Wagadugu 2012: Ernest w Burkina Faso
:: Wagadugu 2012: Ernest zostaje w Afryce sam. Marek już wraca do Polski
:: Wagadugu 2012: Do celu niedaleko
:: Wagadugu 2012: Ernest i Marek w Mauretanii
:: Wagadugu 2012: pozdrowienia z Sahary Zachodniej
:: Wagadugu 2012: Przed nimi „już tylko” Afryka
:: Wagadugu 2012. Pozdrowienia z Francji. Plan zagrożony...
:: Motocyklem do Afryki
:: Wyprawa Wagadugu_2012, czyli co w trawie piszczy
:: Pływalnia „Delfin” ma już 10 lat. Skorzystaj w weekend z tańszego pobytu i darmowych porad instruktorów [audio]
:: Wspinaczka ma szansę zaistnieć w Zambrowie
:: W Zambrowie prowadzone będą kursy wspinaczkowe dla mieszkańców i nauczycieli
:: Ruszyła „sprzedaż” pocztówek z Wagadugu 2012
:: Studniówka Wagadugu 2012
:: Samochód Google Street View w Zambrowie
:: Rowerzyści wrócili z pielgrzymki do Przemyśla [foto]
:: Z Zambrowa do Afryki na motocyklach, czyli 200% przygody
l

Aplikacja zambrow.org

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Zambrow.org




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do