Jestem mieszkańcem tego miasta od co najmniej kilkunastu lat. Od jakiegoś czasu bacznie obserwuję "stałych, zagorzałych bywalców sklepów z wyrobami spirytusowymi". Nie mogę zrozumieć, co kieruje ludźmi, którzy porzucają normalny tryb życia i powoli staczają się na dno. Na pewno każdy/a z nas zna w swoim środowisku osoby, które do pewnego czasu prowadziły "normalny" tryb życia, jak większość z nas, a teraz najczęściej stoją z kolegami pod sklepem oczekując sposobności i kasy, aby tylko napić się. Niektórzy z nich czynią to w zaciszu swoich domów.I żyją tak z dnia na dzień. Niektórzy z nich są kawalerami, inni zaniedbują swoje rodziny, a jeszcze inni porzucili te rodziny, bo alkohol stał się najważniejszy. Mam swoje lata i wiem, że nie zawsze życie nas rozpieszczało lub rozpieszcza, że zapewne każdy z nich podaje inny powód takiego swojego zachowania, ale pomimo to, trudno mi to "ogarnąć". Co kieruje mężem, że zostawia żonę z dziećmi i "idzie chlać gorzałę", co kieruje ojcem, że zostawia swoje dzieci i "idzie chlać gorzałę" ? Mam świadomość tego, że nie zawsze układa nam się w związkach małżeńskich, ale jest wiele możliwości, aby to przezwyciężyć, a jeżeli już nie widzimy sensu dalszego wspólnego życia, to w ostateczności jest separacja i rozwód. Pomimo takich drastycznych dla naszych dzieci rozwiązań, apeluje do nas, mężczyzn, pamiętajmy, że rozwodzimy się z żoną, a nie z dziećmi, one dalej nas kochają i potrzebują. Pomimo tego rozstania mężczyźni, szanujmy te kobiety, chociażby za to, że są matkami naszych dzieci, szanujmy się sami, bo jeżeli my nie będziemy się szanować to i nikt nas nie poszanuje. Stojąc pod tym sklepem, osoby te są zgorszeniem dla naszych dzieci, a ponadto przynoszą wstyd swoim dzieciom i najbliższym. Czy taki, ktoś stojąc pod sklepem myśli, że szkodzi tym swojej żonie, byłej zonie? nie On szkodzi sobie i swoim najbliższym. Bardzo często widzę, jak idzie dziecko takiego "kogoś" i widząc ojca odwraca głowę udając, że go nie widzi. Czemu tak robi, bo po prostu wstydzi się. To jest najbardziej bolesne w tym wszystkim. Mężczyźni Ci zapewne myślą, że robią to na złość "swoim byłym". Od bardzo dawna widzimy pod naszymi sklepami ciągle te same osoby. Zapewne wielu z nas je zna osobiście. Ja też znam niektórych z nich. O niektórych z nich nie mogę powiedzieć, że są niemądrzy. Ludzie Ci są problemem naszego miasta. Oni są, a tak naprawdę nikt ich nie zauważa. Jadący patrol policji, pracownicy socjalni Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Centrum Pomocy Rodzinie nie interesują się nimi. Funkcjonariusze policji interweniują jedynie jak któryś z nich bezczelnie na ich oczach spożywa alkohol, a dla urzędników to tych ludzi chyba nie ma. Wydaje mi się, że w ramach swoich kompetencji ludzie Ci przeprowadzają wywiady o nich, ale żeby znalazł się ktoś, kto zechciałby porozmawiać z nimi, poznać ich problemy, spróbował wyrwać ich z tego środowiska, tego nie widać. Przeznaczamy tyle pieniędzy publicznych na rożnego rodzaju pierdoły typu, wystawa "wystawy" w CK, a brak nam ludzi z prawdziwego zdarzenia, którzy dotarliby do tych ludzi, ich rodzin, dzieci. Po prostu, okazali im zainteresowanie, pokazali, że ktoś się nimi interesuje, być może to uratowałoby kilka rodzin w tym mieście, dzieci nie trafiłyby do Domów Dziecka. I to byłoby dla mnie wartością dodaną właściwie prowadzonej polityki socjalnej w tym mieście. Przepraszam za swoją nostalgię w tym wpisie, ale pamiętajmy, iż: "nawet skromna pomoc jest zawsze lepsza od wielkiego współczucia" oraz, że "nigdy nie jesteśmy tak biedni, aby nie stać nas było na udzielenie pomocy bliźniemu". Pozdrawiam wszystkich, których rodziny dotknął podobny problem [:-)]
Odniose sie do pierwszych zdan.... takie osoby uzaleznione maja prawo hlosowania i wybierania czy to prezydenta, soltysa , radnego . Prosze sobie wyobrazic ze profesor i dwoch zuli ma wybrac demokratycznie wladze.... znam taliba co dostal sie na stolek bo alkocholem handluje.
[cytat][/cytat] Przesada, strach Ciebie zżerają, albo uzależniony jesteś od przesady i strachu i wyłącznie tym żyjesz. Polecam odwyk, samodzielny, lub grupowy, oczywiście od pomniejszania wymiarów tego, co zjawia się przed oczyma.
[cytat]Odniose sie do pierwszych zdan.... takie osoby uzaleznione maja prawo hlosowania i wybierania czy to prezydenta, soltysa , radnego . Prosze sobie wyobrazic ze profesor i dwoch zuli ma wybrac demokratycznie wladze.... znam taliba co dostal sie na stolek bo alkocholem handluje.[/cytat]
Pata czytaj proszę uważnie o czym ja piszę. Jeszcze raz przeczytałem to, co sam napisałem i nie mam pojęcia, skąd Twój wniosek, że jestem/byłem osobą uzależnioną. Nie uciekaj od problemu posądzając mnie, iż mam z tym problem. Zaręczam Ci, że nie mam. Mój wpis dotyka problemu tych osób i ich rodzin, a przede wszystkim dzieci z rodzin dotkniętych tym problemem. Po prostu mam wrażenie, że jako lokalna władza za mało robimy, aby takim ludziom pomóc wyjść z nałogu i "wrócić na łono rodziny". Wiem, że nie jest to proste, ale powiedzmy sobie szczerze, czy jest ktoś komu na tym tak naprawdę zależy? Pozostawiam Was z tym pytaniem, niech każdy powie, co o tym myśli i czy zauważa, że w tym temacie naprawdę jest coś robione.
Pozdrawiam wszystkich [:-)]
[cytat]Dobrze zrozumiałeś. Ty nas, całą resztę - poza Tobą bierzesz za uzależnioną. Pochylam się nad Twoim bólem i życzę szybkiego powrotu.[/cytat]
Daleko idąca nadinterpretacja tego co napisałem. Co prawda za kołnierz nie wylewam i raz na jakiś czas muszę się zresetować, ale, że już jestem uzależniony? Muszę pogadać z żoną na ten temat [;-P]
Nawiązując do Twojej wypowiedzi - Szymik powiem tylko tyle, że jeśli osoba uzależniona sama nie chce by mu pomóc to w żaden sposób go do niczego nie namówisz. Alkoholik/narkoman/hazardzista sam przed sobą musi przyznać że jest os. uzależnioną dopóki tego nie uczyni nic z tym nie zrobisz. Żadne rozmowy, nakłaniania, wyroki sądów ba nawet szantaże składane przez rodziny nie pomogą. Może i masz piękną wizję pomagania ludziom... Niestety nie realna.. Sądzisz, że uzależnienie to jedyny problem w polityce rodzinnej? A co z przemocą? Z wykorzystywaniem dzieci? Jak sąsiedzi mogą patrzeć, że mąż bije swoją żonę czy dzieci, nikt nie reaguje, albo z drugiej strony nadgorliwość sąsiadów. Jeden krzyk i już jest zakładana niebieska karta. Popatrz szerzej na to co dzieje się wokół Ciebie..
[cite user="Szymik" date="13.05.2014 12:43"]Pata czytaj proszę uważnie o czym ja piszę. Jeszcze raz przeczytałem to, co sam napisałem i nie mam pojęcia, skąd Twój wniosek, że jestem/byłem osobą uzależnioną. Nie uciekaj od problemu posądzając mnie, iż mam z tym problem. Zaręczam Ci, że nie mam. Mój wpis dotyka problemu tych osób i ich rodzin, a przede wszystkim dzieci z rodzin dotkniętych tym problemem. Po prostu mam wrażenie, [B]że jako lokalna władza za mało robimy[/B], aby takim ludziom pomóc wyjść z nałogu i "wrócić na łono rodziny". Wiem, że nie jest to proste, ale powiedzmy sobie szczerze, czy jest ktoś komu na tym tak naprawdę zależy? Pozostawiam Was z tym pytaniem, niech każdy powie, co o tym myśli i czy zauważa, że w tym temacie naprawdę jest coś robione.
Pozdrawiam wszystkich [:-)][/cite]
Niestety nie należę do lokalnej władzy [;-P], a napisałem tak, ponieważ w jakimś tam stopniu poczuwam się do winy, iż panuje taka społeczna znieczulica dla tych ludzi. Wiem i rozumiem, że ciężko dotrzeć do takich osób, ale też z doświadczenia życiowego wiem, że do każdego z nas, ludzi, można w jakiś sposób dotrzeć, zapewne też do tych osób. Tylko wśród ludzi odpowiadających za te obszary społeczne muszą znaleźć się ludzie o wysokiej wrażliwości społecznej.
Waterus wiem, że przepisy nie są doskonałe w tym zakresie, ale dla tego powstały i są odpowiednie urzędy do tego i tam pracują ludzie, których powinna cechować wrażliwość społeczna i chęć niesienia pomocy w podobnych do opisywanego przeze mnie, przypadkach. Jest też jeszcze jakiś nadzór nad tymi ludźmi, a nade wszystko muszą być wreszcie egzekwowane przepisy o odpowiedzialności publicznej i majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. Od dnia 17 maja 2011 r. obowiązuje ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy za rażące naruszenie prawa. Głównym celem tej ustawy jest zahamowanie i odwrócenie niekorzystnych trendów w działaniu aparatu administracyjnego, ponieważ zbyt często działa on z naruszeniem prawa. Naruszenie to wiąże się zwykle z istotnymi szkodami dla obywateli. Wiadomo, że ustawa ta nie rozwiązuje wszystkich problemów związanych z prawidłowym funkcjonowaniem administracji publicznej, a w szczególności związanych z prawidłowym rozstrzyganiem spraw administracyjnych. Ale jest i obowiązuje. Jednak jak dotychczas nie słyszałem, aby na naszym terenie ktokolwiek został pociągnięty do odpowiedzialności za swoje błędy. Żeby było jasne, nie jestem za karaniem kogokolwiek, ale uważam, że każdy powinien brać odpowiedzialność za podejmowane przez siebie decyzje, za które otrzymuje wynagrodzenie. Nie może być tak, że jedyną osobą, która ponosi konsekwencje źle podjętych decyzji jest tylko jedna strona. Podejmujący taką decyzje powinien również ponosić konsekwencje, ponieważ czasami źle wydane rozstrzygnięcia decydują o ludzkim nieszczęściu. Pozdrawiam [:-)]
Powołujesz się na ustawę o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy za rażące naruszenie prawa. Kogo chcesz pociągnąć do odpowiedzialności? Dzielnicowego, pracowników MOPS-u GOPS-u PCPR-u? i za co? Trochę nie rozumiem co ma piernik do wiatraka... Jeśli uzależniony/a przychodzi i prosi o pomoc to ona jest udzielana. Powtórzę się, osoba uzależniona musi SAMA chcieć podjąć walkę z nałogiem. Poczytaj o uzależnieniach jakie są warunki do abstynencji.. Nikt siłą jej do tego nie nakłoni.. Czy sam pomagasz innym? Wrażliwość społeczna? Sądzę, że każdemu z nas się wypala... pomagasz jednej, drugiej, trzeciej osobie..aż potem tłumy przychodzą i każdy od Ciebie coś chce... Pomożesz, coś załatwisz, a później jeszcze tylko człowiek się nasłucha, że nie takie jak chciał, że to nie to miało być, że za mało.. Z czasem ta wrażliwość zanika, "dzięki" tym ludziom, którym mówisz, że trzeba pomóc.. Nikt z nas nie ma wiecznej cierpliwości..
Dokładnie Panie Szymik. Zrzuca Pan największą winę za sytuację na lokalne władze i ośrodki pomocy. Tak naprawdę pomoc zaczyna się we własnym gronie, rodzinnym, osiedlowym. Pisze Pan, że ludzie omijają tych z problemami. Proszę dać wzór odpowiedniego zachowania i podzielić się tym na forum. Może wtedy ktoś zrozumie co może zrobić i pójdzie za Pana śladem. Władza nie jest w stanie wszystkiego załatwić.
Pozdrawiam
Panowie Waterus i Ufny, bardzo dziekuje za ciekawe posty. Rozumiem o czym piszecie, bo sam dosyc czesto sie z tym spotkalem. Po czesci nawet zgadzam sie z Wami, ale po kolei. Piszac o ustawie mialem na mysli bezmyslnie sporzadzane Niebieskie Karty oraz odbieranie dzieci rodzicom. Nie slyszalem, aby na naszym terenie nastapil taki przypadek, ale w telewizji bardzo duzo mowi sie o bezmyslnych decyzjach pracownickow opieki spolecznej, ktorzy z byle powodu potrafili odebrac rodzicom dziecko i umiescic je w rodzinie zastepczej. Wiem, ze opisywana przez nas problematyka nie jest latwa i dlatego tez wymaga od osob nia zajmujacych sie duzo madrosci zyciowej i rozwagi. Czytajac wasze posty nasuwa sie nieodparte wrazenie, ze kazdego dnia macie do czynienia z tym zjawiskiem i chyba powoli nastepuje wypalenie zawodowe. I nie ma sie czemu dziwic bo temat jest trudny i niewdzieczny. Z Waszych wpisow wynika jednak, ze taki alkoholik musi sam zrozumiec i zglosic potrzebe udzielenia pomocy. Z tym sie jednak do konca nie moge zgodzic. Ci ludzie potrzebuja tego, aby ktos im uzmyslowil, ze maja problem i jaki to jest problem. Potrzebuja czasami, aby ktos inny pierwszy wyciagnal do nich reke. I tym kims wg mnie, poza rodzina, powinni byc pracownicy socjalni, psycholodzy i inni ludzie dobrej woli. Wiem, ze mozecie myslec, iz jestem naiwny w swoim mysleniu, ale ja chce wierzyc, ze sa jeszcze na tym swiecie ludzie dobrej woli, kochajacy blizniego i bezinteresowni. Wierze w to i zgodnie z tym staram sie zyc. Pozdrawiam.
A do wladzy nie mam pretensji, zglaszam jedynie drobne uwagi dotyczace poszczegolnych obszarow naszego zycia, ktore sa jedynie przez te wladze nadzorowane. Szanuje demokratycznie wybrana wladze [:-)]
Nie trzeba pracować w opiece, ani w pokrewnym zawodzie by wziąć udział w tej dyskusji.
To nazywa się po prostu życie.. Co do zakładania niebieskich kart to faktycznie, moim zdaniem niekiedy są zakładane zbyt szybko.. Jedna sprzeczka, którą usłyszeli sąsiedzi i już niebieska karta gotowa...
Piszesz o pracownikach socjalnych, psychologach... Oni mogą nie wiedzieć o problemie, może być utajony przez niego samego bądź rodzinę... A niekiedy i sądzę, że najczęściej Ci ludzie nie dają sobie pomóc. Z mojej strony nie jest to usprawiedliwianie osób zatrudnionych w opiece, ale w ogóle spostrzeżenie. Sam zobacz, że otaczają nas różni ludzie.. Jedni są silni psychicznie i radzą sobie z problemami.. Potrafią powiedzieć "NIE", inni natomiast brną dalej w ten nałóg.. Żadne wiadro z zimną wodą nie jest w stanie pomóc. O uzależnieniach jak i innych pochodnych tego tematu to możemy się rozpisywać jak rzeka... Sądzę, że każdy kto będzie chciał pomocy otrzyma ją bezdyskusyjnie, tylko musi odważyć się zrobić pierwszy krok i trwać w swoim postanowieniu.
Wcale nie jest naiwne to, co Pan pisze Panie Szymik dopóki Pan sam żyje w ten sposób, że pomaga Pan ludziom z problemami.
W moim poście chciałem zwrócić Pana uwagę na to, że rozwiązanie problemu zaczyna się od nas samych. Zamiast patrzeć na to, co robi władza trzeba samemu zdobyć się na pomoc tym ludziom.
Skoro zna Pan osoby, które potrzebują pomocy i sądzę, że Pan im pomaga, proszę podać jakieś przykłady ze swojej strony, co może zrobić obywatel dobrego dla innego potrzebującego pomocy. Może to zainspiruje kogoś do naśladowania, dostrzeżenia potrzebujących pomocy wokół siebie i wesprze ich.
Nie poprawimy świata oglądając się na innych, zaczynajmy od siebie.
to nie są pijusy i oni nie są uzależnieni - nie są też chorzy i takze im nic nie dolega . to są prawdziwi mężczyźni , nie zważają na poniesiony ból, na zimno, na gorąco , na twarde ,mokre posłanie , na brak jedzenia , na czystość osobistą itp. potrafią sie przystosować do naszych ciężkich czasów i tyle ...
Trudno tu mówić o pomocy z mojej strony, bo jak na razie nie mam, ani środków, ani tym bardziej możliwości prawnych, aby im pomóc. Tyle, co ja mogę to zatrzymać się i chwile porozmawiać z każdym z nich. I co najważniejsze, jak na razie, jeszcze żaden z tych panów nie chciał ode mnie żadnej kaski na alkohol. Aby do nich dotrzeć trzeba rozmawiać, bo podobno Panie waterus i ufny warto ze sobą rozmawiać.[;-P]
Jestem mieszkańcem tego miasta od co najmniej kilkunastu lat. Od jakiegoś czasu bacznie obserwuję "stałych, zagorzałych bywalców sklepów z wyrobami spirytusowymi". Nie mogę zrozumieć, co kieruje ludźmi, którzy porzucają normalny tryb życia i powoli staczają się na dno. Na pewno każdy/a z nas zna w swoim środowisku osoby, które do pewnego czasu prowadziły "normalny" tryb życia, jak większość z nas, a teraz najczęściej stoją z kolegami pod sklepem oczekując sposobności i kasy, aby tylko napić się. Niektórzy z nich czynią to w zaciszu swoich domów.I żyją tak z dnia na dzień. Niektórzy z nich są kawalerami, inni zaniedbują swoje rodziny, a jeszcze inni porzucili te rodziny, bo alkohol stał się najważniejszy. Mam swoje lata i wiem, że nie zawsze życie nas rozpieszczało lub rozpieszcza, że zapewne każdy z nich podaje inny powód takiego swojego zachowania, ale pomimo to, trudno mi to "ogarnąć". Co kieruje mężem, że zostawia żonę z dziećmi i "idzie chlać gorzałę", co kieruje ojcem, że zostawia swoje dzieci i "idzie chlać gorzałę" ? Mam świadomość tego, że nie zawsze układa nam się w związkach małżeńskich, ale jest wiele możliwości, aby to przezwyciężyć, a jeżeli już nie widzimy sensu dalszego wspólnego życia, to w ostateczności jest separacja i rozwód. Pomimo takich drastycznych dla naszych dzieci rozwiązań, apeluje do nas, mężczyzn, pamiętajmy, że rozwodzimy się z żoną, a nie z dziećmi, one dalej nas kochają i potrzebują. Pomimo tego rozstania mężczyźni, szanujmy te kobiety, chociażby za to, że są matkami naszych dzieci, szanujmy się sami, bo jeżeli my nie będziemy się szanować to i nikt nas nie poszanuje. Stojąc pod tym sklepem, osoby te są zgorszeniem dla naszych dzieci, a ponadto przynoszą wstyd swoim dzieciom i najbliższym. Czy taki, ktoś stojąc pod sklepem myśli, że szkodzi tym swojej żonie, byłej zonie? nie On szkodzi sobie i swoim najbliższym. Bardzo często widzę, jak idzie dziecko takiego "kogoś" i widząc ojca odwraca głowę udając, że go nie widzi. Czemu tak robi, bo po prostu wstydzi się. To jest najbardziej bolesne w tym wszystkim. Mężczyźni Ci zapewne myślą, że robią to na złość "swoim byłym". Od bardzo dawna widzimy pod naszymi sklepami ciągle te same osoby. Zapewne wielu z nas je zna osobiście. Ja też znam niektórych z nich. O niektórych z nich nie mogę powiedzieć, że są niemądrzy. Ludzie Ci są problemem naszego miasta. Oni są, a tak naprawdę nikt ich nie zauważa. Jadący patrol policji, pracownicy socjalni Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Centrum Pomocy Rodzinie nie interesują się nimi. Funkcjonariusze policji interweniują jedynie jak któryś z nich bezczelnie na ich oczach spożywa alkohol, a dla urzędników to tych ludzi chyba nie ma. Wydaje mi się, że w ramach swoich kompetencji ludzie Ci przeprowadzają wywiady o nich, ale żeby znalazł się ktoś, kto zechciałby porozmawiać z nimi, poznać ich problemy, spróbował wyrwać ich z tego środowiska, tego nie widać. Przeznaczamy tyle pieniędzy publicznych na rożnego rodzaju pierdoły typu, wystawa "wystawy" w CK, a brak nam ludzi z prawdziwego zdarzenia, którzy dotarliby do tych ludzi, ich rodzin, dzieci. Po prostu, okazali im zainteresowanie, pokazali, że ktoś się nimi interesuje, być może to uratowałoby kilka rodzin w tym mieście, dzieci nie trafiłyby do Domów Dziecka. I to byłoby dla mnie wartością dodaną właściwie prowadzonej polityki socjalnej w tym mieście. Przepraszam za swoją nostalgię w tym wpisie, ale pamiętajmy, iż: "nawet skromna pomoc jest zawsze lepsza od wielkiego współczucia" oraz, że "nigdy nie jesteśmy tak biedni, aby nie stać nas było na udzielenie pomocy bliźniemu". Pozdrawiam wszystkich, których rodziny dotknął podobny problem [:-)]
Odniose sie do pierwszych zdan.... takie osoby uzaleznione maja prawo hlosowania i wybierania czy to prezydenta, soltysa , radnego . Prosze sobie wyobrazic ze profesor i dwoch zuli ma wybrac demokratycznie wladze.... znam taliba co dostal sie na stolek bo alkocholem handluje.
Do ostatniego zdania sie odniose... tak masz racje trzeba pomagac.
[cytat][/cytat] Przesada, strach Ciebie zżerają, albo uzależniony jesteś od przesady i strachu i wyłącznie tym żyjesz. Polecam odwyk, samodzielny, lub grupowy, oczywiście od pomniejszania wymiarów tego, co zjawia się przed oczyma.
[cytat]Odniose sie do pierwszych zdan.... takie osoby uzaleznione maja prawo hlosowania i wybierania czy to prezydenta, soltysa , radnego . Prosze sobie wyobrazic ze profesor i dwoch zuli ma wybrac demokratycznie wladze.... znam taliba co dostal sie na stolek bo alkocholem handluje.[/cytat]
Pata czytaj proszę uważnie o czym ja piszę. Jeszcze raz przeczytałem to, co sam napisałem i nie mam pojęcia, skąd Twój wniosek, że jestem/byłem osobą uzależnioną. Nie uciekaj od problemu posądzając mnie, iż mam z tym problem. Zaręczam Ci, że nie mam. Mój wpis dotyka problemu tych osób i ich rodzin, a przede wszystkim dzieci z rodzin dotkniętych tym problemem. Po prostu mam wrażenie, że jako lokalna władza za mało robimy, aby takim ludziom pomóc wyjść z nałogu i "wrócić na łono rodziny". Wiem, że nie jest to proste, ale powiedzmy sobie szczerze, czy jest ktoś komu na tym tak naprawdę zależy? Pozostawiam Was z tym pytaniem, niech każdy powie, co o tym myśli i czy zauważa, że w tym temacie naprawdę jest coś robione.
Pozdrawiam wszystkich [:-)]
Dobrze zrozumiałeś. Ty nas, całą resztę - poza Tobą bierzesz za uzależnioną. Pochylam się nad Twoim bólem i życzę szybkiego powrotu.
[cytat]Dobrze zrozumiałeś. Ty nas, całą resztę - poza Tobą bierzesz za uzależnioną. Pochylam się nad Twoim bólem i życzę szybkiego powrotu.[/cytat]
Daleko idąca nadinterpretacja tego co napisałem. Co prawda za kołnierz nie wylewam i raz na jakiś czas muszę się zresetować, ale, że już jestem uzależniony? Muszę pogadać z żoną na ten temat [;-P]
Nawiązując do Twojej wypowiedzi - Szymik powiem tylko tyle, że jeśli osoba uzależniona sama nie chce by mu pomóc to w żaden sposób go do niczego nie namówisz. Alkoholik/narkoman/hazardzista sam przed sobą musi przyznać że jest os. uzależnioną dopóki tego nie uczyni nic z tym nie zrobisz. Żadne rozmowy, nakłaniania, wyroki sądów ba nawet szantaże składane przez rodziny nie pomogą. Może i masz piękną wizję pomagania ludziom... Niestety nie realna.. Sądzisz, że uzależnienie to jedyny problem w polityce rodzinnej? A co z przemocą? Z wykorzystywaniem dzieci? Jak sąsiedzi mogą patrzeć, że mąż bije swoją żonę czy dzieci, nikt nie reaguje, albo z drugiej strony nadgorliwość sąsiadów. Jeden krzyk i już jest zakładana niebieska karta. Popatrz szerzej na to co dzieje się wokół Ciebie..
[cite user="Szymik" date="13.05.2014 12:43"]Pata czytaj proszę uważnie o czym ja piszę. Jeszcze raz przeczytałem to, co sam napisałem i nie mam pojęcia, skąd Twój wniosek, że jestem/byłem osobą uzależnioną. Nie uciekaj od problemu posądzając mnie, iż mam z tym problem. Zaręczam Ci, że nie mam. Mój wpis dotyka problemu tych osób i ich rodzin, a przede wszystkim dzieci z rodzin dotkniętych tym problemem. Po prostu mam wrażenie, [B]że jako lokalna władza za mało robimy[/B], aby takim ludziom pomóc wyjść z nałogu i "wrócić na łono rodziny". Wiem, że nie jest to proste, ale powiedzmy sobie szczerze, czy jest ktoś komu na tym tak naprawdę zależy? Pozostawiam Was z tym pytaniem, niech każdy powie, co o tym myśli i czy zauważa, że w tym temacie naprawdę jest coś robione.
Pozdrawiam wszystkich [:-)][/cite]
To Szymik też jest "lokalna władza"?
[cite user="U96" date="13.05.2014 19:01"]
To Szymik też jest "lokalna władza"?
[/cite]
Niestety nie należę do lokalnej władzy [;-P], a napisałem tak, ponieważ w jakimś tam stopniu poczuwam się do winy, iż panuje taka społeczna znieczulica dla tych ludzi. Wiem i rozumiem, że ciężko dotrzeć do takich osób, ale też z doświadczenia życiowego wiem, że do każdego z nas, ludzi, można w jakiś sposób dotrzeć, zapewne też do tych osób. Tylko wśród ludzi odpowiadających za te obszary społeczne muszą znaleźć się ludzie o wysokiej wrażliwości społecznej.
Waterus wiem, że przepisy nie są doskonałe w tym zakresie, ale dla tego powstały i są odpowiednie urzędy do tego i tam pracują ludzie, których powinna cechować wrażliwość społeczna i chęć niesienia pomocy w podobnych do opisywanego przeze mnie, przypadkach. Jest też jeszcze jakiś nadzór nad tymi ludźmi, a nade wszystko muszą być wreszcie egzekwowane przepisy o odpowiedzialności publicznej i majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. Od dnia 17 maja 2011 r. obowiązuje ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy za rażące naruszenie prawa. Głównym celem tej ustawy jest zahamowanie i odwrócenie niekorzystnych trendów w działaniu aparatu administracyjnego, ponieważ zbyt często działa on z naruszeniem prawa. Naruszenie to wiąże się zwykle z istotnymi szkodami dla obywateli. Wiadomo, że ustawa ta nie rozwiązuje wszystkich problemów związanych z prawidłowym funkcjonowaniem administracji publicznej, a w szczególności związanych z prawidłowym rozstrzyganiem spraw administracyjnych. Ale jest i obowiązuje. Jednak jak dotychczas nie słyszałem, aby na naszym terenie ktokolwiek został pociągnięty do odpowiedzialności za swoje błędy. Żeby było jasne, nie jestem za karaniem kogokolwiek, ale uważam, że każdy powinien brać odpowiedzialność za podejmowane przez siebie decyzje, za które otrzymuje wynagrodzenie. Nie może być tak, że jedyną osobą, która ponosi konsekwencje źle podjętych decyzji jest tylko jedna strona. Podejmujący taką decyzje powinien również ponosić konsekwencje, ponieważ czasami źle wydane rozstrzygnięcia decydują o ludzkim nieszczęściu. Pozdrawiam [:-)]
Powołujesz się na ustawę o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy za rażące naruszenie prawa. Kogo chcesz pociągnąć do odpowiedzialności? Dzielnicowego, pracowników MOPS-u GOPS-u PCPR-u? i za co? Trochę nie rozumiem co ma piernik do wiatraka... Jeśli uzależniony/a przychodzi i prosi o pomoc to ona jest udzielana. Powtórzę się, osoba uzależniona musi SAMA chcieć podjąć walkę z nałogiem. Poczytaj o uzależnieniach jakie są warunki do abstynencji.. Nikt siłą jej do tego nie nakłoni.. Czy sam pomagasz innym? Wrażliwość społeczna? Sądzę, że każdemu z nas się wypala... pomagasz jednej, drugiej, trzeciej osobie..aż potem tłumy przychodzą i każdy od Ciebie coś chce... Pomożesz, coś załatwisz, a później jeszcze tylko człowiek się nasłucha, że nie takie jak chciał, że to nie to miało być, że za mało.. Z czasem ta wrażliwość zanika, "dzięki" tym ludziom, którym mówisz, że trzeba pomóc.. Nikt z nas nie ma wiecznej cierpliwości..
Dokładnie Panie Szymik. Zrzuca Pan największą winę za sytuację na lokalne władze i ośrodki pomocy. Tak naprawdę pomoc zaczyna się we własnym gronie, rodzinnym, osiedlowym. Pisze Pan, że ludzie omijają tych z problemami. Proszę dać wzór odpowiedniego zachowania i podzielić się tym na forum. Może wtedy ktoś zrozumie co może zrobić i pójdzie za Pana śladem. Władza nie jest w stanie wszystkiego załatwić.
Pozdrawiam
Panowie Waterus i Ufny, bardzo dziekuje za ciekawe posty. Rozumiem o czym piszecie, bo sam dosyc czesto sie z tym spotkalem. Po czesci nawet zgadzam sie z Wami, ale po kolei. Piszac o ustawie mialem na mysli bezmyslnie sporzadzane Niebieskie Karty oraz odbieranie dzieci rodzicom. Nie slyszalem, aby na naszym terenie nastapil taki przypadek, ale w telewizji bardzo duzo mowi sie o bezmyslnych decyzjach pracownickow opieki spolecznej, ktorzy z byle powodu potrafili odebrac rodzicom dziecko i umiescic je w rodzinie zastepczej. Wiem, ze opisywana przez nas problematyka nie jest latwa i dlatego tez wymaga od osob nia zajmujacych sie duzo madrosci zyciowej i rozwagi. Czytajac wasze posty nasuwa sie nieodparte wrazenie, ze kazdego dnia macie do czynienia z tym zjawiskiem i chyba powoli nastepuje wypalenie zawodowe. I nie ma sie czemu dziwic bo temat jest trudny i niewdzieczny. Z Waszych wpisow wynika jednak, ze taki alkoholik musi sam zrozumiec i zglosic potrzebe udzielenia pomocy. Z tym sie jednak do konca nie moge zgodzic. Ci ludzie potrzebuja tego, aby ktos im uzmyslowil, ze maja problem i jaki to jest problem. Potrzebuja czasami, aby ktos inny pierwszy wyciagnal do nich reke. I tym kims wg mnie, poza rodzina, powinni byc pracownicy socjalni, psycholodzy i inni ludzie dobrej woli. Wiem, ze mozecie myslec, iz jestem naiwny w swoim mysleniu, ale ja chce wierzyc, ze sa jeszcze na tym swiecie ludzie dobrej woli, kochajacy blizniego i bezinteresowni. Wierze w to i zgodnie z tym staram sie zyc. Pozdrawiam.
A do wladzy nie mam pretensji, zglaszam jedynie drobne uwagi dotyczace poszczegolnych obszarow naszego zycia, ktore sa jedynie przez te wladze nadzorowane. Szanuje demokratycznie wybrana wladze [:-)]
Nie trzeba pracować w opiece, ani w pokrewnym zawodzie by wziąć udział w tej dyskusji.
To nazywa się po prostu życie.. Co do zakładania niebieskich kart to faktycznie, moim zdaniem niekiedy są zakładane zbyt szybko.. Jedna sprzeczka, którą usłyszeli sąsiedzi i już niebieska karta gotowa...
Piszesz o pracownikach socjalnych, psychologach... Oni mogą nie wiedzieć o problemie, może być utajony przez niego samego bądź rodzinę... A niekiedy i sądzę, że najczęściej Ci ludzie nie dają sobie pomóc. Z mojej strony nie jest to usprawiedliwianie osób zatrudnionych w opiece, ale w ogóle spostrzeżenie. Sam zobacz, że otaczają nas różni ludzie.. Jedni są silni psychicznie i radzą sobie z problemami.. Potrafią powiedzieć "NIE", inni natomiast brną dalej w ten nałóg.. Żadne wiadro z zimną wodą nie jest w stanie pomóc. O uzależnieniach jak i innych pochodnych tego tematu to możemy się rozpisywać jak rzeka... Sądzę, że każdy kto będzie chciał pomocy otrzyma ją bezdyskusyjnie, tylko musi odważyć się zrobić pierwszy krok i trwać w swoim postanowieniu.
Wcale nie jest naiwne to, co Pan pisze Panie Szymik dopóki Pan sam żyje w ten sposób, że pomaga Pan ludziom z problemami.
W moim poście chciałem zwrócić Pana uwagę na to, że rozwiązanie problemu zaczyna się od nas samych. Zamiast patrzeć na to, co robi władza trzeba samemu zdobyć się na pomoc tym ludziom.
Skoro zna Pan osoby, które potrzebują pomocy i sądzę, że Pan im pomaga, proszę podać jakieś przykłady ze swojej strony, co może zrobić obywatel dobrego dla innego potrzebującego pomocy. Może to zainspiruje kogoś do naśladowania, dostrzeżenia potrzebujących pomocy wokół siebie i wesprze ich.
Nie poprawimy świata oglądając się na innych, zaczynajmy od siebie.
to nie są pijusy i oni nie są uzależnieni - nie są też chorzy i takze im nic nie dolega . to są prawdziwi mężczyźni , nie zważają na poniesiony ból, na zimno, na gorąco , na twarde ,mokre posłanie , na brak jedzenia , na czystość osobistą itp. potrafią sie przystosować do naszych ciężkich czasów i tyle ...
Trudno tu mówić o pomocy z mojej strony, bo jak na razie nie mam, ani środków, ani tym bardziej możliwości prawnych, aby im pomóc. Tyle, co ja mogę to zatrzymać się i chwile porozmawiać z każdym z nich. I co najważniejsze, jak na razie, jeszcze żaden z tych panów nie chciał ode mnie żadnej kaski na alkohol. Aby do nich dotrzeć trzeba rozmawiać, bo podobno Panie waterus i ufny warto ze sobą rozmawiać.[;-P]