Barbara Skrzypek czyli "pani Basia", legenda i szara eminencja Nowogrodzkiej, przez niemal 30 lat szefa kancelarii Kaczyńskiego i jego prawa ręka, główny udziałowiec spółki „Srebrna”. W czasach PRL-u niemal na pewno funkcjonariuszka „bezpieki” (kontrwywiad WSI?), asystentka gen. Janiszewskiego, jednego z autorów stanu wojennego i wieloletniego szefa gabinetu politycznego gen. Jaruzelskiego. Pani Basieńka w czasach komuny była również zatrudniona w Kancelarii Tajnej oraz (na różnych stanowiskach) w gabinecie premiera i ówczesnym URM. Miała więc przez wiele lat dostęp do tajnych i poufnych pism rządowych oraz najważniejszych tajemnic państwowych, także z zakresu bezpieczeństwa państwa i obronności. To nie jest żadna wiedza tajemna, to są powszechnie znane fakty. Ci, którzy pamiętają realia PRL-u, wiedzą doskonale, że pani Basieńka, już z racji dostępu do osoby premiera, Kancelarii Tajnej oraz współpracy z „twardogłowym” komuchem gen. Janiszewskim musiała spełniać bardzo wyśrubowane kryteria jeśli chodzi o właściwą postawę ideologiczną. Musiała być wielokrotnie sprawdzana pod kontem lojalności względem władzy komunistycznej.<br 0px; padding: 0px;">A jednak już rok po upadku komuny (w 1990 r.) „pani Basia” stała się bliską współpracownicą Kaczyńskiego, a z czasem jego prawą ręką. Niewykluczone, że jako „wiano” wniosła Kaczyńskiemu dokumenty i wiedzę z czasów PRL-u, do których dostęp miało zaledwie kilkanaście osób (Kaczyński zawsze miał słabość do „haków” na innych). A potem miała z kolei dostęp do wszystkich dokumentów i tajemnic PC oraz PIS. Zapewne także tych związanych z największymi aferami lat 90. XX w. (Telegraf, reprywatyzacja „Ruchu”, Fundacja „S” itd.), w których główną rolę odgrywali obaj Kaczyńscy, Glapiński i Zalewski. Najważniejsi politycy PIS bali się jej panicznie, bo była sekretarką tylko z nazwy... Dla wyborców PIS zaś ta „komuszka” stała się niemal ikoną partii, godną szacunku i zaufania. Ci sami wyborcy PIS z entuzjazmem przyjęli PIS-owską ustawę dezubekizacyjną, która pracowników służb mundurowych PRL-u pozbawiała znacznej części emerytur. Nawet kierowców milicyjnych radiowozów, funkcjonariuszy Straży Granicznej i więziennictwa, którzy służbę rozpoczęli np. rok przed upadkiem komuny. Bo to źli ludzie byli. W przeciwieństwie do dobrej „komuszki” Barbary Skrzypek. Politycy i wyborcy PIS, tak bezlitośni dla „resortowych dzieci” w mediach i partiach opozycyjnych, nie przyjmują do wiadomości komunistycznej przeszłości prominentnych członków własnej partii. To nie jacyś krewni członków PIS byli komuchami, tylko oni sami nimi byli! Między bajki Macierewicza o zamachu można włożyć zapewnienia Kaczyńskiego, że nic nie wiedział o współpracy Kujdy z SB. Zna Kujdę od niemal 30 lat, a teczka TW SB "Ryszarda" leży w IPN od dawien dawna. I właśnie dlatego Kaczyński powierzał tej kanalii różne wysokie stanowiska, w tym także fotel Prezesa „Srebrnej”. Gdy wybuchła afera z teczką Kujdy i on sam przyznał się do współpracy z SB, został na jakiś czas schowany do wielkiej szafy z napisem "Azyl dla komuchów" w gabinecie Prezesa. Aferę szybko przykryły następne afer PIS-u i Kaczyński wypuścił Kujdę z tej szafy. Został on szefem Rady Nadzorczej Polskiej Spółki Gazownictwa. Antykomunista Kaczyński do nikogo nie ma tyle zaufania i sympatii, ile właśnie do byłych komuchów. Kaczyński doskonale wiedział również o przeszłości TW SB „Wolfganga” Przyłębskiego, a jednak wysłał go w „ambasadory” i to nie na jakieś zadupie, ale do Berlina. A Przyłębska i Pawłowicz? W czasie, gdy SB i milicja pałowały robotników w Ursusie i Radomiu, one maszerowały w czerwonych krawatach na pochodach 1-majowych jako członkinie władz komuszej SZSP. Tak więc albo ideologia PZPR tym dwóm szmatom pasowała, albo chciały po "linii partyjnej" skończyć studia i robić kariery zawodowe. Nie wiem doprawdy, co gorsze… A w połowie lat 70. członek władz wydziałowych SZSP to była szycha! Jan Pietrzak - dopieszczany przez Nowogrodzką i „kurwizję” - był zarówno członkiem ZMP, jak i PZPR. Łaniewska, deklamująca wzniosłe, patriotyczne wiersze podczas "miesiączek smoleńskich", już w czasach stalinowskich była aktywistką ZMP i donosiła do UB na kolegów ze studiów. A Piotrowicz, Karski, Czabański, Aumiller, Cioch, Łopiński (prawa ręka „Kurwskiego” na Woronicza, dziś w PKO BP)? To nie są jacyś szeregowi członkowie PIS! To są byli ministrowie rządów PIS i wysocy urzędnicy państwowi w czasach rządów PIS. Kostrzewski, jeden z najbliższych współpracowników Kaczyńskiego i długoletni skarbnik PIS, to też były komuch. A Wassermann? Czy to nie kpina, że PRL-owski prokurator, który ścigał i oskarżał członków NZS-u, stał się jednym z najważniejszych polityków rzekomo antykomunistycznego PIS i szefem służb specjalnych? To się w pale nie mieści...komu cmoktają hemoroidy pisowskie czopki.
Barbara Skrzypek czyli "pani Basia", legenda i szara eminencja Nowogrodzkiej, przez niemal 30 lat szefa kancelarii Kaczyńskiego i jego prawa ręka, główny udziałowiec spółki „Srebrna”. W czasach PRL-u niemal na pewno funkcjonariuszka „bezpieki” (kontrwywiad WSI?), asystentka gen. Janiszewskiego, jednego z autorów stanu wojennego i wieloletniego szefa gabinetu politycznego gen. Jaruzelskiego. Pani Basieńka w czasach komuny była również zatrudniona w Kancelarii Tajnej oraz (na różnych stanowiskach) w gabinecie premiera i ówczesnym URM. Miała więc przez wiele lat dostęp do tajnych i poufnych pism rządowych oraz najważniejszych tajemnic państwowych, także z zakresu bezpieczeństwa państwa i obronności. To nie jest żadna wiedza tajemna, to są powszechnie znane fakty. Ci, którzy pamiętają realia PRL-u, wiedzą doskonale, że pani Basieńka, już z racji dostępu do osoby premiera, Kancelarii Tajnej oraz współpracy z „twardogłowym” komuchem gen. Janiszewskim musiała spełniać bardzo wyśrubowane kryteria jeśli chodzi o właściwą postawę ideologiczną. Musiała być wielokrotnie sprawdzana pod kontem lojalności względem władzy komunistycznej. A jednak już rok po upadku komuny (w 1990 r.) „pani Basia” stała się bliską współpracownicą Kaczyńskiego, a z czasem jego prawą ręką. Niewykluczone, że jako „wiano” wniosła Kaczyńskiemu dokumenty i wiedzę z czasów PRL-u, do których dostęp miało zaledwie kilkanaście osób (Kaczyński zawsze miał słabość do „haków” na innych). A potem miała z kolei dostęp do wszystkich dokumentów i tajemnic PC oraz PIS. Zapewne także tych związanych z największymi aferami lat 90. XX w. (Telegraf, reprywatyzacja „Ruchu”, Fundacja „S” itd.), w których główną rolę odgrywali obaj Kaczyńscy, Glapiński i Zalewski. Najważniejsi politycy PIS bali się jej panicznie, bo była sekretarką tylko z nazwy... Dla wyborców PIS zaś ta „komuszka” stała się niemal ikoną partii, godną szacunku i zaufania. Ci sami wyborcy PIS z entuzjazmem przyjęli PIS-owską ustawę dezubekizacyjną, która pracowników służb mundurowych PRL-u pozbawiała znacznej części emerytur. Nawet kierowców milicyjnych radiowozów, funkcjonariuszy Straży Granicznej i więziennictwa, którzy służbę rozpoczęli np. rok przed upadkiem komuny. Bo to źli ludzie byli. W przeciwieństwie do dobrej „komuszki” Barbary Skrzypek. Politycy i wyborcy PIS, tak bezlitośni dla „resortowych dzieci” w mediach i partiach opozycyjnych, nie przyjmują do wiadomości komunistycznej przeszłości prominentnych członków własnej partii. To nie jacyś krewni członków PIS byli komuchami, tylko oni sami nimi byli! Między bajki Macierewicza o zamachu można włożyć zapewnienia Kaczyńskiego, że nic nie wiedział o współpracy Kujdy z SB. Zna Kujdę od niemal 30 lat, a teczka TW SB "Ryszarda" leży w IPN od dawien dawna. I właśnie dlatego Kaczyński powierzał tej kanalii różne wysokie stanowiska, w tym także fotel Prezesa „Srebrnej”. Gdy wybuchła afera z teczką Kujdy i on sam przyznał się do współpracy z SB, został na jakiś czas schowany do wielkiej szafy z napisem "Azyl dla komuchów" w gabinecie Prezesa. Aferę szybko przykryły następne afer PIS-u i Kaczyński wypuścił Kujdę z tej szafy. Został on szefem Rady Nadzorczej Polskiej Spółki Gazownictwa. Antykomunista Kaczyński do nikogo nie ma tyle zaufania i sympatii, ile właśnie do byłych komuchów. Kaczyński doskonale wiedział również o przeszłości TW SB „Wolfganga” Przyłębskiego, jednak wysłał go w „ambasadory” i to nie na jakieś zadupie, ale do Berlina. A Przyłębska i Pawłowicz? W czasie, gdy SB i milicja pałowały robotników w Ursusie i Radomiu, one maszerowały w czerwonych krawatach na pochodach 1-majowych jako członkinie władz komuszej SZSP. Tak więc albo ideologia PZPR tym dwóm szmatom pasowała, albo chciały po "linii partyjnej" skończyć studia i robić kariery zawodowe. Nie wiem doprawdy, co gorsze… A w połowie lat 70. członek władz wydziałowych SZSP to była szycha! Jan Pietrzak - dopieszczany przez Nowogrodzką i „kurwizję” - był zarówno członkiem ZMP, jak i PZPR. Łaniewska, deklamująca wzniosłe, patriotyczne wiersze podczas "miesiączek smoleńskich", już w czasach stalinowskich była aktywistką ZMP i donosiła do UB na kolegów ze studiów. A Piotrowicz, Karski, Czabański, Aumiller, Cioch, Łopiński (prawa ręka „Kurwskiego” na Woronicza, dziś w PKO BP)? To nie są jacyś szeregowi członkowie PIS! To są byli ministrowie rządów PIS i wysocy urzędnicy państwowi w czasach rządów PIS. Kostrzewski, jeden z najbliższych współpracowników Kaczyńskiego i długoletni skarbnik PIS, to też były komuch. A Wassermann? Czy to nie kpina, że PRL-owski prokurator, który ścigał i oskarżał członków NZS-u, stał się jednym z najważniejszych polityków rzekomo antykomunistycznego PIS i szefem służb specjalnych? To się w pale nie mieści...komu cmoktają hemoroidy pisowskie czopki.
Barbara Skrzypek czyli "pani Basia", legenda i szara eminencja Nowogrodzkiej, przez niemal 30 lat szefa kancelarii Kaczyńskiego i jego prawa ręka, główny udziałowiec spółki „Srebrna”. W czasach PRL-u niemal na pewno funkcjonariuszka „bezpieki” (kontrwywiad WSI?), asystentka gen. Janiszewskiego, jednego z autorów stanu wojennego i wieloletniego szefa gabinetu politycznego gen. Jaruzelskiego. Pani Basieńka w czasach komuny była również zatrudniona w Kancelarii Tajnej oraz (na różnych stanowiskach) w gabinecie premiera i ówczesnym URM. Miała więc przez wiele lat dostęp do tajnych i poufnych pism rządowych oraz najważniejszych tajemnic państwowych, także z zakresu bezpieczeństwa państwa i obronności. To nie jest żadna wiedza tajemna, to są powszechnie znane fakty. Ci, którzy pamiętają realia PRL-u, wiedzą doskonale, że pani Basieńka, już z racji dostępu do osoby premiera, Kancelarii Tajnej oraz współpracy z „twardogłowym” komuchem gen. Janiszewskim musiała spełniać bardzo wyśrubowane kryteria jeśli chodzi o właściwą postawę ideologiczną. Musiała być wielokrotnie sprawdzana pod kontem lojalności względem władzy komunistycznej.<br 0px; padding: 0px;">A jednak już rok po upadku komuny (w 1990 r.) „pani Basia” stała się bliską współpracownicą Kaczyńskiego, a z czasem jego prawą ręką. Niewykluczone, że jako „wiano” wniosła Kaczyńskiemu dokumenty i wiedzę z czasów PRL-u, do których dostęp miało zaledwie kilkanaście osób (Kaczyński zawsze miał słabość do „haków” na innych). A potem miała z kolei dostęp do wszystkich dokumentów i tajemnic PC oraz PIS. Zapewne także tych związanych z największymi aferami lat 90. XX w. (Telegraf, reprywatyzacja „Ruchu”, Fundacja „S” itd.), w których główną rolę odgrywali obaj Kaczyńscy, Glapiński i Zalewski. Najważniejsi politycy PIS bali się jej panicznie, bo była sekretarką tylko z nazwy... Dla wyborców PIS zaś ta „komuszka” stała się niemal ikoną partii, godną szacunku i zaufania. Ci sami wyborcy PIS z entuzjazmem przyjęli PIS-owską ustawę dezubekizacyjną, która pracowników służb mundurowych PRL-u pozbawiała znacznej części emerytur. Nawet kierowców milicyjnych radiowozów, funkcjonariuszy Straży Granicznej i więziennictwa, którzy służbę rozpoczęli np. rok przed upadkiem komuny. Bo to źli ludzie byli. W przeciwieństwie do dobrej „komuszki” Barbary Skrzypek. Politycy i wyborcy PIS, tak bezlitośni dla „resortowych dzieci” w mediach i partiach opozycyjnych, nie przyjmują do wiadomości komunistycznej przeszłości prominentnych członków własnej partii. To nie jacyś krewni członków PIS byli komuchami, tylko oni sami nimi byli! Między bajki Macierewicza o zamachu można włożyć zapewnienia Kaczyńskiego, że nic nie wiedział o współpracy Kujdy z SB. Zna Kujdę od niemal 30 lat, a teczka TW SB "Ryszarda" leży w IPN od dawien dawna. I właśnie dlatego Kaczyński powierzał tej kanalii różne wysokie stanowiska, w tym także fotel Prezesa „Srebrnej”. Gdy wybuchła afera z teczką Kujdy i on sam przyznał się do współpracy z SB, został na jakiś czas schowany do wielkiej szafy z napisem "Azyl dla komuchów" w gabinecie Prezesa. Aferę szybko przykryły następne afer PIS-u i Kaczyński wypuścił Kujdę z tej szafy. Został on szefem Rady Nadzorczej Polskiej Spółki Gazownictwa. Antykomunista Kaczyński do nikogo nie ma tyle zaufania i sympatii, ile właśnie do byłych komuchów. Kaczyński doskonale wiedział również o przeszłości TW SB „Wolfganga” Przyłębskiego, a jednak wysłał go w „ambasadory” i to nie na jakieś zadupie, ale do Berlina. A Przyłębska i Pawłowicz? W czasie, gdy SB i milicja pałowały robotników w Ursusie i Radomiu, one maszerowały w czerwonych krawatach na pochodach 1-majowych jako członkinie władz komuszej SZSP. Tak więc albo ideologia PZPR tym dwóm szmatom pasowała, albo chciały po "linii partyjnej" skończyć studia i robić kariery zawodowe. Nie wiem doprawdy, co gorsze… A w połowie lat 70. członek władz wydziałowych SZSP to była szycha! Jan Pietrzak - dopieszczany przez Nowogrodzką i „kurwizję” - był zarówno członkiem ZMP, jak i PZPR. Łaniewska, deklamująca wzniosłe, patriotyczne wiersze podczas "miesiączek smoleńskich", już w czasach stalinowskich była aktywistką ZMP i donosiła do UB na kolegów ze studiów. A Piotrowicz, Karski, Czabański, Aumiller, Cioch, Łopiński (prawa ręka „Kurwskiego” na Woronicza, dziś w PKO BP)? To nie są jacyś szeregowi członkowie PIS! To są byli ministrowie rządów PIS i wysocy urzędnicy państwowi w czasach rządów PIS. Kostrzewski, jeden z najbliższych współpracowników Kaczyńskiego i długoletni skarbnik PIS, to też były komuch. A Wassermann? Czy to nie kpina, że PRL-owski prokurator, który ścigał i oskarżał członków NZS-u, stał się jednym z najważniejszych polityków rzekomo antykomunistycznego PIS i szefem służb specjalnych? To się w pale nie mieści...komu cmoktają hemoroidy pisowskie czopki.
I co wy na to dawni ormowcy,potem zomowcy dziś wielcy aktywiści pisowcy.Radny powiatu z PIS gmina Szumowo zataił,że był TW o pseud.Kraft.
znowu blondasek popisał się umiejętnością wklejania wiadomości zdaje się za Sputnika od Pińskiego
znalazłeś może jakieś kłamstwa, przeinaczenia? Czy jednak nie możesz odkleić się od hemoroidów towarzyszy Piotrowiczów?
Barbara Skrzypek czyli "pani Basia", legenda i szara eminencja Nowogrodzkiej, przez niemal 30 lat szefa kancelarii Kaczyńskiego i jego prawa ręka, główny udziałowiec spółki „Srebrna”. W czasach PRL-u niemal na pewno funkcjonariuszka „bezpieki” (kontrwywiad WSI?), asystentka gen. Janiszewskiego, jednego z autorów stanu wojennego i wieloletniego szefa gabinetu politycznego gen. Jaruzelskiego. Pani Basieńka w czasach komuny była również zatrudniona w Kancelarii Tajnej oraz (na różnych stanowiskach) w gabinecie premiera i ówczesnym URM. Miała więc przez wiele lat dostęp do tajnych i poufnych pism rządowych oraz najważniejszych tajemnic państwowych, także z zakresu bezpieczeństwa państwa i obronności. To nie jest żadna wiedza tajemna, to są powszechnie znane fakty. Ci, którzy pamiętają realia PRL-u, wiedzą doskonale, że pani Basieńka, już z racji dostępu do osoby premiera, Kancelarii Tajnej oraz współpracy z „twardogłowym” komuchem gen. Janiszewskim musiała spełniać bardzo wyśrubowane kryteria jeśli chodzi o właściwą postawę ideologiczną. Musiała być wielokrotnie sprawdzana pod kontem lojalności względem władzy komunistycznej. A jednak już rok po upadku komuny (w 1990 r.) „pani Basia” stała się bliską współpracownicą Kaczyńskiego, a z czasem jego prawą ręką. Niewykluczone, że jako „wiano” wniosła Kaczyńskiemu dokumenty i wiedzę z czasów PRL-u, do których dostęp miało zaledwie kilkanaście osób (Kaczyński zawsze miał słabość do „haków” na innych). A potem miała z kolei dostęp do wszystkich dokumentów i tajemnic PC oraz PIS. Zapewne także tych związanych z największymi aferami lat 90. XX w. (Telegraf, reprywatyzacja „Ruchu”, Fundacja „S” itd.), w których główną rolę odgrywali obaj Kaczyńscy, Glapiński i Zalewski. Najważniejsi politycy PIS bali się jej panicznie, bo była sekretarką tylko z nazwy... Dla wyborców PIS zaś ta „komuszka” stała się niemal ikoną partii, godną szacunku i zaufania. Ci sami wyborcy PIS z entuzjazmem przyjęli PIS-owską ustawę dezubekizacyjną, która pracowników służb mundurowych PRL-u pozbawiała znacznej części emerytur. Nawet kierowców milicyjnych radiowozów, funkcjonariuszy Straży Granicznej i więziennictwa, którzy służbę rozpoczęli np. rok przed upadkiem komuny. Bo to źli ludzie byli. W przeciwieństwie do dobrej „komuszki” Barbary Skrzypek. Politycy i wyborcy PIS, tak bezlitośni dla „resortowych dzieci” w mediach i partiach opozycyjnych, nie przyjmują do wiadomości komunistycznej przeszłości prominentnych członków własnej partii. To nie jacyś krewni członków PIS byli komuchami, tylko oni sami nimi byli! Między bajki Macierewicza o zamachu można włożyć zapewnienia Kaczyńskiego, że nic nie wiedział o współpracy Kujdy z SB. Zna Kujdę od niemal 30 lat, a teczka TW SB "Ryszarda" leży w IPN od dawien dawna. I właśnie dlatego Kaczyński powierzał tej kanalii różne wysokie stanowiska, w tym także fotel Prezesa „Srebrnej”. Gdy wybuchła afera z teczką Kujdy i on sam przyznał się do współpracy z SB, został na jakiś czas schowany do wielkiej szafy z napisem "Azyl dla komuchów" w gabinecie Prezesa. Aferę szybko przykryły następne afer PIS-u i Kaczyński wypuścił Kujdę z tej szafy. Został on szefem Rady Nadzorczej Polskiej Spółki Gazownictwa. Antykomunista Kaczyński do nikogo nie ma tyle zaufania i sympatii, ile właśnie do byłych komuchów. Kaczyński doskonale wiedział również o przeszłości TW SB „Wolfganga” Przyłębskiego, jednak wysłał go w „ambasadory” i to nie na jakieś zadupie, ale do Berlina. A Przyłębska i Pawłowicz? W czasie, gdy SB i milicja pałowały robotników w Ursusie i Radomiu, one maszerowały w czerwonych krawatach na pochodach 1-majowych jako członkinie władz komuszej SZSP. Tak więc albo ideologia PZPR tym dwóm szmatom pasowała, albo chciały po "linii partyjnej" skończyć studia i robić kariery zawodowe. Nie wiem doprawdy, co gorsze… A w połowie lat 70. członek władz wydziałowych SZSP to była szycha! Jan Pietrzak - dopieszczany przez Nowogrodzką i „kurwizję” - był zarówno członkiem ZMP, jak i PZPR. Łaniewska, deklamująca wzniosłe, patriotyczne wiersze podczas "miesiączek smoleńskich", już w czasach stalinowskich była aktywistką ZMP i donosiła do UB na kolegów ze studiów. A Piotrowicz, Karski, Czabański, Aumiller, Cioch, Łopiński (prawa ręka „Kurwskiego” na Woronicza, dziś w PKO BP)? To nie są jacyś szeregowi członkowie PIS! To są byli ministrowie rządów PIS i wysocy urzędnicy państwowi w czasach rządów PIS. Kostrzewski, jeden z najbliższych współpracowników Kaczyńskiego i długoletni skarbnik PIS, to też były komuch. A Wassermann? Czy to nie kpina, że PRL-owski prokurator, który ścigał i oskarżał członków NZS-u, stał się jednym z najważniejszych polityków rzekomo antykomunistycznego PIS i szefem służb specjalnych? To się w pale nie mieści...komu cmoktają hemoroidy pisowskie czopki.