\"- Rafał Trzaskowski oszukuje nie tylko w sprawie LGBT (...) Jest wychowankiem PO, wyuczył się na PO. Proszę się nie dziwić, że dzisiaj rano mówi co innego, w południe co innego, wieczorem co innego. Tak już robił Grzegorz Schetyna w sprawie np. uchodźców. Rano mówi: \"absolutnie nie przyjmujemy\", po południu: \"a kto to jest uchodźca\", a wieczorem: \"przyjmujemy, bo taki jest obowiązek\". Taka jest Platforma Obywatelska. To jest cały Rafał Trzaskowski - mówił w programie Michała Rachonia #Jedziemy założyciel Federacji dla Rzeczypospolitej Marek Jakubiak.\"
Dobrze, czy zle to ujął ale dla padalca 16 latka to niewieleznaczy.
Nieoczekiwanie finanse publiczne znalazły się w głównym nurcie kampanii prezydenckiej. Nie, to nie jest dyskusja o tym, do jakiego stanu możemy się zadłużyć, żeby wyciągnąć gospodarkę z recesji, nikogo nie interesują reguły fiskalne czy progi ostrożnościowe. Debata o finansach publicznych jest taka, jak wszystkie w tej kampanii, czyli odwołuje się do emocji, a niekoniecznie rozumu, co w przypadku tak hermetycznego zagadnienia przeradza się w groteskę. Oto Rafał Trzaskowski, kandydat PO na prezydenta, wyraźnie sugeruje, że rząd ukrywa prawdę o finansach publicznych. W domyśle: jest aż tak źle, że władza woli milczeć o budżecie, bo mogłoby to zaszkodzić starającemu się o drugą kadencję prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
o drugiej stronie wcale nie jest lepiej, choć to ona w tym starciu jest uprzywilejowana. Ot, wystarczyłoby rzetelnie powiedzieć, jak jest i nikt nie miałby pretensji. Mamy bezprecedensowy kryzys, jest jasne, że deficyt i dług muszą wzrosnąć. Ale zamiast punktować przeciwnika za obietnice składane bez pokrycia, rząd postanowił rzucić prezydentowi koło ratunkowe z betonu. Bo inaczej nie da się nazwać tego, co się wyprawia w komunikacji o stanie bud żetu w ostatnich dniach. Manipulacje, których dopuszczają się w tej materii przedstawiciele rządu, bardziej pomagają kandydatowi opozycji, bo uwiarygadniają jego tezę o kombinowaniu przy stanie państwowej kasy. Trudno inaczej nazwać akcję „wzrost dochodów”, jaką przeprowadzono w ostatnich dniach.
Budżet Warszawy za prezydentury Rafała Trzaskowskiego. Innym miastom szło dużo lepiej
Od tego jak miasto zorganizuje życie ludziom i przedsiębiorcom, zależy często, czy chętnie rozliczają w nim podatki i gdzie lokują swoją działalność. Jak szło Warszawie za prezydentury Rafała Trzaskowskiego? Suma dochodów rosła, ale przedsiębiorcy więcej podatków rozliczali w innych miejscach Polski.
Rafał Trzaskowski jest nowym kandydatem Koalicji Obywatelskiej w wyborach na prezydenta Polski
Przyjrzeliśmy się dochodom miasta za jego prezydentury. Dochody z PIT rosły podobnie jak w innych samorządach. Ale już CIT poza Warszawą przyrastał dużo szybciej
Obniżki stawek PIT według szacunków miasta miały uszczuplić jego finanse. Dziura łatana jest podwyżkami. Głównie opłat za wywóz śmieci
Nowy kandydat na prezydenta Polski Rafał Trzaskowski miał okazję przez półtora roku zarządzać stolicą kraju. Na fotelu prezydenta zasiadł pod koniec listopada 2018 roku, więc danych, żeby wydać mu jakąś ocenę za ten czas, nie ma jeszcze dużo. Tym bardziej, że miasto nie zdążyło zaprezentować jeszcze wykonania budżetu za 2019 rok. Rok temu zrobiło to 16 maja.
Ale od czego są dane państwowe. Z nich widać, jak spływały pieniądze do miejskiej kasy z podatków, a więc czy sytuacja Warszawian i firm rozliczających się w mieście poprawiała się.
Jeśli chodzi o wpływy z podatków od dochodów osobistych (PIT), to w ubiegłym roku miasto otrzymało 6,3 mld zł w porównaniu do 5,7 mld zł w 2018 roku. Rok do roku to więcej o 9,8 proc. Wpływy do budżetu Warszawy stanowiły 9,65 proc. tego co z naszych wynagrodzeń pobrał w postaci PIT budżet państwa. To podobna proporcja jak rok wcześniej.
9,8 proc. wzrostu rok do roku to tylko nieco wolniej, niż odnotowały wszystkie samorządy w Polsce, gdzie dochody z PIT wzrosły o 10,4 proc. do 56,5 mld zł. Podobnie jak rok wcześniej, Warszawa zebrała aż 11,2 proc. tego, co z PIT dostały wszystkie samorządy w kraju.
A to wszystko co trzeba podkreślić, działo się w sytuacji zmniejszania przez państwo stawek podatku dochodowego i zwiększania kwoty wolnej od podatku.
Gorzej wygląda sytuacja z podatkiem dochodowym od firm (CIT). Co prawda dochody z niego spływały do kasy miasta większym strumieniem, ale gdzie indziej ten strumień był dużo bardziej wartki.
CIT o wiele szybciej rósł w innych miastach
W ubiegłym roku stolica dostała z CIT 975 mln zł, czyli o 7,6 proc. więcej niż rok wcześniej. To 2,44 proc. tego co z podatku zebrało całe państwo i 8,9 proc. tego co z CIT dostały wszystkie samorządy w Polsce. Teoretycznie to dobre wyniki, póki nie porówna się ich z innymi wielkimi miastami.
I tak, wpływy z CIT w Gdańsku wzrosły o aż 62 proc. do 140 mln zł, w Poznaniu o 16 proc. do 175 mln zł, w Krakowie o 16 proc. do 165 mln zł, a we Wrocławiu o 14 proc. do 132 mln zł. Dynamika dwu- a nawet ośmiokrotnie wyższa niż wpływów z CIT w Warszawie.
Oznaczać to może, że firmy w wymienionych miastach zaczęły sobie radzić dużo lepiej niż te w Warszawie, lub że siła przyciągania tamtych miast była większa i więcej firm tam lokowało swoją działalność.
Licząc sumę dla wszystkich samorządów w Polsce, wpływy z CIT wzrosły w 2019 roku łącznie o 12,4 proc., czyli dużo szybciej niż wpływy Warszawy w pierwszym roku urzędowania Trzaskowskiego (+7,6 proc.).
Udział Warszawy w części podatku CIT zebranego przez wszystkie samorządy spadł w 2019 roku do 8,9 proc. z 9,3 proc. rok wcześniej.
Niższy PIT to mniejsze dochody miast
Prezydent Trzaskowski negatywnie wyrażał się w ubiegłym roku o obniżkach w PIT w kontekście dochodów miasta. Przypomnijmy, że chodziło o zwolnienie z podatku dochodowego od osób fizycznych, które nie ukończyły 26. roku życia, obniżenie od 1 października 2019 r. stawki podatku dochodowego od osób fizycznych z 18 na 17 proc. oraz ponad dwukrotne podwyższenie pracowniczych kosztów uzyskania przychodów z kwoty 1.335 zł do 3.000 zł.
Miasto uwzględniło wtedy jeszcze projektowane zniesienie górnego limitu ZUS - wyższa składka ZUS obniża PIT, z którego miasto czerpie dochody. Wyliczono to na kwotę 126,6 mln zł, choć do uchwalenia zmian przez Sejm nie doszło ze względu na opór partii Gowina.
\"Łączne negatywne skutki finansowe dla m.st. Warszawy zostały wyliczone na kwotę 810,4 mln zł\" - podało nam w lutym miasto. Ta kwota uwzględnia zablokowaną przez Gowina ustawę. Została ona uwzględniona w koszcie możliwości realizacji zadań miasta w projekcie uchwały budżetowej m.st. Warszawy na 2020 r.
\"- Rafał Trzaskowski oszukuje nie tylko w sprawie LGBT (...) Jest wychowankiem PO, wyuczył się na PO. Proszę się nie dziwić, że dzisiaj rano mówi co innego, w południe co innego, wieczorem co innego. Tak już robił Grzegorz Schetyna w sprawie np. uchodźców. Rano mówi: \"absolutnie nie przyjmujemy\", po południu: \"a kto to jest uchodźca\", a wieczorem: \"przyjmujemy, bo taki jest obowiązek\". Taka jest Platforma Obywatelska. To jest cały Rafał Trzaskowski - mówił w programie Michała Rachonia #Jedziemy założyciel Federacji dla Rzeczypospolitej Marek Jakubiak.\"
Bardzo dobrze to ujął.Ale to dla kumatych i obserwujących działania PO-dalców to jest od dawna jasne i zrozumiałe.
Dobrze, czy zle to ujął ale dla padalca 16 latka to niewieleznaczy.
Nieoczekiwanie
finanse publiczne znalazły się w głównym nurcie kampanii
prezydenckiej. Nie, to nie jest dyskusja o tym, do jakiego stanu
możemy się zadłużyć, żeby wyciągnąć gospodarkę z recesji,
nikogo nie interesują reguły fiskalne czy progi ostrożnościowe.
Debata o finansach publicznych jest taka, jak wszystkie w tej
kampanii, czyli odwołuje się do emocji, a niekoniecznie rozumu, co
w przypadku tak hermetycznego zagadnienia przeradza się w groteskę.
Oto Rafał Trzaskowski, kandydat PO na prezydenta, wyraźnie
sugeruje, że rząd ukrywa prawdę o finansach publicznych. W
domyśle: jest aż tak źle, że władza woli milczeć o budżecie,
bo mogłoby to zaszkodzić starającemu się o drugą kadencję
prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
o
drugiej stronie wcale nie jest lepiej, choć to ona w tym starciu
jest uprzywilejowana. Ot, wystarczyłoby rzetelnie powiedzieć, jak
jest i nikt nie miałby pretensji. Mamy bezprecedensowy kryzys, jest
jasne, że deficyt i dług muszą wzrosnąć. Ale zamiast punktować
przeciwnika za obietnice składane bez pokrycia, rząd postanowił
rzucić prezydentowi koło ratunkowe z betonu. Bo inaczej nie da się
nazwać tego, co się wyprawia w komunikacji o stanie bud żetu w
ostatnich dniach. Manipulacje, których dopuszczają się w tej
materii przedstawiciele rządu, bardziej pomagają kandydatowi
opozycji, bo uwiarygadniają jego tezę o kombinowaniu przy stanie
państwowej kasy. Trudno inaczej nazwać akcję „wzrost dochodów”,
jaką przeprowadzono w ostatnich dniach.
A tak żądzi twój czosnkowski.\"
Budżet Warszawy za prezydentury Rafała Trzaskowskiego. Innym miastom szło
dużo lepiej
Od tego jak
miasto zorganizuje życie ludziom i przedsiębiorcom, zależy często, czy chętnie
rozliczają w nim podatki i gdzie lokują swoją działalność. Jak szło Warszawie
za prezydentury Rafała Trzaskowskiego? Suma dochodów rosła, ale przedsiębiorcy
więcej podatków rozliczali w innych miejscach Polski.
kandydatem Koalicji Obywatelskiej w wyborach na prezydenta Polski
miasta za jego prezydentury. Dochody z PIT rosły podobnie jak w innych
samorządach. Ale już CIT poza Warszawą przyrastał dużo szybciej
szacunków miasta miały uszczuplić jego finanse. Dziura łatana jest
podwyżkami. Głównie opłat za wywóz śmieci
Nowy kandydat na prezydenta Polski Rafał Trzaskowski
miał okazję przez półtora roku zarządzać stolicą kraju. Na fotelu prezydenta zasiadł
pod koniec listopada 2018 roku, więc danych, żeby wydać mu jakąś ocenę za ten
czas, nie ma jeszcze dużo. Tym bardziej, że miasto nie zdążyło zaprezentować
jeszcze wykonania budżetu za 2019 rok. Rok temu zrobiło to 16 maja.
Ale od czego
są dane państwowe. Z nich widać, jak spływały pieniądze do miejskiej kasy z
podatków, a więc czy sytuacja Warszawian i firm rozliczających się w mieście
poprawiała się.
Jeśli chodzi
o wpływy z podatków od dochodów osobistych (PIT), to w ubiegłym roku miasto
otrzymało 6,3 mld zł w porównaniu do 5,7 mld zł w 2018 roku. Rok do roku to
więcej o 9,8 proc. Wpływy do budżetu Warszawy stanowiły 9,65 proc. tego co z
naszych wynagrodzeń pobrał w postaci PIT budżet państwa. To podobna proporcja
jak rok wcześniej.
9,8 proc.
wzrostu rok do roku to tylko nieco wolniej, niż odnotowały wszystkie samorządy
w Polsce, gdzie dochody z PIT wzrosły o 10,4 proc. do 56,5 mld zł. Podobnie jak
rok wcześniej, Warszawa zebrała aż 11,2 proc. tego, co z PIT dostały wszystkie
samorządy w kraju.
A to
wszystko co trzeba podkreślić, działo się w sytuacji zmniejszania przez
państwo stawek podatku dochodowego i zwiększania kwoty wolnej od podatku.
Gorzej
wygląda sytuacja z podatkiem dochodowym od firm (CIT). Co prawda dochody z
niego spływały do kasy miasta większym strumieniem, ale gdzie indziej ten
strumień był dużo bardziej wartki.
CIT o wiele szybciej rósł w innych miastach
W ubiegłym
roku stolica dostała z CIT 975 mln zł, czyli o 7,6 proc. więcej niż rok
wcześniej. To 2,44 proc.
tego co z podatku zebrało całe państwo i 8,9 proc. tego co z CIT dostały
wszystkie samorządy w Polsce. Teoretycznie to dobre wyniki, póki nie porówna
się ich z innymi wielkimi miastami.
I tak, wpływy
z CIT w Gdańsku wzrosły o aż 62 proc. do 140 mln zł, w Poznaniu o 16 proc.
do 175 mln zł, w Krakowie o 16 proc. do 165 mln zł, a we Wrocławiu o 14 proc.
do 132 mln zł. Dynamika dwu- a nawet ośmiokrotnie wyższa niż wpływów z CIT w
Warszawie.
Oznaczać to
może, że firmy w wymienionych miastach zaczęły sobie radzić dużo lepiej niż te
w Warszawie, lub że siła przyciągania tamtych miast była większa i więcej firm
tam lokowało swoją działalność.
Licząc sumę
dla wszystkich samorządów w Polsce, wpływy z CIT wzrosły w 2019 roku łącznie
o 12,4 proc., czyli dużo szybciej niż wpływy Warszawy w pierwszym roku
urzędowania Trzaskowskiego (+7,6 proc.).
Udział
Warszawy w części podatku CIT zebranego przez wszystkie samorządy spadł w 2019
roku do 8,9 proc. z 9,3 proc. rok wcześniej.
Niższy PIT to mniejsze dochody miast
Prezydent
Trzaskowski negatywnie wyrażał się w ubiegłym roku o obniżkach w PIT w
kontekście dochodów miasta. Przypomnijmy, że chodziło o zwolnienie z podatku dochodowego od osób fizycznych, które
nie ukończyły 26. roku życia, obniżenie od 1 października 2019 r.
stawki podatku dochodowego od osób fizycznych z 18 na 17 proc. oraz ponad
dwukrotne podwyższenie pracowniczych kosztów uzyskania przychodów z kwoty 1.335
zł do 3.000 zł.
Zgodnie z
obliczeniami miasta ubytek w dochodach w skali roku miał przez to wynieść
odpowiednio: 138,1 mln zł (zerowy PIT dla młodych), 354,5 mln zł
(niższa stawka 17 proc.) i 191,3 mln zł (wyższe koszty uzyskania przychodów).
Miasto
uwzględniło wtedy jeszcze projektowane zniesienie górnego limitu ZUS - wyższa
składka ZUS obniża PIT, z którego miasto czerpie dochody. Wyliczono to na kwotę
126,6 mln zł, choć do uchwalenia zmian przez Sejm nie doszło ze względu
na opór partii Gowina.
\"Łączne
negatywne skutki finansowe dla m.st. Warszawy zostały wyliczone na kwotę 810,4
mln zł\" - podało nam w lutym miasto. Ta kwota uwzględnia zablokowaną przez
Gowina ustawę. Została ona uwzględniona w koszcie możliwości realizacji zadań
miasta w projekcie uchwały budżetowej m.st. Warszawy na 2020 r.