takie delkikatne pytanie, na calym swiecie o wszystkim sie mowi, ja mieszkam przeszlo 10 lat w londynie po polsku, jedno mam pytanie chcialbym poznac Pana partnerke.. Pan jest osoba publiczna, ciekawi mie ta Pani, Tomasz Truchel, poz z Londynu
a ijeszcze dopisze prezes spoldzilni troszke za wczasu chapna ta fuch,,,, boli mnie to , jak nie roby dostaja takie fuchy I mam wyjebane jak ktos na mnie cos powie, smiac mi sie z tego chce z perspektywy Londynu hahhaha
[B][/B][U][/U]
I JESZCZE JEDNO PAN JEST KROLEM Z POROWNIANIU Z TYM OKOLARNIKIE!!!
SZCZERZE
POCHODZE Z WOLI DOBRZE ZE DLUGOBURZ NIE JAS AZ TAK BLISKO ACZKOLWIEK W LONDYNIE TO SA BARDZO MALE ODLEGLOSCI I NIE POTRZEBA SZOFERA NA 3KM
tesknie za Wola Zambrowska, za stawem P Kaczynskiego za tama o rzece Jablonce itd I za Zambrowem oczywiscie, tylko z boku jak patrze na miescine jaka jest zambrow ostatnio wrocilem , miesiac bylem w zam ci ludzie , nazwijmi ich wlodarz zachowuja sie jak premier prezydent minister marszalek itp juz nie wspomne ze ktos zasluguje na moja uwage ze jest w jakim zarzadzie woj itd- to jest chore dalej nie bede pisal see you
[cytat]I jak jakis idiota zlikwidowa pks zambrow, czemu komu ten burak slozy? dobre fajne pytanie komu?????[/cytat] Przestań pić albo idz do psychiatry
[cite user="wojcie" date="13.02.2017 18:17"] Przestań pić albo idz do psychiatry
[/cite]Normalka,10 lat poza domem ,zapomina sie wtedy ojczystej mowy i pisania.Z tym PKS słyszał coś od znajomych.Stawy w Woli pamięta,bo lubiał i lubi pływać.Konkretnych pytań do burmistrza brak,tylko blebleble
a PKS, a nie z pekaesem, dwie rozne firmy, PKS W Zambrowie likiwiduje lub chcial zlikwidowac lub zlikwidowal to jest pan Stefek Burczymucha o lepszego trudno zucha ktory sie ubiera w mundur co moj dziad to zalozyl!!!!!
[cytat]tak siedze I mysle , niezalezny I wojcie cos takiego ja sie przedstawilem bo mam honor, kim ty jestes jeden z drugim?[/cytat] Ty jesteś Ciuchel,ja jestem Truchciel i chciałem być Twoim szwagrem.
[cytat]tak siedze I mysle , niezalezny I wojcie cos takiego ja sie przedstawilem bo mam honor, kim ty jestes jeden z drugim?[/cytat] Naucz się najpierw pisać bo czasami nie wiadomo o co Ci chodzi.
Nareszcie gość z jajami . Zadał pytanie a służba zamiast pana się wypowiada? Osoba publiczna to niech się nie wstydzi !? Robią takie przekręty w tym Zamie że głowa boli! Nocne party na basenie, budowa parkingów , obsada stanowisk, sprzedaż budynków i gruntów itp .
[cytat]Nareszcie gość z jajami . Zadał pytanie a służba zamiast pana się wypowiada? Osoba publiczna to niech się nie wstydzi !? Robią takie przekręty w tym Zamie że głowa boli! Nocne party na basenie, budowa parkingów , obsada stanowisk, sprzedaż budynków i gruntów itp . [/cytat]
osoba publiczna ? czyli kto - radny, starosta, dyrektor, prezes, minister, premier, ksiądz, ministrant, kierowca BOR, lekarz, grabarz i taksówkarz, sędzia, prokurator i adwokat, pielęgniarka i nauczycielka, pani w okienku na poczcie i ZUSie, aptece, urzędnik, sklepowa, policjant, poseł, senator, pan z pieskiem na chodniku, szef gabinetu politycznego, członek partii, kandydat do OTK, sprzątaczka, spawacz i kierowca itd. itd. każda z tych osób ? kto zdecyduje że tak albo że nie ? a może nikt nie ma prawa do prywatności ? kto i co może ją ograniczać ?
użycie słowa niech jest poleceniem
znasz taki przekręt, wiesz za co i kto jest odpowiedzialny - to donoś - chętnie się tym zajmą
a przecież można zamiast gadać - przeczytać ( warto wziąć do siebie słowa poniżej)
Utrata zdolności słuchania. Pierwszym złem nieumiejętności zachowania milczenia jest niemożliwość słuchania. Jakoś tak rzeczywiście jest, że ludzie rozgadani nie potrafią się skupić, nie potrafią usłyszeć, zauważyć, uchwycić bardzo wielu rzeczy.
Powierzchowność. Nawet jeśli jakimś cudem gaduła coś usłyszy czy dostrzeże, nie potrafi tego przyjąć i przeżyć głęboko.
Dlatego właśnie u innych to, co zasłyszeli, pozostaje, a u gadułów się rozpływa, i tak się odbija po świecie jak garnki próżne rozumu, a pełne hałasu. Ludzie gadatliwi są po prostu płytcy, męcząco powierzchowni.
Samotność. Gaduła, wcześniej czy później, staje się bardzo samotny. Jest to paradoksalna kara za wielomówstwo. Przecież słowa służą do tego, żeby budować relacje, komunikować się z innymi.
Przy innych chorobach duszy, jak chciwość, ambicja, lubieżność, można osiągnąć to, czego się pragnie, ale los gadułów jest najcięższy, bo pożądają słuchaczy, a nie mogą ich zdobyć, gdyż każdy ucieka od nich na łeb na szyję. (…) Toteż taki nie znajdzie dobrowolnych towarzyszy łoża przy stole lub namiotu w drodze czy żegludze, a jedynie przymusowych.
Straszny to widok, kiedy we wspólnocie czy rodzinie znajdą się brat, wujek, ciocia czy kuzynka, obok których nikt nie chce usiąść podczas rodzinnego obiadu, bo wie, że wstanie od stołu nie tylko zmęczony, ale i pełen wewnętrznych konfliktów oraz wyrzutów sumienia spowodowanych tym, że nie przeciwstawił się plotkom, ocenom, opiniom wypowiadanym tak szybko i z taką pewnością, że nieomal nie było można wtrącić swojej reakcji.
Zresztą gaduła na nią nie czekał – od słuchania dawno już się odzwyczaił.
Niewiarygodność i niezdolność do wiary. Kolejnym skutkiem gadulstwa jest nieuchronna utrata wiarygodności.
Ludzie gadatliwi wiary nie osiągają, a do niej dąży wszelkie słowo, którego przecież naturalnym celem jest wzbudzić w słuchających wiarę. Ale gadatliwym ludziom nikt nie wierzy, nawet, gdy mówią prawdę.
Przy tej uwadze poganina Plutarcha chciałbym się zatrzymać trochę dłużej. Gaduła nie tylko traci wiarygodność, ale również zdolność do wiary.
Utrata poczucia wartości słów ze względu na ich nadmiar skutkuje także tym, że przestajemy w nie wierzyć, nie w tym sensie nawet, iż podejrzewamy kłamstwo, ale że w ogóle przestajemy traktować słowa z uwagą, pieczołowitością, powagą. Niestety, dotyczy to również słów budujących w nas wiarę nadprzyrodzoną – słów modlitwy, Pisma Świętego, liturgii, kazań.
Myślę, że nie jest przypadkiem szczególny upadek wiary w czasach powszechnego, kulturowego gadulstwa.
Utrata kontroli nad słowami. Piątym, opłakanym skutkiem gadulstwa, jest utrata kontroli nad słowami.
„Skrzydlate słowa”, jak powiada Homer, bo i ptaka wypuściwszy raz z rąk nie łatwo jest złapać z powrotem, i słowa, które wyszło z ust, nie sposób pochwycić i opanować, gdyż leci ono bystre rozwinąwszy skrzydła.
Gaduła staje się często ofiarą swoich własnych słów. Wprowadzają one w jego życie i relacje zamęt zupełnie niezamierzony, ale zawiniony. Nieszczęściem gaduły jest śmierć pod lawiną słów, którą sam wywołał.
Grzechy języka. Wreszcie ostatni rodzaj konsekwencji gadulstwa, o którym wspomina Plutarch, prowadzi do grzechów języka w sensie ścisłym – plotek, kłamstw, oszczerstw.
Z gadulstwem łączy się nie mniejsze zło – wścibstwo. Gadatliwi bowiem lubią dużo posłyszeć, by mieć co opowiadać, a zwłaszcza uganiają się za historiami ukrywanymi i tajemnymi, i tropią je, jakby znosząc różne rupiecie na materiał dla plotki.
Gadulstwo jest rupieciarnią, w której wcześniej czy późnej zalęgną się naprawdę poważne grzechy języka. Tak jak w czystym pomieszczeniu raczej nie znajdziemy insektów i gryzoni, tak w brudnym i zagraconym mamy małą szansę, aby ich nie znaleźć. Podobnie u człowieka, który potrafi milczeć, grzechy języka będą się pojawiały sporadycznie, u gaduły zaś bardzo szybko wykwitnie cały ogród słownych kwiatów zła.
A zatem – mówmy mniej.
Kłamstwo
Gadulstwo umożliwia poważne grzechy języka, a właściwie nieuchronnie do nich prowadzi. Zacznijmy od przyjrzenia się kłamstwu. Podzielmy je dla porządku na cztery kategorie.
Do pierwszej, najpoważniejszej, należą kłamstwa, które mają osiągnąć jakiś poważny cel, a więc takie, które popełniamy w pełni świadomie, bo nieświadomie popełnić się ich nie da. Mąż, który okłamuje żonę co do godzin swojej pracy, aby ukryć romans, grzeszy oczywiście kłamstwem, choć to małżeńska niewierność a nie kłamstwo jest jego podstawowym i pierwotnym grzechem. Kłamstwo, które ma ukryć tak wielki grzech, samo również jest wielkie.
Oczywiście, duże kłamstwo może mieć nie tylko zły cel, ale i dobry – przynajmniej w naszej ocenie. Zdarza się, że rodzina okłamuje chorego co do stanu jego zdrowia, ponieważ nie chce go niepokoić. Warto jednak mieć świadomość, że każde duże kłamstwo będziemy starali się odruchowo „uświęcić” wspaniałomyślnym celem, do którego ma prowadzić. W praktyce duszpasterskiej nieraz spotykałem się z niewiernym mężem, który latami okłamywał żonę i rodzinę, bo nie chciał ich martwić.
Drugi rodzaj kłamstw to te, które służą nie tyle jakiemuś dużemu celowi, ale zwykłej wygodzie. „Jeśli to ciocia dzwoni – powiedz, proszę, że mnie nie ma”. Niby niewielka sprawa, ale dobrze ukształtowane sumienie powinno się ostrzegawczo odezwać w takiej sytuacji.
Trzeci rodzaj to zwykłe zmyślanie czy koloryzowanie. Kłamiemy, snując barwną opowieść, abyśmy sami lepiej wypadli. Tych kłamstw wstydzimy się chyba najbardziej. Gdyby wyszły na jaw wszystkie nasze oszustwa podatkowe czy wielkie kłamstwa usprawiedliwiane przez nas dobrymi celami, jakoś byśmy to znieśli. Gdyby jednak wyszły kiedyś na jaw nasze wszystkie zmyślania, ubarwiania, koloryzowania, spalilibyśmy się ze wstydu. Paradoksalnie te najmniejsze kłamstwa są chyba najbardziej wstydliwe.
Czwarty rodzaj kłamstw to nie tyle kłamstwa werbalne, co czynnościowe, czyli oszustwa – ściąganie na egzaminach, lewe zwolnienia lekarskie, zaświadczenia, opinie etc.
Oszczerstwo i obmowa
Do kolejnej kategorii grzechów języka należy to, co bezpośrednio dotyka innych ludzi, czyli obmowa i oszczerstwo.
Dla porządku umówmy się, że obmową będziemy nazywać takie mówienie o innych, które nie opiera się na fałszywych danych czy fałszywych oskarżeniach. W obmowie mamy zatem do czynienia z prawdą o danej osobie, ale taką, która nie jest chwalebna.
W oszczerstwie zaś posługujemy się kłamstwem. Zło oszczerstwa jest chyba dla nas jasne, nie będę się nim więc dłużej zajmował. Chciałbym bliżej przyjrzeć się obmowie.
Zarówno obmowa, jak i oszczerstwo odbierają naszemu bliźniemu coś, co jest naprawdę ważne – honor, dobre imię, zaufanie. Bardzo często dokonuje się to zupełnie poza świadomością zainteresowanego, zazwyczaj bezpowrotnie. Każdy, kto doświadczył, jak potężną krzywdę może wyrządzić plotka, wie, o czym mówię. Nawet jeśli ktoś się oczyści z zarzutów i dowiedzie swojej niewinności, to zawsze zostanie wokół niego przedziwna podejrzliwość wynikająca z tego, że „coś tam musiało być na rzeczy”, bo przecież „w każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy” (swoją drogą, to jedno z najgłupszych stwierdzeń, jakie słyszałem).
Jeszcze raz chciałbym cię namówić, drogi czytelniku, do pewnego eksperymentu myślowego. Powiedz, proszę, czy wiesz, jakie wyroki zapadły na przykład w głośnej sprawie akcji polskich żołnierzy w wiosce Nangar Khel? Wiesz, czy zostali uniewinnieni, czy skazani? O co właściwie byli oskarżeni? Jeśli nawet tego nie wiesz, to jakie masz skojarzenia z tą sprawą – pozytywne czy negatywne?
Przywołuję ten przykład, aby pokazać, że nie żyjemy na sali sądowej. Większość z nas przyjmuje do wiadomości oskarżenia dotyczące naszych bliźnich i ich działań. Nie mamy już czasu, możliwości i cierpliwości, aby wgłębiać się w szczegóły, czekać na wyrok etc. A nawet jeśli taki wyrok zapadnie, to przecież „kto tam wie, jak było naprawdę”.
Dlatego właśnie obmowa jest tak groźna. Oskarżenie w codziennym życiu w dziewięćdziesięciu procentach przypadków działa jak wyrok. Nie chodzi tu też wyłącznie o oskarżenia dotyczące faktów. Czasami wystarczy, że podzielimy się z kimś zbyt wylewnie naszą antypatią w stosunku do osoby, której nasz rozmówca nie zna. Nie łudźmy się: kiedy ją spotka, nie potraktuje jej w sposób neutralny. Nasza opinia będzie istotnie nań wpływała.
Istnieją tylko trzy uzasadnienia złego mówienia o innych. Można to robić:
1. aby pomóc osobie, o której się mówi;
2. aby uchronić przed potwierdzonym zagrożeniem, jakie ta osoba może stanowić dla innych;
3. aby zobiektywizować własną opinię, ale wówczas należy rozmawiać z kimś, kto jest omawianej osobie życzliwy i nie przejmie odruchowo naszego stanowiska.
Nie warto mówić o złych cechach czy uczynkach ludzkich, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Łatwiej bowiem odpokutować najcięższy grzech i otrzymać przebaczenie od Boga, niż zmienić ludzkie złe zdanie na swój temat. Jeśli przez nasze słowa ktoś – powróciwszy po spowiedzi i pokucie do łączności z Bogiem – nie będzie w stanie powrócić do jedności z ludźmi, będziemy winni zabójstwa swego brata. Śmierć cywilna, czyli trwałe pozbawienie dobrego imienia – nawet w małym wymiarze – może być czymś znacznie gorszym niż śmierć fizyczna.
Tekst o. Janusza Pydy OP, który ukazał się w miesięczniku „W drodze” 1/2016. Tytuł i lead pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.
[cite user="SebaH" date="14.02.2017 12:01"]
osoba publiczna ? czyli kto - radny, starosta, dyrektor, prezes, minister, premier, ksiądz, ministrant, kierowca BOR, lekarz, grabarz i taksówkarz, sędzia, prokurator i adwokat, pielęgniarka i nauczycielka, pani w okienku na poczcie i ZUSie, aptece, urzędnik, sklepowa, policjant, poseł, senator, pan z pieskiem na chodniku, szef gabinetu politycznego, członek partii, kandydat do OTK, sprzątaczka, spawacz i kierowca itd. itd. każda z tych osób ? kto zdecyduje że tak albo że nie ? a może nikt nie ma prawa do prywatności ? kto i co może ją ograniczać ?
użycie słowa niech jest poleceniem
znasz taki przekręt, wiesz za co i kto jest odpowiedzialny - to donoś - chętnie się tym zajmą
a przecież można zamiast gadać - przeczytać ( warto wziąć do siebie słowa poniżej)
Utrata zdolności słuchania. Pierwszym złem nieumiejętności zachowania milczenia jest niemożliwość słuchania. Jakoś tak rzeczywiście jest, że ludzie rozgadani nie potrafią się skupić, nie potrafią usłyszeć, zauważyć, uchwycić bardzo wielu rzeczy.
Powierzchowność. Nawet jeśli jakimś cudem gaduła coś usłyszy czy dostrzeże, nie potrafi tego przyjąć i przeżyć głęboko.
Dlatego właśnie u innych to, co zasłyszeli, pozostaje, a u gadułów się rozpływa, i tak się odbija po świecie jak garnki próżne rozumu, a pełne hałasu. Ludzie gadatliwi są po prostu płytcy, męcząco powierzchowni.
Samotność. Gaduła, wcześniej czy później, staje się bardzo samotny. Jest to paradoksalna kara za wielomówstwo. Przecież słowa służą do tego, żeby budować relacje, komunikować się z innymi.
Przy innych chorobach duszy, jak chciwość, ambicja, lubieżność, można osiągnąć to, czego się pragnie, ale los gadułów jest najcięższy, bo pożądają słuchaczy, a nie mogą ich zdobyć, gdyż każdy ucieka od nich na łeb na szyję. (…) Toteż taki nie znajdzie dobrowolnych towarzyszy łoża przy stole lub namiotu w drodze czy żegludze, a jedynie przymusowych.
Straszny to widok, kiedy we wspólnocie czy rodzinie znajdą się brat, wujek, ciocia czy kuzynka, obok których nikt nie chce usiąść podczas rodzinnego obiadu, bo wie, że wstanie od stołu nie tylko zmęczony, ale i pełen wewnętrznych konfliktów oraz wyrzutów sumienia spowodowanych tym, że nie przeciwstawił się plotkom, ocenom, opiniom wypowiadanym tak szybko i z taką pewnością, że nieomal nie było można wtrącić swojej reakcji.
Zresztą gaduła na nią nie czekał – od słuchania dawno już się odzwyczaił.
Niewiarygodność i niezdolność do wiary. Kolejnym skutkiem gadulstwa jest nieuchronna utrata wiarygodności.
Ludzie gadatliwi wiary nie osiągają, a do niej dąży wszelkie słowo, którego przecież naturalnym celem jest wzbudzić w słuchających wiarę. Ale gadatliwym ludziom nikt nie wierzy, nawet, gdy mówią prawdę.
Przy tej uwadze poganina Plutarcha chciałbym się zatrzymać trochę dłużej. Gaduła nie tylko traci wiarygodność, ale również zdolność do wiary.
Utrata poczucia wartości słów ze względu na ich nadmiar skutkuje także tym, że przestajemy w nie wierzyć, nie w tym sensie nawet, iż podejrzewamy kłamstwo, ale że w ogóle przestajemy traktować słowa z uwagą, pieczołowitością, powagą. Niestety, dotyczy to również słów budujących w nas wiarę nadprzyrodzoną – słów modlitwy, Pisma Świętego, liturgii, kazań.
Myślę, że nie jest przypadkiem szczególny upadek wiary w czasach powszechnego, kulturowego gadulstwa.
Utrata kontroli nad słowami. Piątym, opłakanym skutkiem gadulstwa, jest utrata kontroli nad słowami.
„Skrzydlate słowa”, jak powiada Homer, bo i ptaka wypuściwszy raz z rąk nie łatwo jest złapać z powrotem, i słowa, które wyszło z ust, nie sposób pochwycić i opanować, gdyż leci ono bystre rozwinąwszy skrzydła.
Gaduła staje się często ofiarą swoich własnych słów. Wprowadzają one w jego życie i relacje zamęt zupełnie niezamierzony, ale zawiniony. Nieszczęściem gaduły jest śmierć pod lawiną słów, którą sam wywołał.
Grzechy języka. Wreszcie ostatni rodzaj konsekwencji gadulstwa, o którym wspomina Plutarch, prowadzi do grzechów języka w sensie ścisłym – plotek, kłamstw, oszczerstw.
Z gadulstwem łączy się nie mniejsze zło – wścibstwo. Gadatliwi bowiem lubią dużo posłyszeć, by mieć co opowiadać, a zwłaszcza uganiają się za historiami ukrywanymi i tajemnymi, i tropią je, jakby znosząc różne rupiecie na materiał dla plotki.
Gadulstwo jest rupieciarnią, w której wcześniej czy późnej zalęgną się naprawdę poważne grzechy języka. Tak jak w czystym pomieszczeniu raczej nie znajdziemy insektów i gryzoni, tak w brudnym i zagraconym mamy małą szansę, aby ich nie znaleźć. Podobnie u człowieka, który potrafi milczeć, grzechy języka będą się pojawiały sporadycznie, u gaduły zaś bardzo szybko wykwitnie cały ogród słownych kwiatów zła.
A zatem – mówmy mniej.
Kłamstwo
Gadulstwo umożliwia poważne grzechy języka, a właściwie nieuchronnie do nich prowadzi. Zacznijmy od przyjrzenia się kłamstwu. Podzielmy je dla porządku na cztery kategorie.
Do pierwszej, najpoważniejszej, należą kłamstwa, które mają osiągnąć jakiś poważny cel, a więc takie, które popełniamy w pełni świadomie, bo nieświadomie popełnić się ich nie da. Mąż, który okłamuje żonę co do godzin swojej pracy, aby ukryć romans, grzeszy oczywiście kłamstwem, choć to małżeńska niewierność a nie kłamstwo jest jego podstawowym i pierwotnym grzechem. Kłamstwo, które ma ukryć tak wielki grzech, samo również jest wielkie.
Oczywiście, duże kłamstwo może mieć nie tylko zły cel, ale i dobry – przynajmniej w naszej ocenie. Zdarza się, że rodzina okłamuje chorego co do stanu jego zdrowia, ponieważ nie chce go niepokoić. Warto jednak mieć świadomość, że każde duże kłamstwo będziemy starali się odruchowo „uświęcić” wspaniałomyślnym celem, do którego ma prowadzić. W praktyce duszpasterskiej nieraz spotykałem się z niewiernym mężem, który latami okłamywał żonę i rodzinę, bo nie chciał ich martwić.
Drugi rodzaj kłamstw to te, które służą nie tyle jakiemuś dużemu celowi, ale zwykłej wygodzie. „Jeśli to ciocia dzwoni – powiedz, proszę, że mnie nie ma”. Niby niewielka sprawa, ale dobrze ukształtowane sumienie powinno się ostrzegawczo odezwać w takiej sytuacji.
Trzeci rodzaj to zwykłe zmyślanie czy koloryzowanie. Kłamiemy, snując barwną opowieść, abyśmy sami lepiej wypadli. Tych kłamstw wstydzimy się chyba najbardziej. Gdyby wyszły na jaw wszystkie nasze oszustwa podatkowe czy wielkie kłamstwa usprawiedliwiane przez nas dobrymi celami, jakoś byśmy to znieśli. Gdyby jednak wyszły kiedyś na jaw nasze wszystkie zmyślania, ubarwiania, koloryzowania, spalilibyśmy się ze wstydu. Paradoksalnie te najmniejsze kłamstwa są chyba najbardziej wstydliwe.
Czwarty rodzaj kłamstw to nie tyle kłamstwa werbalne, co czynnościowe, czyli oszustwa – ściąganie na egzaminach, lewe zwolnienia lekarskie, zaświadczenia, opinie etc.
Oszczerstwo i obmowa
Do kolejnej kategorii grzechów języka należy to, co bezpośrednio dotyka innych ludzi, czyli obmowa i oszczerstwo.
Dla porządku umówmy się, że obmową będziemy nazywać takie mówienie o innych, które nie opiera się na fałszywych danych czy fałszywych oskarżeniach. W obmowie mamy zatem do czynienia z prawdą o danej osobie, ale taką, która nie jest chwalebna.
W oszczerstwie zaś posługujemy się kłamstwem. Zło oszczerstwa jest chyba dla nas jasne, nie będę się nim więc dłużej zajmował. Chciałbym bliżej przyjrzeć się obmowie.
Zarówno obmowa, jak i oszczerstwo odbierają naszemu bliźniemu coś, co jest naprawdę ważne – honor, dobre imię, zaufanie. Bardzo często dokonuje się to zupełnie poza świadomością zainteresowanego, zazwyczaj bezpowrotnie. Każdy, kto doświadczył, jak potężną krzywdę może wyrządzić plotka, wie, o czym mówię. Nawet jeśli ktoś się oczyści z zarzutów i dowiedzie swojej niewinności, to zawsze zostanie wokół niego przedziwna podejrzliwość wynikająca z tego, że „coś tam musiało być na rzeczy”, bo przecież „w każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy” (swoją drogą, to jedno z najgłupszych stwierdzeń, jakie słyszałem).
Jeszcze raz chciałbym cię namówić, drogi czytelniku, do pewnego eksperymentu myślowego. Powiedz, proszę, czy wiesz, jakie wyroki zapadły na przykład w głośnej sprawie akcji polskich żołnierzy w wiosce Nangar Khel? Wiesz, czy zostali uniewinnieni, czy skazani? O co właściwie byli oskarżeni? Jeśli nawet tego nie wiesz, to jakie masz skojarzenia z tą sprawą – pozytywne czy negatywne?
Przywołuję ten przykład, aby pokazać, że nie żyjemy na sali sądowej. Większość z nas przyjmuje do wiadomości oskarżenia dotyczące naszych bliźnich i ich działań. Nie mamy już czasu, możliwości i cierpliwości, aby wgłębiać się w szczegóły, czekać na wyrok etc. A nawet jeśli taki wyrok zapadnie, to przecież „kto tam wie, jak było naprawdę”.
Dlatego właśnie obmowa jest tak groźna. Oskarżenie w codziennym życiu w dziewięćdziesięciu procentach przypadków działa jak wyrok. Nie chodzi tu też wyłącznie o oskarżenia dotyczące faktów. Czasami wystarczy, że podzielimy się z kimś zbyt wylewnie naszą antypatią w stosunku do osoby, której nasz rozmówca nie zna. Nie łudźmy się: kiedy ją spotka, nie potraktuje jej w sposób neutralny. Nasza opinia będzie istotnie nań wpływała.
Istnieją tylko trzy uzasadnienia złego mówienia o innych. Można to robić:
1. aby pomóc osobie, o której się mówi;
2. aby uchronić przed potwierdzonym zagrożeniem, jakie ta osoba może stanowić dla innych;
3. aby zobiektywizować własną opinię, ale wówczas należy rozmawiać z kimś, kto jest omawianej osobie życzliwy i nie przejmie odruchowo naszego stanowiska.
Nie warto mówić o złych cechach czy uczynkach ludzkich, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Łatwiej bowiem odpokutować najcięższy grzech i otrzymać przebaczenie od Boga, niż zmienić ludzkie złe zdanie na swój temat. Jeśli przez nasze słowa ktoś – powróciwszy po spowiedzi i pokucie do łączności z Bogiem – nie będzie w stanie powrócić do jedności z ludźmi, będziemy winni zabójstwa swego brata. Śmierć cywilna, czyli trwałe pozbawienie dobrego imienia – nawet w małym wymiarze – może być czymś znacznie gorszym niż śmierć fizyczna."
Tekst o. Janusza Pydy OP, który ukazał się w miesięczniku „W drodze” 1/2016. Tytuł i lead pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.
[cite user="SebaH" date="14.02.2017 12:01"]
osoba publiczna ? czyli kto - radny, starosta, dyrektor, prezes, minister, premier, ksiądz, ministrant, kierowca BOR, lekarz, grabarz i taksówkarz, sędzia, prokurator i adwokat, pielęgniarka i nauczycielka, pani w okienku na poczcie i ZUSie, aptece, urzędnik, sklepowa, policjant, poseł, senator, pan z pieskiem na chodniku, szef gabinetu politycznego, członek partii, kandydat do OTK, sprzątaczka, spawacz i kierowca itd. itd. każda z tych o
Tekst o. Janusza Pydy OP, który ukazał się w miesięczniku „W drodze” 1/2016. Tytuł i lead pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.
[/cite]
Ogarnij się. Jak chcesz się wypowiadać na forum, to zamieść tekst w miarę krótki i strawny dla innych internautów. To nie miejsce na prawienie kazań. Podałeś link i wystarczy. Jeżeli ktoś zechce poznać cały tekst, to tam zajrzy. Przecież takiej dłużyzny jak ta i tak nikt nie nie przeczyta, więc Twoją wypowiedź należy zakwalifikować jako zaśmiecanie forum.
[cite user="SebaH" date="14.02.2017 12:01"]
osoba publiczna ? czyli kto - radny, starosta, dyrektor, prezes, minister, premier, ksiądz, ministrant, kierowca BOR, lekarz, grabarz i taksówkarz, sędzia, prokurator i adwokat, pielęgniarka i nauczycielka, pani w okienku na poczcie i ZUSie, aptece, urzędnik, sklepowa, policjant, poseł, senator, pan z pieskiem na chodniku, szef gabinetu politycznego, członek partii, kandydat do OTK, sprzątaczka, spawacz i kierowca itd. itd. każda z tych osób ? kto zdecyduje że tak albo że nie ? a może nikt nie ma prawa do prywatności ? kto i co może ją ograniczać ?
użycie słowa niech jest poleceniem
znasz taki przekręt, wiesz za co i kto jest odpowiedzialny - to donoś - chętnie się tym zajmą
a przecież można zamiast gadać - przeczytać ( warto wziąć do siebie słowa poniżej)
Utrata zdolności słuchania. Pierwszym złem nieumiejętności zachowania milczenia jest niemożliwość słuchania. Jakoś tak rzeczywiście jest, że ludzie rozgadani nie potrafią się skupić, nie potrafią usłyszeć, zauważyć, uchwycić bardzo wielu rzeczy.
Powierzchowność. Nawet jeśli jakimś cudem gaduła coś usłyszy czy dostrzeże, nie potrafi tego przyjąć i przeżyć głęboko.
Dlatego właśnie u innych to, co zasłyszeli, pozostaje, a u gadułów się rozpływa, i tak się odbija po świecie jak garnki próżne rozumu, a pełne hałasu. Ludzie gadatliwi są po prostu płytcy, męcząco powierzchowni.
Samotność. Gaduła, wcześniej czy później, staje się bardzo samotny. Jest to paradoksalna kara za wielomówstwo. Przecież słowa służą do tego, żeby budować relacje, komunikować się z innymi.
Przy innych chorobach duszy, jak chciwość, ambicja, lubieżność, można osiągnąć to, czego się pragnie, ale los gadułów jest najcięższy, bo pożądają słuchaczy, a nie mogą ich zdobyć, gdyż każdy ucieka od nich na łeb na szyję. (…) Toteż taki nie znajdzie dobrowolnych towarzyszy łoża przy stole lub namiotu w drodze czy żegludze, a jedynie przymusowych.
Straszny to widok, kiedy we wspólnocie czy rodzinie znajdą się brat, wujek, ciocia czy kuzynka, obok których nikt nie chce usiąść podczas rodzinnego obiadu, bo wie, że wstanie od stołu nie tylko zmęczony, ale i pełen wewnętrznych konfliktów oraz wyrzutów sumienia spowodowanych tym, że nie przeciwstawił się plotkom, ocenom, opiniom wypowiadanym tak szybko i z taką pewnością, że nieomal nie było można wtrącić swojej reakcji.
Zresztą gaduła na nią nie czekał – od słuchania dawno już się odzwyczaił.
Niewiarygodność i niezdolność do wiary. Kolejnym skutkiem gadulstwa jest nieuchronna utrata wiarygodności.
Ludzie gadatliwi wiary nie osiągają, a do niej dąży wszelkie słowo, którego przecież naturalnym celem jest wzbudzić w słuchających wiarę. Ale gadatliwym ludziom nikt nie wierzy, nawet, gdy mówią prawdę.
Przy tej uwadze poganina Plutarcha chciałbym się zatrzymać trochę dłużej. Gaduła nie tylko traci wiarygodność, ale również zdolność do wiary.
Utrata poczucia wartości słów ze względu na ich nadmiar skutkuje także tym, że przestajemy w nie wierzyć, nie w tym sensie nawet, iż podejrzewamy kłamstwo, ale że w ogóle przestajemy traktować słowa z uwagą, pieczołowitością, powagą. Niestety, dotyczy to również słów budujących w nas wiarę nadprzyrodzoną – słów modlitwy, Pisma Świętego, liturgii, kazań.
Myślę, że nie jest przypadkiem szczególny upadek wiary w czasach powszechnego, kulturowego gadulstwa.
Utrata kontroli nad słowami. Piątym, opłakanym skutkiem gadulstwa, jest utrata kontroli nad słowami.
„Skrzydlate słowa”, jak powiada Homer, bo i ptaka wypuściwszy raz z rąk nie łatwo jest złapać z powrotem, i słowa, które wyszło z ust, nie sposób pochwycić i opanować, gdyż leci ono bystre rozwinąwszy skrzydła.
Gaduła staje się często ofiarą swoich własnych słów. Wprowadzają one w jego życie i relacje zamęt zupełnie niezamierzony, ale zawiniony. Nieszczęściem gaduły jest śmierć pod lawiną słów, którą sam wywołał.
Grzechy języka. Wreszcie ostatni rodzaj konsekwencji gadulstwa, o którym wspomina Plutarch, prowadzi do grzechów języka w sensie ścisłym – plotek, kłamstw, oszczerstw.
Z gadulstwem łączy się nie mniejsze zło – wścibstwo. Gadatliwi bowiem lubią dużo posłyszeć, by mieć co opowiadać, a zwłaszcza uganiają się za historiami ukrywanymi i tajemnymi, i tropią je, jakby znosząc różne rupiecie na materiał dla plotki.
Gadulstwo jest rupieciarnią, w której wcześniej czy późnej zalęgną się naprawdę poważne grzechy języka. Tak jak w czystym pomieszczeniu raczej nie znajdziemy insektów i gryzoni, tak w brudnym i zagraconym mamy małą szansę, aby ich nie znaleźć. Podobnie u człowieka, który potrafi milczeć, grzechy języka będą się pojawiały sporadycznie, u gaduły zaś bardzo szybko wykwitnie cały ogród słownych kwiatów zła.
A zatem – mówmy mniej.
Kłamstwo
Gadulstwo umożliwia poważne grzechy języka, a właściwie nieuchronnie do nich prowadzi. Zacznijmy od przyjrzenia się kłamstwu. Podzielmy je dla porządku na cztery kategorie.
Do pierwszej, najpoważniejszej, należą kłamstwa, które mają osiągnąć jakiś poważny cel, a więc takie, które popełniamy w pełni świadomie, bo nieświadomie popełnić się ich nie da. Mąż, który okłamuje żonę co do godzin swojej pracy, aby ukryć romans, grzeszy oczywiście kłamstwem, choć to małżeńska niewierność a nie kłamstwo jest jego podstawowym i pierwotnym grzechem. Kłamstwo, które ma ukryć tak wielki grzech, samo również jest wielkie.
Oczywiście, duże kłamstwo może mieć nie tylko zły cel, ale i dobry – przynajmniej w naszej ocenie. Zdarza się, że rodzina okłamuje chorego co do stanu jego zdrowia, ponieważ nie chce go niepokoić. Warto jednak mieć świadomość, że każde duże kłamstwo będziemy starali się odruchowo „uświęcić” wspaniałomyślnym celem, do którego ma prowadzić. W praktyce duszpasterskiej nieraz spotykałem się z niewiernym mężem, który latami okłamywał żonę i rodzinę, bo nie chciał ich martwić.
Drugi rodzaj kłamstw to te, które służą nie tyle jakiemuś dużemu celowi, ale zwykłej wygodzie. „Jeśli to ciocia dzwoni – powiedz, proszę, że mnie nie ma”. Niby niewielka sprawa, ale dobrze ukształtowane sumienie powinno się ostrzegawczo odezwać w takiej sytuacji.
Trzeci rodzaj to zwykłe zmyślanie czy koloryzowanie. Kłamiemy, snując barwną opowieść, abyśmy sami lepiej wypadli. Tych kłamstw wstydzimy się chyba najbardziej. Gdyby wyszły na jaw wszystkie nasze oszustwa podatkowe czy wielkie kłamstwa usprawiedliwiane przez nas dobrymi celami, jakoś byśmy to znieśli. Gdyby jednak wyszły kiedyś na jaw nasze wszystkie zmyślania, ubarwiania, koloryzowania, spalilibyśmy się ze wstydu. Paradoksalnie te najmniejsze kłamstwa są chyba najbardziej wstydliwe.
Czwarty rodzaj kłamstw to nie tyle kłamstwa werbalne, co czynnościowe, czyli oszustwa – ściąganie na egzaminach, lewe zwolnienia lekarskie, zaświadczenia, opinie etc.
Oszczerstwo i obmowa
Do kolejnej kategorii grzechów języka należy to, co bezpośrednio dotyka innych ludzi, czyli obmowa i oszczerstwo.
Dla porządku umówmy się, że obmową będziemy nazywać takie mówienie o innych, które nie opiera się na fałszywych danych czy fałszywych oskarżeniach. W obmowie mamy zatem do czynienia z prawdą o danej osobie, ale taką, która nie jest chwalebna.
W oszczerstwie zaś posługujemy się kłamstwem. Zło oszczerstwa jest chyba dla nas jasne, nie będę się nim więc dłużej zajmował. Chciałbym bliżej przyjrzeć się obmowie.
Zarówno obmowa, jak i oszczerstwo odbierają naszemu bliźniemu coś, co jest naprawdę ważne – honor, dobre imię, zaufanie. Bardzo często dokonuje się to zupełnie poza świadomością zainteresowanego, zazwyczaj bezpowrotnie. Każdy, kto doświadczył, jak potężną krzywdę może wyrządzić plotka, wie, o czym mówię. Nawet jeśli ktoś się oczyści z zarzutów i dowiedzie swojej niewinności, to zawsze zostanie wokół niego przedziwna podejrzliwość wynikająca z tego, że „coś tam musiało być na rzeczy”, bo przecież „w każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy” (swoją drogą, to jedno z najgłupszych stwierdzeń, jakie słyszałem).
Jeszcze raz chciałbym cię namówić, drogi czytelniku, do pewnego eksperymentu myślowego. Powiedz, proszę, czy wiesz, jakie wyroki zapadły na przykład w głośnej sprawie akcji polskich żołnierzy w wiosce Nangar Khel? Wiesz, czy zostali uniewinnieni, czy skazani? O co właściwie byli oskarżeni? Jeśli nawet tego nie wiesz, to jakie masz skojarzenia z tą sprawą – pozytywne czy negatywne?
Przywołuję ten przykład, aby pokazać, że nie żyjemy na sali sądowej. Większość z nas przyjmuje do wiadomości oskarżenia dotyczące naszych bliźnich i ich działań. Nie mamy już czasu, możliwości i cierpliwości, aby wgłębiać się w szczegóły, czekać na wyrok etc. A nawet jeśli taki wyrok zapadnie, to przecież „kto tam wie, jak było naprawdę”.
Dlatego właśnie obmowa jest tak groźna. Oskarżenie w codziennym życiu w dziewięćdziesięciu procentach przypadków działa jak wyrok. Nie chodzi tu też wyłącznie o oskarżenia dotyczące faktów. Czasami wystarczy, że podzielimy się z kimś zbyt wylewnie naszą antypatią w stosunku do osoby, której nasz rozmówca nie zna. Nie łudźmy się: kiedy ją spotka, nie potraktuje jej w sposób neutralny. Nasza opinia będzie istotnie nań wpływała.
Istnieją tylko trzy uzasadnienia złego mówienia o innych. Można to robić:
1. aby pomóc osobie, o której się mówi;
2. aby uchronić przed potwierdzonym zagrożeniem, jakie ta osoba może stanowić dla innych;
3. aby zobiektywizować własną opinię, ale wówczas należy rozmawiać z kimś, kto jest omawianej osobie życzliwy i nie przejmie odruchowo naszego stanowiska.
Nie warto mówić o złych cechach czy uczynkach ludzkich, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Łatwiej bowiem odpokutować najcięższy grzech i otrzymać przebaczenie od Boga, niż zmienić ludzkie złe zdanie na swój temat. Jeśli przez nasze słowa ktoś – powróciwszy po spowiedzi i pokucie do łączności z Bogiem – nie będzie w stanie powrócić do jedności z ludźmi, będziemy winni zabójstwa swego brata. Śmierć cywilna, czyli trwałe pozbawienie dobrego imienia – nawet w małym wymiarze – może być czymś znacznie gorszym niż śmierć fizyczna.
Tekst o. Janusza Pydy OP, który ukazał się w miesięczniku „W drodze” 1/2016. Tytuł i lead pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.
[/cite]Strasznie się rozgadałeś o tym gadulstwie [;-P]
o i o tym mowa ! Służba tuszuje moją wypowiedz aby za dużo ludzi się nie dowiedziało? A fuj ! Sebuś ten syf niema końca! Uwierz szkoda czasu na dociekanie !Fakt jest faktem i niech ludzie się śmieją . Dziadek nie da rady to daje duże prezenty!?
[cite user="klaudia6" date="14.02.2017 21:00. Dziadek nie da rady to daje duże prezenty!? [/cite Każdy z nas będzie dziadkiem,lub babcią.Prezenty miła sprawa.
takie delkikatne pytanie, na calym swiecie o wszystkim sie mowi, ja mieszkam przeszlo 10 lat w londynie po polsku, jedno mam pytanie chcialbym poznac Pana partnerke.. Pan jest osoba publiczna, ciekawi mie ta Pani, Tomasz Truchel, poz z Londynu
a ijeszcze dopisze prezes spoldzilni troszke za wczasu chapna ta fuch,,,, boli mnie to , jak nie roby dostaja takie fuchy I mam wyjebane jak ktos na mnie cos powie, smiac mi sie z tego chce z perspektywy Londynu hahhaha
[B][/B][U][/U]
I JESZCZE JEDNO PAN JEST KROLEM Z POROWNIANIU Z TYM OKOLARNIKIE!!!
SZCZERZE
POCHODZE Z WOLI DOBRZE ZE DLUGOBURZ NIE JAS AZ TAK BLISKO ACZKOLWIEK W LONDYNIE TO SA BARDZO MALE ODLEGLOSCI I NIE POTRZEBA SZOFERA NA 3KM
A temu co gorzej?
Pewnie proszki odstawił albo zmienił dealera
niech powie
niech powie lepiej czemu on się bawi na imprezach w prywatnych firmach np. strzykawki w sambie 20.01.2017r
...nie ma takiego miasta Londyn?! Jest Lądek,Lądek zdrój
jak jesteś 10 lat w Londynie, to interesuj się damami tamtych włodarzy
Ciuchel do czego ci ta znajomość potrzebna? A tak na marginesie - to o którą kobietę ci chodzi??
o nowo kobiete
To jest już nowa?!?!
No to mi imponuje!
niestac cie na taki proszki..
dlaczego tak milczycie, boli cos czy argumentow brak?
mamy super burmistrza
pan Dąbrowski
ciuchel--- a Ty w tym Londku czasami nie załapałeś,, jajca""[:-(]??? Bo tak strasznie tęsknisz za ZAMBROWEM. I to aż 10 lat.
tesknie za Wola Zambrowska, za stawem P Kaczynskiego za tama o rzece Jablonce itd I za Zambrowem oczywiscie, tylko z boku jak patrze na miescine jaka jest zambrow ostatnio wrocilem , miesiac bylem w zam ci ludzie , nazwijmi ich wlodarz zachowuja sie jak premier prezydent minister marszalek itp juz nie wspomne ze ktos zasluguje na moja uwage ze jest w jakim zarzadzie woj itd- to jest chore dalej nie bede pisal see you
I jak jakis idiota zlikwidowa pks zambrow, czemu komu ten burak slozy? dobre fajne pytanie komu?????
[cytat]I jak jakis idiota zlikwidowa pks zambrow, czemu komu ten burak slozy? dobre fajne pytanie komu?????[/cytat] Przestań pić albo idz do psychiatry
[cite user="wojcie" date="13.02.2017 18:17"] Przestań pić albo idz do psychiatry
[/cite]Normalka,10 lat poza domem ,zapomina sie wtedy ojczystej mowy i pisania.Z tym PKS słyszał coś od znajomych.Stawy w Woli pamięta,bo lubiał i lubi pływać.Konkretnych pytań do burmistrza brak,tylko blebleble
a PKS, a nie z pekaesem, dwie rozne firmy, PKS W Zambrowie likiwiduje lub chcial zlikwidowac lub zlikwidowal to jest pan Stefek Burczymucha o lepszego trudno zucha ktory sie ubiera w mundur co moj dziad to zalozyl!!!!!
chodzi o OSP Laskowiec Stary... pozdrawiam Laskowiec
tak siedze I mysle , niezalezny I wojcie cos takiego ja sie przedstawilem bo mam honor, kim ty jestes jeden z drugim?
[cytat]tak siedze I mysle , niezalezny I wojcie cos takiego ja sie przedstawilem bo mam honor, kim ty jestes jeden z drugim?[/cytat] Ty jesteś Ciuchel,ja jestem Truchciel i chciałem być Twoim szwagrem.
[cytat]tak siedze I mysle , niezalezny I wojcie cos takiego ja sie przedstawilem bo mam honor, kim ty jestes jeden z drugim?[/cytat] Naucz się najpierw pisać bo czasami nie wiadomo o co Ci chodzi.
A Wojcie spac nie moze czy na sluzbie zamiast kartonikow wycinac na forum ludziom ubliza
Nareszcie gość z jajami . Zadał pytanie a służba zamiast pana się wypowiada? Osoba publiczna to niech się nie wstydzi !? Robią takie przekręty w tym Zamie że głowa boli! Nocne party na basenie, budowa parkingów , obsada stanowisk, sprzedaż budynków i gruntów itp .
[cytat]Nareszcie gość z jajami . Zadał pytanie a służba zamiast pana się wypowiada? Osoba publiczna to niech się nie wstydzi !? Robią takie przekręty w tym Zamie że głowa boli! Nocne party na basenie, budowa parkingów , obsada stanowisk, sprzedaż budynków i gruntów itp . [/cytat]
osoba publiczna ? czyli kto - radny, starosta, dyrektor, prezes, minister, premier, ksiądz, ministrant, kierowca BOR, lekarz, grabarz i taksówkarz, sędzia, prokurator i adwokat, pielęgniarka i nauczycielka, pani w okienku na poczcie i ZUSie, aptece, urzędnik, sklepowa, policjant, poseł, senator, pan z pieskiem na chodniku, szef gabinetu politycznego, członek partii, kandydat do OTK, sprzątaczka, spawacz i kierowca itd. itd. każda z tych osób ? kto zdecyduje że tak albo że nie ? a może nikt nie ma prawa do prywatności ? kto i co może ją ograniczać ?
użycie słowa niech jest poleceniem
znasz taki przekręt, wiesz za co i kto jest odpowiedzialny - to donoś - chętnie się tym zajmą
a przecież można zamiast gadać - przeczytać ( warto wziąć do siebie słowa poniżej)
https://dominikanie.pl/2016/01/za-duzo-mowimy-opanowal-nas-grzech-gadulstwa/
Gadulstwo
Utrata zdolności słuchania. Pierwszym złem nieumiejętności zachowania milczenia jest niemożliwość słuchania. Jakoś tak rzeczywiście jest, że ludzie rozgadani nie potrafią się skupić, nie potrafią usłyszeć, zauważyć, uchwycić bardzo wielu rzeczy.
Powierzchowność. Nawet jeśli jakimś cudem gaduła coś usłyszy czy dostrzeże, nie potrafi tego przyjąć i przeżyć głęboko.
Dlatego właśnie u innych to, co zasłyszeli, pozostaje, a u gadułów się rozpływa, i tak się odbija po świecie jak garnki próżne rozumu, a pełne hałasu. Ludzie gadatliwi są po prostu płytcy, męcząco powierzchowni.
Samotność. Gaduła, wcześniej czy później, staje się bardzo samotny. Jest to paradoksalna kara za wielomówstwo. Przecież słowa służą do tego, żeby budować relacje, komunikować się z innymi.
Przy innych chorobach duszy, jak chciwość, ambicja, lubieżność, można osiągnąć to, czego się pragnie, ale los gadułów jest najcięższy, bo pożądają słuchaczy, a nie mogą ich zdobyć, gdyż każdy ucieka od nich na łeb na szyję. (…) Toteż taki nie znajdzie dobrowolnych towarzyszy łoża przy stole lub namiotu w drodze czy żegludze, a jedynie przymusowych.
Straszny to widok, kiedy we wspólnocie czy rodzinie znajdą się brat, wujek, ciocia czy kuzynka, obok których nikt nie chce usiąść podczas rodzinnego obiadu, bo wie, że wstanie od stołu nie tylko zmęczony, ale i pełen wewnętrznych konfliktów oraz wyrzutów sumienia spowodowanych tym, że nie przeciwstawił się plotkom, ocenom, opiniom wypowiadanym tak szybko i z taką pewnością, że nieomal nie było można wtrącić swojej reakcji.
Zresztą gaduła na nią nie czekał – od słuchania dawno już się odzwyczaił.
Niewiarygodność i niezdolność do wiary. Kolejnym skutkiem gadulstwa jest nieuchronna utrata wiarygodności.
Ludzie gadatliwi wiary nie osiągają, a do niej dąży wszelkie słowo, którego przecież naturalnym celem jest wzbudzić w słuchających wiarę. Ale gadatliwym ludziom nikt nie wierzy, nawet, gdy mówią prawdę.
Przy tej uwadze poganina Plutarcha chciałbym się zatrzymać trochę dłużej. Gaduła nie tylko traci wiarygodność, ale również zdolność do wiary.
Utrata poczucia wartości słów ze względu na ich nadmiar skutkuje także tym, że przestajemy w nie wierzyć, nie w tym sensie nawet, iż podejrzewamy kłamstwo, ale że w ogóle przestajemy traktować słowa z uwagą, pieczołowitością, powagą. Niestety, dotyczy to również słów budujących w nas wiarę nadprzyrodzoną – słów modlitwy, Pisma Świętego, liturgii, kazań.
Myślę, że nie jest przypadkiem szczególny upadek wiary w czasach powszechnego, kulturowego gadulstwa.
Utrata kontroli nad słowami. Piątym, opłakanym skutkiem gadulstwa, jest utrata kontroli nad słowami.
„Skrzydlate słowa”, jak powiada Homer, bo i ptaka wypuściwszy raz z rąk nie łatwo jest złapać z powrotem, i słowa, które wyszło z ust, nie sposób pochwycić i opanować, gdyż leci ono bystre rozwinąwszy skrzydła.
Gaduła staje się często ofiarą swoich własnych słów. Wprowadzają one w jego życie i relacje zamęt zupełnie niezamierzony, ale zawiniony. Nieszczęściem gaduły jest śmierć pod lawiną słów, którą sam wywołał.
Grzechy języka. Wreszcie ostatni rodzaj konsekwencji gadulstwa, o którym wspomina Plutarch, prowadzi do grzechów języka w sensie ścisłym – plotek, kłamstw, oszczerstw.
Z gadulstwem łączy się nie mniejsze zło – wścibstwo. Gadatliwi bowiem lubią dużo posłyszeć, by mieć co opowiadać, a zwłaszcza uganiają się za historiami ukrywanymi i tajemnymi, i tropią je, jakby znosząc różne rupiecie na materiał dla plotki.
Gadulstwo jest rupieciarnią, w której wcześniej czy późnej zalęgną się naprawdę poważne grzechy języka. Tak jak w czystym pomieszczeniu raczej nie znajdziemy insektów i gryzoni, tak w brudnym i zagraconym mamy małą szansę, aby ich nie znaleźć. Podobnie u człowieka, który potrafi milczeć, grzechy języka będą się pojawiały sporadycznie, u gaduły zaś bardzo szybko wykwitnie cały ogród słownych kwiatów zła.
A zatem – mówmy mniej.
Kłamstwo
Gadulstwo umożliwia poważne grzechy języka, a właściwie nieuchronnie do nich prowadzi. Zacznijmy od przyjrzenia się kłamstwu. Podzielmy je dla porządku na cztery kategorie.
Do pierwszej, najpoważniejszej, należą kłamstwa, które mają osiągnąć jakiś poważny cel, a więc takie, które popełniamy w pełni świadomie, bo nieświadomie popełnić się ich nie da. Mąż, który okłamuje żonę co do godzin swojej pracy, aby ukryć romans, grzeszy oczywiście kłamstwem, choć to małżeńska niewierność a nie kłamstwo jest jego podstawowym i pierwotnym grzechem. Kłamstwo, które ma ukryć tak wielki grzech, samo również jest wielkie.
Oczywiście, duże kłamstwo może mieć nie tylko zły cel, ale i dobry – przynajmniej w naszej ocenie. Zdarza się, że rodzina okłamuje chorego co do stanu jego zdrowia, ponieważ nie chce go niepokoić. Warto jednak mieć świadomość, że każde duże kłamstwo będziemy starali się odruchowo „uświęcić” wspaniałomyślnym celem, do którego ma prowadzić. W praktyce duszpasterskiej nieraz spotykałem się z niewiernym mężem, który latami okłamywał żonę i rodzinę, bo nie chciał ich martwić.
Drugi rodzaj kłamstw to te, które służą nie tyle jakiemuś dużemu celowi, ale zwykłej wygodzie. „Jeśli to ciocia dzwoni – powiedz, proszę, że mnie nie ma”. Niby niewielka sprawa, ale dobrze ukształtowane sumienie powinno się ostrzegawczo odezwać w takiej sytuacji.
Trzeci rodzaj to zwykłe zmyślanie czy koloryzowanie. Kłamiemy, snując barwną opowieść, abyśmy sami lepiej wypadli. Tych kłamstw wstydzimy się chyba najbardziej. Gdyby wyszły na jaw wszystkie nasze oszustwa podatkowe czy wielkie kłamstwa usprawiedliwiane przez nas dobrymi celami, jakoś byśmy to znieśli. Gdyby jednak wyszły kiedyś na jaw nasze wszystkie zmyślania, ubarwiania, koloryzowania, spalilibyśmy się ze wstydu. Paradoksalnie te najmniejsze kłamstwa są chyba najbardziej wstydliwe.
Czwarty rodzaj kłamstw to nie tyle kłamstwa werbalne, co czynnościowe, czyli oszustwa – ściąganie na egzaminach, lewe zwolnienia lekarskie, zaświadczenia, opinie etc.
Oszczerstwo i obmowa
Do kolejnej kategorii grzechów języka należy to, co bezpośrednio dotyka innych ludzi, czyli obmowa i oszczerstwo.
Dla porządku umówmy się, że obmową będziemy nazywać takie mówienie o innych, które nie opiera się na fałszywych danych czy fałszywych oskarżeniach. W obmowie mamy zatem do czynienia z prawdą o danej osobie, ale taką, która nie jest chwalebna.
W oszczerstwie zaś posługujemy się kłamstwem. Zło oszczerstwa jest chyba dla nas jasne, nie będę się nim więc dłużej zajmował. Chciałbym bliżej przyjrzeć się obmowie.
Zarówno obmowa, jak i oszczerstwo odbierają naszemu bliźniemu coś, co jest naprawdę ważne – honor, dobre imię, zaufanie. Bardzo często dokonuje się to zupełnie poza świadomością zainteresowanego, zazwyczaj bezpowrotnie. Każdy, kto doświadczył, jak potężną krzywdę może wyrządzić plotka, wie, o czym mówię. Nawet jeśli ktoś się oczyści z zarzutów i dowiedzie swojej niewinności, to zawsze zostanie wokół niego przedziwna podejrzliwość wynikająca z tego, że „coś tam musiało być na rzeczy”, bo przecież „w każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy” (swoją drogą, to jedno z najgłupszych stwierdzeń, jakie słyszałem).
Jeszcze raz chciałbym cię namówić, drogi czytelniku, do pewnego eksperymentu myślowego. Powiedz, proszę, czy wiesz, jakie wyroki zapadły na przykład w głośnej sprawie akcji polskich żołnierzy w wiosce Nangar Khel? Wiesz, czy zostali uniewinnieni, czy skazani? O co właściwie byli oskarżeni? Jeśli nawet tego nie wiesz, to jakie masz skojarzenia z tą sprawą – pozytywne czy negatywne?
Przywołuję ten przykład, aby pokazać, że nie żyjemy na sali sądowej. Większość z nas przyjmuje do wiadomości oskarżenia dotyczące naszych bliźnich i ich działań. Nie mamy już czasu, możliwości i cierpliwości, aby wgłębiać się w szczegóły, czekać na wyrok etc. A nawet jeśli taki wyrok zapadnie, to przecież „kto tam wie, jak było naprawdę”.
Dlatego właśnie obmowa jest tak groźna. Oskarżenie w codziennym życiu w dziewięćdziesięciu procentach przypadków działa jak wyrok. Nie chodzi tu też wyłącznie o oskarżenia dotyczące faktów. Czasami wystarczy, że podzielimy się z kimś zbyt wylewnie naszą antypatią w stosunku do osoby, której nasz rozmówca nie zna. Nie łudźmy się: kiedy ją spotka, nie potraktuje jej w sposób neutralny. Nasza opinia będzie istotnie nań wpływała.
Istnieją tylko trzy uzasadnienia złego mówienia o innych. Można to robić:
1. aby pomóc osobie, o której się mówi;
2. aby uchronić przed potwierdzonym zagrożeniem, jakie ta osoba może stanowić dla innych;
3. aby zobiektywizować własną opinię, ale wówczas należy rozmawiać z kimś, kto jest omawianej osobie życzliwy i nie przejmie odruchowo naszego stanowiska.
Nie warto mówić o złych cechach czy uczynkach ludzkich, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Łatwiej bowiem odpokutować najcięższy grzech i otrzymać przebaczenie od Boga, niż zmienić ludzkie złe zdanie na swój temat. Jeśli przez nasze słowa ktoś – powróciwszy po spowiedzi i pokucie do łączności z Bogiem – nie będzie w stanie powrócić do jedności z ludźmi, będziemy winni zabójstwa swego brata. Śmierć cywilna, czyli trwałe pozbawienie dobrego imienia – nawet w małym wymiarze – może być czymś znacznie gorszym niż śmierć fizyczna.
Tekst o. Janusza Pydy OP, który ukazał się w miesięczniku „W drodze” 1/2016. Tytuł i lead pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.
[cite user="SebaH" date="14.02.2017 12:01"]
osoba publiczna ? czyli kto - radny, starosta, dyrektor, prezes, minister, premier, ksiądz, ministrant, kierowca BOR, lekarz, grabarz i taksówkarz, sędzia, prokurator i adwokat, pielęgniarka i nauczycielka, pani w okienku na poczcie i ZUSie, aptece, urzędnik, sklepowa, policjant, poseł, senator, pan z pieskiem na chodniku, szef gabinetu politycznego, członek partii, kandydat do OTK, sprzątaczka, spawacz i kierowca itd. itd. każda z tych osób ? kto zdecyduje że tak albo że nie ? a może nikt nie ma prawa do prywatności ? kto i co może ją ograniczać ?
użycie słowa niech jest poleceniem
znasz taki przekręt, wiesz za co i kto jest odpowiedzialny - to donoś - chętnie się tym zajmą
a przecież można zamiast gadać - przeczytać ( warto wziąć do siebie słowa poniżej)
https://dominikanie.pl/2016/01/za-duzo-mowimy-opanowal-nas-grzech-gadulstwa/
"Gadulstwo
Utrata zdolności słuchania. Pierwszym złem nieumiejętności zachowania milczenia jest niemożliwość słuchania. Jakoś tak rzeczywiście jest, że ludzie rozgadani nie potrafią się skupić, nie potrafią usłyszeć, zauważyć, uchwycić bardzo wielu rzeczy.
Powierzchowność. Nawet jeśli jakimś cudem gaduła coś usłyszy czy dostrzeże, nie potrafi tego przyjąć i przeżyć głęboko.
Dlatego właśnie u innych to, co zasłyszeli, pozostaje, a u gadułów się rozpływa, i tak się odbija po świecie jak garnki próżne rozumu, a pełne hałasu. Ludzie gadatliwi są po prostu płytcy, męcząco powierzchowni.
Samotność. Gaduła, wcześniej czy później, staje się bardzo samotny. Jest to paradoksalna kara za wielomówstwo. Przecież słowa służą do tego, żeby budować relacje, komunikować się z innymi.
Przy innych chorobach duszy, jak chciwość, ambicja, lubieżność, można osiągnąć to, czego się pragnie, ale los gadułów jest najcięższy, bo pożądają słuchaczy, a nie mogą ich zdobyć, gdyż każdy ucieka od nich na łeb na szyję. (…) Toteż taki nie znajdzie dobrowolnych towarzyszy łoża przy stole lub namiotu w drodze czy żegludze, a jedynie przymusowych.
Straszny to widok, kiedy we wspólnocie czy rodzinie znajdą się brat, wujek, ciocia czy kuzynka, obok których nikt nie chce usiąść podczas rodzinnego obiadu, bo wie, że wstanie od stołu nie tylko zmęczony, ale i pełen wewnętrznych konfliktów oraz wyrzutów sumienia spowodowanych tym, że nie przeciwstawił się plotkom, ocenom, opiniom wypowiadanym tak szybko i z taką pewnością, że nieomal nie było można wtrącić swojej reakcji.
Zresztą gaduła na nią nie czekał – od słuchania dawno już się odzwyczaił.
Niewiarygodność i niezdolność do wiary. Kolejnym skutkiem gadulstwa jest nieuchronna utrata wiarygodności.
Ludzie gadatliwi wiary nie osiągają, a do niej dąży wszelkie słowo, którego przecież naturalnym celem jest wzbudzić w słuchających wiarę. Ale gadatliwym ludziom nikt nie wierzy, nawet, gdy mówią prawdę.
Przy tej uwadze poganina Plutarcha chciałbym się zatrzymać trochę dłużej. Gaduła nie tylko traci wiarygodność, ale również zdolność do wiary.
Utrata poczucia wartości słów ze względu na ich nadmiar skutkuje także tym, że przestajemy w nie wierzyć, nie w tym sensie nawet, iż podejrzewamy kłamstwo, ale że w ogóle przestajemy traktować słowa z uwagą, pieczołowitością, powagą. Niestety, dotyczy to również słów budujących w nas wiarę nadprzyrodzoną – słów modlitwy, Pisma Świętego, liturgii, kazań.
Myślę, że nie jest przypadkiem szczególny upadek wiary w czasach powszechnego, kulturowego gadulstwa.
Utrata kontroli nad słowami. Piątym, opłakanym skutkiem gadulstwa, jest utrata kontroli nad słowami.
„Skrzydlate słowa”, jak powiada Homer, bo i ptaka wypuściwszy raz z rąk nie łatwo jest złapać z powrotem, i słowa, które wyszło z ust, nie sposób pochwycić i opanować, gdyż leci ono bystre rozwinąwszy skrzydła.
Gaduła staje się często ofiarą swoich własnych słów. Wprowadzają one w jego życie i relacje zamęt zupełnie niezamierzony, ale zawiniony. Nieszczęściem gaduły jest śmierć pod lawiną słów, którą sam wywołał.
Grzechy języka. Wreszcie ostatni rodzaj konsekwencji gadulstwa, o którym wspomina Plutarch, prowadzi do grzechów języka w sensie ścisłym – plotek, kłamstw, oszczerstw.
Z gadulstwem łączy się nie mniejsze zło – wścibstwo. Gadatliwi bowiem lubią dużo posłyszeć, by mieć co opowiadać, a zwłaszcza uganiają się za historiami ukrywanymi i tajemnymi, i tropią je, jakby znosząc różne rupiecie na materiał dla plotki.
Gadulstwo jest rupieciarnią, w której wcześniej czy późnej zalęgną się naprawdę poważne grzechy języka. Tak jak w czystym pomieszczeniu raczej nie znajdziemy insektów i gryzoni, tak w brudnym i zagraconym mamy małą szansę, aby ich nie znaleźć. Podobnie u człowieka, który potrafi milczeć, grzechy języka będą się pojawiały sporadycznie, u gaduły zaś bardzo szybko wykwitnie cały ogród słownych kwiatów zła.
A zatem – mówmy mniej.
Kłamstwo
Gadulstwo umożliwia poważne grzechy języka, a właściwie nieuchronnie do nich prowadzi. Zacznijmy od przyjrzenia się kłamstwu. Podzielmy je dla porządku na cztery kategorie.
Do pierwszej, najpoważniejszej, należą kłamstwa, które mają osiągnąć jakiś poważny cel, a więc takie, które popełniamy w pełni świadomie, bo nieświadomie popełnić się ich nie da. Mąż, który okłamuje żonę co do godzin swojej pracy, aby ukryć romans, grzeszy oczywiście kłamstwem, choć to małżeńska niewierność a nie kłamstwo jest jego podstawowym i pierwotnym grzechem. Kłamstwo, które ma ukryć tak wielki grzech, samo również jest wielkie.
Oczywiście, duże kłamstwo może mieć nie tylko zły cel, ale i dobry – przynajmniej w naszej ocenie. Zdarza się, że rodzina okłamuje chorego co do stanu jego zdrowia, ponieważ nie chce go niepokoić. Warto jednak mieć świadomość, że każde duże kłamstwo będziemy starali się odruchowo „uświęcić” wspaniałomyślnym celem, do którego ma prowadzić. W praktyce duszpasterskiej nieraz spotykałem się z niewiernym mężem, który latami okłamywał żonę i rodzinę, bo nie chciał ich martwić.
Drugi rodzaj kłamstw to te, które służą nie tyle jakiemuś dużemu celowi, ale zwykłej wygodzie. „Jeśli to ciocia dzwoni – powiedz, proszę, że mnie nie ma”. Niby niewielka sprawa, ale dobrze ukształtowane sumienie powinno się ostrzegawczo odezwać w takiej sytuacji.
Trzeci rodzaj to zwykłe zmyślanie czy koloryzowanie. Kłamiemy, snując barwną opowieść, abyśmy sami lepiej wypadli. Tych kłamstw wstydzimy się chyba najbardziej. Gdyby wyszły na jaw wszystkie nasze oszustwa podatkowe czy wielkie kłamstwa usprawiedliwiane przez nas dobrymi celami, jakoś byśmy to znieśli. Gdyby jednak wyszły kiedyś na jaw nasze wszystkie zmyślania, ubarwiania, koloryzowania, spalilibyśmy się ze wstydu. Paradoksalnie te najmniejsze kłamstwa są chyba najbardziej wstydliwe.
Czwarty rodzaj kłamstw to nie tyle kłamstwa werbalne, co czynnościowe, czyli oszustwa – ściąganie na egzaminach, lewe zwolnienia lekarskie, zaświadczenia, opinie etc.
Oszczerstwo i obmowa
Do kolejnej kategorii grzechów języka należy to, co bezpośrednio dotyka innych ludzi, czyli obmowa i oszczerstwo.
Dla porządku umówmy się, że obmową będziemy nazywać takie mówienie o innych, które nie opiera się na fałszywych danych czy fałszywych oskarżeniach. W obmowie mamy zatem do czynienia z prawdą o danej osobie, ale taką, która nie jest chwalebna.
W oszczerstwie zaś posługujemy się kłamstwem. Zło oszczerstwa jest chyba dla nas jasne, nie będę się nim więc dłużej zajmował. Chciałbym bliżej przyjrzeć się obmowie.
Zarówno obmowa, jak i oszczerstwo odbierają naszemu bliźniemu coś, co jest naprawdę ważne – honor, dobre imię, zaufanie. Bardzo często dokonuje się to zupełnie poza świadomością zainteresowanego, zazwyczaj bezpowrotnie. Każdy, kto doświadczył, jak potężną krzywdę może wyrządzić plotka, wie, o czym mówię. Nawet jeśli ktoś się oczyści z zarzutów i dowiedzie swojej niewinności, to zawsze zostanie wokół niego przedziwna podejrzliwość wynikająca z tego, że „coś tam musiało być na rzeczy”, bo przecież „w każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy” (swoją drogą, to jedno z najgłupszych stwierdzeń, jakie słyszałem).
Jeszcze raz chciałbym cię namówić, drogi czytelniku, do pewnego eksperymentu myślowego. Powiedz, proszę, czy wiesz, jakie wyroki zapadły na przykład w głośnej sprawie akcji polskich żołnierzy w wiosce Nangar Khel? Wiesz, czy zostali uniewinnieni, czy skazani? O co właściwie byli oskarżeni? Jeśli nawet tego nie wiesz, to jakie masz skojarzenia z tą sprawą – pozytywne czy negatywne?
Przywołuję ten przykład, aby pokazać, że nie żyjemy na sali sądowej. Większość z nas przyjmuje do wiadomości oskarżenia dotyczące naszych bliźnich i ich działań. Nie mamy już czasu, możliwości i cierpliwości, aby wgłębiać się w szczegóły, czekać na wyrok etc. A nawet jeśli taki wyrok zapadnie, to przecież „kto tam wie, jak było naprawdę”.
Dlatego właśnie obmowa jest tak groźna. Oskarżenie w codziennym życiu w dziewięćdziesięciu procentach przypadków działa jak wyrok. Nie chodzi tu też wyłącznie o oskarżenia dotyczące faktów. Czasami wystarczy, że podzielimy się z kimś zbyt wylewnie naszą antypatią w stosunku do osoby, której nasz rozmówca nie zna. Nie łudźmy się: kiedy ją spotka, nie potraktuje jej w sposób neutralny. Nasza opinia będzie istotnie nań wpływała.
Istnieją tylko trzy uzasadnienia złego mówienia o innych. Można to robić:
1. aby pomóc osobie, o której się mówi;
2. aby uchronić przed potwierdzonym zagrożeniem, jakie ta osoba może stanowić dla innych;
3. aby zobiektywizować własną opinię, ale wówczas należy rozmawiać z kimś, kto jest omawianej osobie życzliwy i nie przejmie odruchowo naszego stanowiska.
Nie warto mówić o złych cechach czy uczynkach ludzkich, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Łatwiej bowiem odpokutować najcięższy grzech i otrzymać przebaczenie od Boga, niż zmienić ludzkie złe zdanie na swój temat. Jeśli przez nasze słowa ktoś – powróciwszy po spowiedzi i pokucie do łączności z Bogiem – nie będzie w stanie powrócić do jedności z ludźmi, będziemy winni zabójstwa swego brata. Śmierć cywilna, czyli trwałe pozbawienie dobrego imienia – nawet w małym wymiarze – może być czymś znacznie gorszym niż śmierć fizyczna."
Tekst o. Janusza Pydy OP, który ukazał się w miesięczniku „W drodze” 1/2016. Tytuł i lead pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.
[/cite]
słowa
[cite user="SebaH" date="14.02.2017 12:01"]
osoba publiczna ? czyli kto - radny, starosta, dyrektor, prezes, minister, premier, ksiądz, ministrant, kierowca BOR, lekarz, grabarz i taksówkarz, sędzia, prokurator i adwokat, pielęgniarka i nauczycielka, pani w okienku na poczcie i ZUSie, aptece, urzędnik, sklepowa, policjant, poseł, senator, pan z pieskiem na chodniku, szef gabinetu politycznego, członek partii, kandydat do OTK, sprzątaczka, spawacz i kierowca itd. itd. każda z tych o
Tekst o. Janusza Pydy OP, który ukazał się w miesięczniku „W drodze” 1/2016. Tytuł i lead pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.
[/cite]
Ogarnij się. Jak chcesz się wypowiadać na forum, to zamieść tekst w miarę krótki i strawny dla innych internautów. To nie miejsce na prawienie kazań. Podałeś link i wystarczy. Jeżeli ktoś zechce poznać cały tekst, to tam zajrzy. Przecież takiej dłużyzny jak ta i tak nikt nie nie przeczyta, więc Twoją wypowiedź należy zakwalifikować jako zaśmiecanie forum.
[cite user="SebaH" date="14.02.2017 12:01"]
osoba publiczna ? czyli kto - radny, starosta, dyrektor, prezes, minister, premier, ksiądz, ministrant, kierowca BOR, lekarz, grabarz i taksówkarz, sędzia, prokurator i adwokat, pielęgniarka i nauczycielka, pani w okienku na poczcie i ZUSie, aptece, urzędnik, sklepowa, policjant, poseł, senator, pan z pieskiem na chodniku, szef gabinetu politycznego, członek partii, kandydat do OTK, sprzątaczka, spawacz i kierowca itd. itd. każda z tych osób ? kto zdecyduje że tak albo że nie ? a może nikt nie ma prawa do prywatności ? kto i co może ją ograniczać ?
użycie słowa niech jest poleceniem
znasz taki przekręt, wiesz za co i kto jest odpowiedzialny - to donoś - chętnie się tym zajmą
a przecież można zamiast gadać - przeczytać ( warto wziąć do siebie słowa poniżej)
https://dominikanie.pl/2016/01/za-duzo-mowimy-opanowal-nas-grzech-gadulstwa/
Gadulstwo
Utrata zdolności słuchania. Pierwszym złem nieumiejętności zachowania milczenia jest niemożliwość słuchania. Jakoś tak rzeczywiście jest, że ludzie rozgadani nie potrafią się skupić, nie potrafią usłyszeć, zauważyć, uchwycić bardzo wielu rzeczy.
Powierzchowność. Nawet jeśli jakimś cudem gaduła coś usłyszy czy dostrzeże, nie potrafi tego przyjąć i przeżyć głęboko.
Dlatego właśnie u innych to, co zasłyszeli, pozostaje, a u gadułów się rozpływa, i tak się odbija po świecie jak garnki próżne rozumu, a pełne hałasu. Ludzie gadatliwi są po prostu płytcy, męcząco powierzchowni.
Samotność. Gaduła, wcześniej czy później, staje się bardzo samotny. Jest to paradoksalna kara za wielomówstwo. Przecież słowa służą do tego, żeby budować relacje, komunikować się z innymi.
Przy innych chorobach duszy, jak chciwość, ambicja, lubieżność, można osiągnąć to, czego się pragnie, ale los gadułów jest najcięższy, bo pożądają słuchaczy, a nie mogą ich zdobyć, gdyż każdy ucieka od nich na łeb na szyję. (…) Toteż taki nie znajdzie dobrowolnych towarzyszy łoża przy stole lub namiotu w drodze czy żegludze, a jedynie przymusowych.
Straszny to widok, kiedy we wspólnocie czy rodzinie znajdą się brat, wujek, ciocia czy kuzynka, obok których nikt nie chce usiąść podczas rodzinnego obiadu, bo wie, że wstanie od stołu nie tylko zmęczony, ale i pełen wewnętrznych konfliktów oraz wyrzutów sumienia spowodowanych tym, że nie przeciwstawił się plotkom, ocenom, opiniom wypowiadanym tak szybko i z taką pewnością, że nieomal nie było można wtrącić swojej reakcji.
Zresztą gaduła na nią nie czekał – od słuchania dawno już się odzwyczaił.
Niewiarygodność i niezdolność do wiary. Kolejnym skutkiem gadulstwa jest nieuchronna utrata wiarygodności.
Ludzie gadatliwi wiary nie osiągają, a do niej dąży wszelkie słowo, którego przecież naturalnym celem jest wzbudzić w słuchających wiarę. Ale gadatliwym ludziom nikt nie wierzy, nawet, gdy mówią prawdę.
Przy tej uwadze poganina Plutarcha chciałbym się zatrzymać trochę dłużej. Gaduła nie tylko traci wiarygodność, ale również zdolność do wiary.
Utrata poczucia wartości słów ze względu na ich nadmiar skutkuje także tym, że przestajemy w nie wierzyć, nie w tym sensie nawet, iż podejrzewamy kłamstwo, ale że w ogóle przestajemy traktować słowa z uwagą, pieczołowitością, powagą. Niestety, dotyczy to również słów budujących w nas wiarę nadprzyrodzoną – słów modlitwy, Pisma Świętego, liturgii, kazań.
Myślę, że nie jest przypadkiem szczególny upadek wiary w czasach powszechnego, kulturowego gadulstwa.
Utrata kontroli nad słowami. Piątym, opłakanym skutkiem gadulstwa, jest utrata kontroli nad słowami.
„Skrzydlate słowa”, jak powiada Homer, bo i ptaka wypuściwszy raz z rąk nie łatwo jest złapać z powrotem, i słowa, które wyszło z ust, nie sposób pochwycić i opanować, gdyż leci ono bystre rozwinąwszy skrzydła.
Gaduła staje się często ofiarą swoich własnych słów. Wprowadzają one w jego życie i relacje zamęt zupełnie niezamierzony, ale zawiniony. Nieszczęściem gaduły jest śmierć pod lawiną słów, którą sam wywołał.
Grzechy języka. Wreszcie ostatni rodzaj konsekwencji gadulstwa, o którym wspomina Plutarch, prowadzi do grzechów języka w sensie ścisłym – plotek, kłamstw, oszczerstw.
Z gadulstwem łączy się nie mniejsze zło – wścibstwo. Gadatliwi bowiem lubią dużo posłyszeć, by mieć co opowiadać, a zwłaszcza uganiają się za historiami ukrywanymi i tajemnymi, i tropią je, jakby znosząc różne rupiecie na materiał dla plotki.
Gadulstwo jest rupieciarnią, w której wcześniej czy późnej zalęgną się naprawdę poważne grzechy języka. Tak jak w czystym pomieszczeniu raczej nie znajdziemy insektów i gryzoni, tak w brudnym i zagraconym mamy małą szansę, aby ich nie znaleźć. Podobnie u człowieka, który potrafi milczeć, grzechy języka będą się pojawiały sporadycznie, u gaduły zaś bardzo szybko wykwitnie cały ogród słownych kwiatów zła.
A zatem – mówmy mniej.
Kłamstwo
Gadulstwo umożliwia poważne grzechy języka, a właściwie nieuchronnie do nich prowadzi. Zacznijmy od przyjrzenia się kłamstwu. Podzielmy je dla porządku na cztery kategorie.
Do pierwszej, najpoważniejszej, należą kłamstwa, które mają osiągnąć jakiś poważny cel, a więc takie, które popełniamy w pełni świadomie, bo nieświadomie popełnić się ich nie da. Mąż, który okłamuje żonę co do godzin swojej pracy, aby ukryć romans, grzeszy oczywiście kłamstwem, choć to małżeńska niewierność a nie kłamstwo jest jego podstawowym i pierwotnym grzechem. Kłamstwo, które ma ukryć tak wielki grzech, samo również jest wielkie.
Oczywiście, duże kłamstwo może mieć nie tylko zły cel, ale i dobry – przynajmniej w naszej ocenie. Zdarza się, że rodzina okłamuje chorego co do stanu jego zdrowia, ponieważ nie chce go niepokoić. Warto jednak mieć świadomość, że każde duże kłamstwo będziemy starali się odruchowo „uświęcić” wspaniałomyślnym celem, do którego ma prowadzić. W praktyce duszpasterskiej nieraz spotykałem się z niewiernym mężem, który latami okłamywał żonę i rodzinę, bo nie chciał ich martwić.
Drugi rodzaj kłamstw to te, które służą nie tyle jakiemuś dużemu celowi, ale zwykłej wygodzie. „Jeśli to ciocia dzwoni – powiedz, proszę, że mnie nie ma”. Niby niewielka sprawa, ale dobrze ukształtowane sumienie powinno się ostrzegawczo odezwać w takiej sytuacji.
Trzeci rodzaj to zwykłe zmyślanie czy koloryzowanie. Kłamiemy, snując barwną opowieść, abyśmy sami lepiej wypadli. Tych kłamstw wstydzimy się chyba najbardziej. Gdyby wyszły na jaw wszystkie nasze oszustwa podatkowe czy wielkie kłamstwa usprawiedliwiane przez nas dobrymi celami, jakoś byśmy to znieśli. Gdyby jednak wyszły kiedyś na jaw nasze wszystkie zmyślania, ubarwiania, koloryzowania, spalilibyśmy się ze wstydu. Paradoksalnie te najmniejsze kłamstwa są chyba najbardziej wstydliwe.
Czwarty rodzaj kłamstw to nie tyle kłamstwa werbalne, co czynnościowe, czyli oszustwa – ściąganie na egzaminach, lewe zwolnienia lekarskie, zaświadczenia, opinie etc.
Oszczerstwo i obmowa
Do kolejnej kategorii grzechów języka należy to, co bezpośrednio dotyka innych ludzi, czyli obmowa i oszczerstwo.
Dla porządku umówmy się, że obmową będziemy nazywać takie mówienie o innych, które nie opiera się na fałszywych danych czy fałszywych oskarżeniach. W obmowie mamy zatem do czynienia z prawdą o danej osobie, ale taką, która nie jest chwalebna.
W oszczerstwie zaś posługujemy się kłamstwem. Zło oszczerstwa jest chyba dla nas jasne, nie będę się nim więc dłużej zajmował. Chciałbym bliżej przyjrzeć się obmowie.
Zarówno obmowa, jak i oszczerstwo odbierają naszemu bliźniemu coś, co jest naprawdę ważne – honor, dobre imię, zaufanie. Bardzo często dokonuje się to zupełnie poza świadomością zainteresowanego, zazwyczaj bezpowrotnie. Każdy, kto doświadczył, jak potężną krzywdę może wyrządzić plotka, wie, o czym mówię. Nawet jeśli ktoś się oczyści z zarzutów i dowiedzie swojej niewinności, to zawsze zostanie wokół niego przedziwna podejrzliwość wynikająca z tego, że „coś tam musiało być na rzeczy”, bo przecież „w każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy” (swoją drogą, to jedno z najgłupszych stwierdzeń, jakie słyszałem).
Jeszcze raz chciałbym cię namówić, drogi czytelniku, do pewnego eksperymentu myślowego. Powiedz, proszę, czy wiesz, jakie wyroki zapadły na przykład w głośnej sprawie akcji polskich żołnierzy w wiosce Nangar Khel? Wiesz, czy zostali uniewinnieni, czy skazani? O co właściwie byli oskarżeni? Jeśli nawet tego nie wiesz, to jakie masz skojarzenia z tą sprawą – pozytywne czy negatywne?
Przywołuję ten przykład, aby pokazać, że nie żyjemy na sali sądowej. Większość z nas przyjmuje do wiadomości oskarżenia dotyczące naszych bliźnich i ich działań. Nie mamy już czasu, możliwości i cierpliwości, aby wgłębiać się w szczegóły, czekać na wyrok etc. A nawet jeśli taki wyrok zapadnie, to przecież „kto tam wie, jak było naprawdę”.
Dlatego właśnie obmowa jest tak groźna. Oskarżenie w codziennym życiu w dziewięćdziesięciu procentach przypadków działa jak wyrok. Nie chodzi tu też wyłącznie o oskarżenia dotyczące faktów. Czasami wystarczy, że podzielimy się z kimś zbyt wylewnie naszą antypatią w stosunku do osoby, której nasz rozmówca nie zna. Nie łudźmy się: kiedy ją spotka, nie potraktuje jej w sposób neutralny. Nasza opinia będzie istotnie nań wpływała.
Istnieją tylko trzy uzasadnienia złego mówienia o innych. Można to robić:
1. aby pomóc osobie, o której się mówi;
2. aby uchronić przed potwierdzonym zagrożeniem, jakie ta osoba może stanowić dla innych;
3. aby zobiektywizować własną opinię, ale wówczas należy rozmawiać z kimś, kto jest omawianej osobie życzliwy i nie przejmie odruchowo naszego stanowiska.
Nie warto mówić o złych cechach czy uczynkach ludzkich, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Łatwiej bowiem odpokutować najcięższy grzech i otrzymać przebaczenie od Boga, niż zmienić ludzkie złe zdanie na swój temat. Jeśli przez nasze słowa ktoś – powróciwszy po spowiedzi i pokucie do łączności z Bogiem – nie będzie w stanie powrócić do jedności z ludźmi, będziemy winni zabójstwa swego brata. Śmierć cywilna, czyli trwałe pozbawienie dobrego imienia – nawet w małym wymiarze – może być czymś znacznie gorszym niż śmierć fizyczna.
Tekst o. Janusza Pydy OP, który ukazał się w miesięczniku „W drodze” 1/2016. Tytuł i lead pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.
[/cite]Strasznie się rozgadałeś o tym gadulstwie [;-P]
dużo, głupio i nie na temat
o i o tym mowa ! Służba tuszuje moją wypowiedz aby za dużo ludzi się nie dowiedziało? A fuj ! Sebuś ten syf niema końca! Uwierz szkoda czasu na dociekanie !Fakt jest faktem i niech ludzie się śmieją . Dziadek nie da rady to daje duże prezenty!?
PO zniosła opłaty za zajęcia dodatkowe w przedszkolach,ale w miejskim nr 6 nadal ktoś na tym biznesie kręci lody :-)
[cite user="klaudia6" date="14.02.2017 21:00. Dziadek nie da rady to daje duże prezenty!? [/cite Każdy z nas będzie dziadkiem,lub babcią.Prezenty miła sprawa.