Reklama

Tadeusz Charmuszko z Suwałk zwycięzcą konkursu na opowiadanie-legendę o Zambrowie

27/05/2021 13:13

"O Zambrowie z Żubrem w tle" - to tytuł opowiadania Tadeusza Charmuszki, który zajął pierwsze miejsce w ogólnopolskim konkursie "Wirtualna Galeria Zambrowskich Legend Regionalnej Izby Historycznej Miejskiego Ośrodka Kultury w Zambrowie".

Celem konkursu organizowanego przez Miejski Ośrodek Kultury w Zambrowie było utworzenie Wirtualnej Galerii Zambrowskich Legend Regionalnej Izby Historycznej. Konkurs miał rozbudzać zainteresowania dziedzictwem historycznym i kulturowym Zambrowa, a także zachęcać do poznania, jak również dzielenia się wspomnieniami, lokalnymi historiami, legendami i opowieściami. 

Konkurs skierowany był do uczniów szkół podstawowych (2 kat. wiekowe), ponadpodstawowych i osób dorosłych. Zadaniem uczestników było napisanie opowiadania-legendy związanych z Zambrowem. 

Do konkursu zgłoszona została tylko jedna praca. Jednak ze względu na jej wysoką wartość merytoryczną, komisja w składzie: Marta Konopka (przewodnicząca), Tomasz Piórkowski i Jarosław Strenkowski, postanowiła przyznać pierwsze miejsce Tadeuszowi Charmuszce z Suwałk.

Poniżej przedstawiamy zwycięską pracę. 

Warto dodać, że Tadeusz Charmuszko zdobył ostatnio drugie miejsce w konkursie literackim pt. „Fraszka-igraszka ku pokrzepieniu serc” oraz trzecie miejsce w konkursie literackim „O Diamentowe Pióro” organizowanych przez Miejski Ośrodek Kultury w Zambrowie.

 

"O ZAMBROWIE Z ŻUBREM W TLE"

autor: Tadeusz Charmuszko

Różnie różni pochodzenie nazwy Zambrowa tłumaczą. Jedni uważają, że nazwa wywodzi się od rzeczki Zambrzycy, choć przecież równie dobrze mogło być odwrotnie. Inni z kolei twierdzą, że od staropolskiego „ząbr”, czyli miejsca bytowania żubrów, ale dla mnie ząbr bardziej kojarzy się z wyrąbanym lasem. Są też tacy, co skłaniają się do przekonania, że nazwa wzięła się od dawnego dentysty, który mosiężnym świdrem świetnie zęby borował. Lata mijają, podobnie zimy, jak też inne pory roku, a zgodności w powyższej materii nie ma. Nie mogłem dłużej siedzieć z założonymi nogami. Oczywiście włączenie się w jałowe spory nie miało najmniejszego sensu, o wiele lepszy efekt przynosi cierpliwe kopanie w archiwach. Tam zawsze coś się znajdzie, co rzuci nowe światło na wytarte komunały, bo przecież Zambrzyca sama siebie tak nie nazwała, podobnie ostoja żubrów. Okazja nadarzyła się, kiedy na urzędowym strychu trafiłem na zapomniane starocie. Serce mocniej mi zabiło i zacząłem szperać w papierowym gąszczu. Kichałem od kurzu, prychałem i nic. Znużony bezowocnymi poszukiwaniami ległem na zakurzonych papierzyskach, by chwilę wytchnąć i tępo spoglądałem na solidne belki dachu, a tam pod krokwią coś siedzi. Zerwałem się jak wygłodniały żbik na widok biegającego przed nosem obiadu i po chwili miałem w ręku kartkę wielokrotnie złożoną, poplamioną i mocno pożółkłą. Jakby ktoś specjalnie tam ją odłożył. Ostrożnie rozłożyłem kartkę i z radości podskoczyłem tak wysoko, że o belkę nabiłem sobie guza na czole. Ale, co tam, warto było! W tytule bowiem stało koślawym pismem nakreślone: „Historia Zambrowa potomnym spisana”. Jednakże dalej nie było już tak łatwo z odczytaniem tekstu, ze względu na znacznie mniejsze i miejscami zatarte litery, ale cierpliwie odczytywałem wyraz po wyrazie, wyrazy składałem w zdania i wreszcie po kilku godzinach żmudnej pracy odetchnąłem z ulgą. Udało się. Najpierw popłakałem się ze śmiechu, bo przedstawiona historia była wręcz nieprawdopodobna, ale jednocześnie na tyle zabawna, że trudno było śmiech powstrzymać. Historia musiała być przez uczonego skrybę spisana, bo przecież ongiś biegłych w piśmie nie było wielu. Być może sama księżna ją upamiętniła, bowiem pismo wyglądało na kobiecą ręką skreślone, a dlaczego akurat myślę o księżnej, niebawem samo się wyjawi.

Nie jest żadną tajemnicą, że w miejscu obecnego Zambrowa przed wiekami szumiała potężna puszcza z dębami tak rozłożystymi, że książęcy pałac mogłyby osłaniać w dni upalne. Puszcza pełna była zarówno dzikiego zwierza, jak też smakowitych poziomek, czarnych jagód, malin, jeżyn, grzybów, orzechów i wszelakiego ziela, dobrego na ludzkie przypadłości. W tejże puszczy na ogromnej polanie nad niewielką rzeczką rosła dzika jabłoń, stąd rzeczce od jabłoni nadano nazwę Jabłonka, która dotąd w okolicach Zambrowa się błąka. W opisanym miejscu wybudowana została z modrzewia piękna książęca stanica myśliwska, która z kolei przyjęła nazwę od rzeczki. Natomiast w owej stanicy książę mazowiecki Janusz I zatrzymywał się z całą świtą, kiedy przyjeżdżał na wielkie polowania. Księżna Danuta Anna pozostawała z dwórkami w stanicy, jak na płeć piękną przystało, natomiast uzbrojeni mężczyźni śmiało zapuszczali się w mroczne ostępy puszczy w poszukiwaniu łownej zwierzyny. Po skończonym polowaniu przed stanicą rozpalano wielkie ognisko i niebawem wszyscy raczyli się pieczystym z udźca sarny lub dzika. Do mięsiwa lały się obficie miody pitne, przywiezione ze sobą na ową okoliczność.

Podczas kolejnej uczty księżna wyjawiła małżonkowi, że oglądanie martwych zwierząt jej nie bawi i chciałaby obejrzeć żywe, najlepiej żubra.

– To niebezpieczne, żeby kobieta po borze goniła za dzikim zwierzem! – zastrzegł książę, zaskoczony kaprysem żony.

– Zatem zbuduj, proszę, przy stanicy zagrodę i przypędź do niej żubra – zdecydowała rezolutna połowica.

Pioruńsko twardy orzech do zgryzienia miał książę, ale odmówić dostojnej małżonce wszak nie wypadało.

Ze zbudowaniem zagrody nie było większego problemu, ponieważ materiału wokół był dostatek. Zatem ledwo dwór z księżną i damami odjechał, przystąpiono do pracy. Wnet z solidnych bali, żeby dorodny byk ich nie powywracał, wyrosła wielka zagroda. Gorzej jednak było z jej zapełnieniem. Czeladź konno oraz pieszo uganiała się po lesie, ale ciągle bez skutku. Wreszcie po wielu perturbacjach udało się dorodnego byka odłączyć od stada, skierować go na drogę oznaczoną wcześniej drągami i wreszcie zapędzić do zagrody. Natychmiast zrodził się nowy problem, czym zwierzę karmić, żeby nie padło z głodu, zanim księżna przybędzie. Jeden z dworzan miał pod ręką jadalnego buraka, więc machinalnie rzucił go do zagrody. Byk powąchał czerwoną kulę i schrupał ją z apetytem. Widząc to, książę niezwłocznie wysłał giermka na zwiady do okolicznych kmieci. Wnet zapasy do żywienia zwierzęcia były zapewnione. Sposób dokarmiania żubrów wspomnianym warzywem mógłby również dzisiaj być powszechnie i szeroko praktykowany, bowiem czego jak czego, ale buraków mamy całkiem sporo. Był jeszcze jeden dosyć istotny mankament natury estetycznej, gdyż bydlę nie pachniało jak na szacownego króla puszczy przystało. Nie wypadało wszak dostojnej księżnej o wyrafinowanym powonieniu pokazywać podobnego śmierdziucha. Na szlacheckich dworach jako szczególnie wyszukane pachnidła królowały wówczas paryskie ambry. Książę wykombinował okazały flakon owych pachnideł i postanowił, że przed samym przyjazdem księżnej pokropi nimi zwierzaka. Tuż przed przybyciem małżonki wylał na grzbiet żubra cały flakon, że pachniało na rozległej polanie jak w manufakturze pachnideł.

Księżna po przybyciu do stanicy wysiadła żwawo z powozu i roztrącając usłużne dwórki natychmiast podbiegła do zagrody. Słońce akurat świeciło pełnym blaskiem, okalająca polanę puszcza kołysała się majestatycznie, natomiast lekki wietrzyk powiewał w stronę księżnej, toteż do nozdrzy kobiety od razu dotarł upojny, boski wręcz zapach.

– Jejku! – plasnęła w wypielęgnowane dłonie niezwykle zdumiona księżna. – Z ambrów on jest cały! – wykrzyknęła zachwycona. – Z ambrów cały! – dodała dobitniej, choć przecież wszyscy wcześniejszy okrzyk słyszeli doskonale.

Książę czuł się wybornie i wręcz pokładał się ze śmiechu, bowiem lepszej finezji nie mógł wykoncypować.

– Z amrów, a to dobre! – powtarzał za księżną wielce uradowany. – Zaiste, z ambrów żubr cały, z ambrów jest ta stanica i z ambrów cała okolica! – zatoczył ręką szeroki łuk, ponieważ radość męża – choćby księcia – jest tym większa, gdy się z radości małżonki rodzi.

Powiedzenie było na tyle nośne, że wyparło starą nazwę stanicy i błyskawicznie utrwaliło się na książęcym dworze i wśród okolicznych kmieci, zaś wyrazy niezauważenie zrosły się w jedno słowo Zambrów i tak pozostało aż do dnia dzisiejszego, z czego cieszę się niepomiernie i ku uciesze

Aplikacja zambrow.org

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Zambrow.org




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do