Reklama

"Prochy ich rozsiane na nieludzkiej Ziemi Kirgistanu" – wspomnienia Henryki Łebkowskiej

08/03/2015 00:00
Przedstawiamy trzecią i ostatnią część z serii wywiadów z zambrowskimi Sybirakami. Tym razem Danuta Dłużniewska, emerytowana nauczycielka Szkoły Podstawowej Nr 5 w Zambrowie, rozmawiała z panią Henryką Łebkowską.

Bohaterką kolejnego wywiadu z zambrowskimi Sybirakami jest pani Henryka Łebkowska, która razem z mamą i rodzeństwem została zesłana do Kirgistanu. Tam zmarło troje jej rodzeństwa, brat zaś poległ na froncie. Do Polski wróciła jesienią 1944 r.

Po ponad siedemdziesięciu latach od tych dramatycznych wydarzeń pani Henryka wspomina życie na zsyłce w rozmowie z emerytowaną nauczycielką Danutą Dłużniewską. Zapraszamy do lektury.

"Prochy ich rozsiane na nieludzkiej Ziemi Kirgistanu"
rozmowa z Panią Henryką Łebkowską

Danuta Dłużniewska: Pani Henryko, bardzo proszę się przedstawić.

Henryka Łebkowska:
Jestem córką Aleksandra i Bronisławy Szymańskich ze wsi Srebrowo koło Wizny. Obecnie mieszkam w Zambrowie, moje nazwisko to Łebkowska. Wojna zabrała mi najbliższych. Tata osadzony był w więzieniu w Łomży, w 1940 r. został wywieziony i kontakt się urwał również dlatego, że wywieziono nas do Kirgistanu. Troje mojego rodzeństwa zmarło w miejscowości Kokczetaw. Brat zaś zginął na froncie.

D.D.: Skradziono Pani dzieciństwo, jak ono wyglądało na zsyłce ? Jaki był stosunek miejscowej ludności do zesłańców ?

H.Ł.:
Mieszkaliśmy w ziemiance, za którą należało uiścić opłatę. Co roku wiosenne roztopy ją zalewały. Wszyscy oczywiście pracowaliśmy, bo od tego zależały skromne deputaty na żywność. Mamy nie było na co dzień w domu. Pracowała w miejscowości oddalonej od Kakczetawu o 60km. Odwiedzała nas tylko na święta. Bardzo często towarzyszył nam strach, śmierć zaglądała w oczy. Zdarzało się, że głodne wilki podchodziły pod naszą ziemiankę. Ich wycie i ujadanie do dziś śnią mi się po nocach. Mieszkańcy Kirgistanu mieli wówczas zupełnie inną naturę niż nasza Polaków, nie utrzymywaliśmy z nimi kontaktów.

D.D.: Jak wyglądał powrót do Polski, co najbardziej doskwierało po powrocie do kraju?

H.Ł.:
Powrót do Polski trwał około dwóch lat. Przewieziono nas z Kirgistanu na Ukrainę. Tam pracowaliśmy w sowchozie. Było nam tam nieco lepiej. Mieszkaliśmy w baraku, deputat żywnościowy był bardziej urozmaicony. Do dziś pamiętam smak arbuzów, otrzymywaliśmy dary z Anglii. Do Polski wróciliśmy jesienią 1944 r. Mieszkaliśmy u sąsiadów, gospodarstwo nasze było rozszabrowane. Musieliśmy ciężko pracować, nie było mowy o nauce.

D.D.: Czy ma Pani jakieś dokumenty, które potwierdzają pobyt na zesłaniu?

H.Ł.:
Tak. Są to akta zgonów mojego rodzeństwa, którzy z głodu, zimna i w wyniku chorób zmarli w Kokczewie. Mam również listy z frontu brata Antoniego, który już z niego nie wrócił. Przechowuję także zdjęcia z pogrzebu mojej siostry. Znam też kilkanaście słów w języku kirgiskim. Zostałam w roku 2005 odznaczona Krzyżem Zesłańców Sybiru.

D.D.: Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę dużo zdrowia, a te trudne wspomnienia zachowamy w naszych sercach i pamięci.

Zambrów, dnia 3 lutego 2015 r.

Polecamy:
:: Wywiad z Sybiraczką Alicją Soczyńską
:: Wywiad z zambrowskim Sybirakiem

Aplikacja zambrow.org

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Zambrow.org




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do