O „Naszym małżeństwie” autorstwa afroamerykańskiej pisarki Tayari Jones rozmawiali uczestnicy czerwcowego spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki w Zambrowie. Swoimi wrażeniami z lektury podzieliła się Zyta Brysacz.
Podczas czerwcowego spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Zambrowie miłośnicy dobrej książki dyskutowali o powieści zatytułowanej „Nasze małżeństwo” autorstwa afroamerykańskiej pisarki Tayari Jones. Tradycyjnie podczas spotkania Zyta Brysacz podzieliła się swoimi wrażeniami z lektury w formie recenzji literackiej. Zapraszamy do zapoznania się z kolejną już recenzją autorstwa Zyty Brysacz:
Ślub od pierwszego spojrzenia
Trzy części powieści i trzy głosy na temat małżeństwa, które rozpadło się w wyniku krzywdzącego wyroku sądowego. Dwoje ambitnych, młodych ludzi przyjmuje role męża i żony, cieszy się sobą, snuje plany na przyszłość. Idylla zostaje przerwana podczas jednej fatalnej nocy i zbiegu niekorzystnych okoliczności, w wyniku których Roy trafia do więzienia, a Celestial staje się żoną więźnia. Tragizmu dodaje fakt, że chłopak jest niewinny, ale naznaczony kolorem skóry, który przysłania sędziom jasność widzenia i popycha ławę przysięgłych w kierunku utrwalonego stereotypu. Jeżeli na miejscu zdarzenia był czarnoskóry człowiek, to wszystko jest jasne i nie trzeba zadawać sobie trudu poszukiwania przestępcy wśród rdzennych Amerykanów. Adwokat bezskutecznie walczy o sprawiedliwość, a Celestial zmaga się z samotnością, która oplata ją jak sieć pajęcza utkana z delikatnych nitek nierozpoznanego jeszcze do końca uczucia do męża. Okrutne dla czarnoskórych obywateli prawo amerykańskie jest odpowiedzialne za rozpad związku Roya i Celestial. Czy na pewno? A może tylko przyczyniło się do szybszego rozstania się tej pary?
Historia związku dwojga młodych ludzi mogłaby być kanwą jeszcze jednej opowieści o życiu ludzi uwikłanych w sidła namiętności i przeciwności losu, w formie jeszcze jednego „czytadła” z gatunku romansu obyczajowego. Autorka uchroniła się jednak przed zaszufladkowaniem swojego dzieła do tego typu literatury, wybierając oryginalną formę narracji. Przyjmując rolę niewidzialnego mediatora, oddała głos zainteresowanym stronom, a czytelnika zaprosiła do udziału w mediacjach przedrozwodowych, w charakterze sędziego. Z wrażliwością i empatią wykreowała prawdziwe, wiarygodne postacie
i odsłoniła okoliczności, które ukształtowały głównych bohaterów oraz ich oczekiwania wobec małżeństwa. Ukazała burzliwą przeszłość rodziców Roya i Celestial oraz modele rodziny, w jakich młodzi małżonkowie dorastali. Ładnym, pełnym refleksji i przemyśleń językiem, bez taniego sentymentalizmu zrelacjonowała fakty, które miały istotne znaczenie dla rozpatrywanego przypadku. Uniwersalność ukazanych zachowań w relacjach międzyludzkich sprawia, że czytelnikowi łatwo jest utożsamić się z postaciami pierwszego planu i nie być obojętnym na ich los.
Pierwsza część opowieści pod tytułem „Muzyka mostu” zapowiada harmonię początkowego etapu związku dwojga głównych bohaterów i euforię wywołaną zauroczeniem. Drugi rozdział o tytule „ Nakryj dla mnie stół” budzi nadzieję na rychłe wyjście Roya z więzienia, celebrowanie życia codziennego i pielęgnowanie miłości. Okazuje się jednak, że do stołu zasiada trzecia osoba dramatu. Jeszcze przyjaciel, czy już kochanek? Trzecia część historii — zatytułowana „Wielkoduszność” — przywodzi na myśl współczucie, poświęcenie, odpowiedzialność , wyrzeczenia oraz inne stany ducha mające coraz mniej wspólnego z euforią i zauroczeniem, charakterystycznym dla początkowego etapu znajomości. Współbrzmienie głosów małżonków jednoczące się w pierwszej części w temacie „MY” wraz z rozwojem narracji pobrzmiewa solówką „Ja”. A kiedy melodię zakłóca dysonans wywołany trzecim głosem, wiadomo już, jak zakończy się związek i jaki będzie finał opowieści. Wydawałoby się, że czytelnik w tym momencie może odłożyć książkę, bo nic go już w narracji nie zaskoczy. A jednak… Fabuła nabiera tempa, napięcie rośnie. Roy podejmuje walkę o Celestial, o miłość, o małżeństwo, o samego siebie. Pojawia się nadzieja na pomyślne dla młodej pary zakończenie historii. Przychodzi czas na refleksję i werdykt sędziowski. Okazuje się, że tym razem nie jest łatwo być sędzią w cudzej sprawie. Chcąc nie chcąc, trzeba spojrzeć na problem przez pryzmat własnych przeżyć i pomyśleć, czy ma się prawo do ferowania wyroków? Docierając do istoty autorskiego przekazu, po dogłębnej analizie jego treści można jedynie z pewnością stwierdzić , że „nie można mieć wszystkiego, na czym nam zależy”, a „słońce świeci każdego dnia nie tylko dla nas”.
Zyta Brysacz – DKK
Miejska Biblioteka Publiczna w Zambrowie
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie